Mają pracę dzięki... marchewce
Specjaliści od marketingu i promocji, od logistyki, finansów i dystrybucji, operatorzy maszyn rolniczych – oni wszyscy utrzymują w ruchu firmę, która przez 20 lat osiągnęła status potentata na rynku. Kołem zamachowym dla biznesu okazała się w jej przypadku – marchewka.
14.03.2014 | aktual.: 14.03.2014 12:13
Biznes na soku zrobiony
Dwie dekady temu branża soków wyciskanych naznaczona była piętnem wysokiego ryzyka. Soki produkowano przede wszystkim na bazie tanich koncentratów. Przedsiębiorcy brali kredyty na linie do produkcji kartonowych opakowań. Wydawało się, że sukces na rynku można osiągnąć jedynie, wytwarzając tanio produkty o przedłużonym terminie ważności. Ale w ciągu 20 lat realia się zmieniały. Wraz z upływem czasu coraz więcej konsumentów zaczęło przywiązywać wagę do ekologii. Zwiększyła się liczba osób gotowych zapłacić nieco drożej, by kupić sok o krótkim terminie ważności, ale niepasteryzowany, wyciskany ze świeżych warzyw i owoców.
Przed półtora rokiem, jak podawał „Newsweek”, polski rynek soków przekroczył wartość 670 mln zł. W zdobywającym coraz silniejszą pozycję segmencie soków naturalnych 4/5 rynku już wcześniej zdobył Marwit toruńskiego przedsiębiorcy Macieja Jóźwickiego. Konkurencja, m.in. Victoria Cymes z Wałcza i Ogrody Natury z Wrocławia, musiała się zadowolić pozostałą jedną piątą rynku. Ekspansja Marwitu w 2010 roku spowodowała przejęcie przez tę firmę Ogrodów Natury.
Marwit wypracował sobie pozycję potentata. A na początku Jóźwicki sam, później z pomocą zaledwie kilku osób, nalewał marchewkowe soki do butelek w liczbie 600 dziennie, i rozsyłał je po okolicznych miejscowościach. Dziś ten producent soków naturalnych może się pochwalić, że osiągnął sukces w segmencie, w którym nie dały sobie rady molochy takie jak Coca-Cola. Próba ich wejścia na rynek skończyła się porażką – koszty przerosły zyski.
Co zagraża marchewce?
W przypadku dużych firm zaprzestanie rozwoju oznacza jednak regres. Gracze tacy jak Marwit nie mają więc wyjścia – muszą inwestować. W chłodnie i linie sortownicze w ubiegłym roku włożono ponad 37 mln zł. Jesienią 2013 portalspozywczy.pl cytował Jóźwickiego, który na bieżący rok zapowiadał inwestycję 6 mln zł w program obsługujący dystrybucję oraz program operacyjny ERP. W rozwoju firmy od 2001 pomagają fundusze z Unii Europejskiej. Firma poszerzyła też ofertę. Co prawda na polskim rynku soków jednodniowych nie ma już zbyt wiele do zrobienia, ale eksperci obserwują wzrost rynku sałatek i surówek. Najwięksi gracze przewidują klasyczny rozwój sytuacji: obecnie funkcjonuje wielu drobnych producentów, lecz z czasem, tak jak w innych branżach, dojdzie zapewne do konsolidacji. Najbardziej skorzystają na tym potentaci.
Rynek soków jednodniowych to jednak stąpanie po cienkim lodzie. Jak sama nazwa wskazuje, produkt musi być sprzedany w czasie krótszym niż 2 dni. Musi też być przechowywany w precyzyjnie określonych warunkach, w temperaturze 2-6 stopni. O poziomie sprzedaży w dużej części decydują wczesne godziny, bo już po śniadaniu ilość nabywców spada. Jeśli towar nie dotrze na czas do sklepu, następnego dnia trzeba go zabierać, bywa, że nawet do 50 proc. Produkt już wtedy nie znajdzie nabywcy.
Zdarzają się też i wpadki
Przydarzyło się to i Marwitowi, którego produkcję w marcu 2007 roku na krótko wstrzymał Sanepid. Portal Gazeta.pl donosił wówczas, iż poznańscy inspektorzy znaleźli w marchwiowym soku z podtoruńskiej fabryki szkodliwe bakterie, mogące wywołać m.in. zapalenie jelit. Producent poinformował natychmiast, że bakteria przedostała się do wytwórni z brudnej marchwi. Produkcja została wznowiona po około 2 tygodniach.
Na początku – sokowirówka
Milionowe inwestycje włożone m.in. w plantacje, chłodnie i linie produkcyjne. Co roku 2 mln zł przeznaczanych na promocję. Nawet 200 tys. butelek różnych soków wyprodukowanych w ciągu dnia. Przy takich realiach stały rozwój biznesowy jest możliwy, jeśli pracuje nad nim sztab marketingowców, finansistów, speców od logistyki.
Wraz z rozwojem firmy pojawiło się zapotrzebowanie na armię kierowców rozwożących napoje, na specjalistów potrafiących opracować dla nich optymalne trasy, na budowlańców. Rolnicy nadzorują plantacje, a fachowcy od PR - „szeroko zakrojone akcje promocyjne”. Marwit zatrudnia dzisiaj ok. 450 osób.
Na samym początku drogi Jóźwicki mógł operować sumą… 2 tys. zł. Zarobił je jeszcze jako nastolatek na handlu w Berlinie, a przeznaczył – na zakup pierwszej sokowirówki.
TK, AS, WP.PL