Masz słabą głowę? Zapomnij o awansie!
Gdy szef pracuje, my też wypruwamy żyły. Gdy szef dowcipkuje, ryczymy ze śmiechu
23.01.2012 | aktual.: 23.01.2012 10:21
|*Gdy szef pracuje, my też wypruwamy żyły. Gdy szef dowcipkuje, ryczymy ze śmiechu. Gdy szef przemawia, pilnie słuchamy, a nawet notujemy jego uwagi. Gdy szef pije alkohol… no tak, tutaj nadgorliwość nie jest wskazana. Pracownik nie może zapominać o tej zasadzie: gdy szef pije, lepiej nie być pijanym bardziej od niego! Jakie są techniki picia z szefem – co wolno, czego nie? *
Skutki braku umiarkowania mogą być opłakane. W największym niebezpieczeństwie są ci, którzy lubią wypić, a mają słabą głowę.
– Na firmowych imprezach upijam się bardzo szybko. Jest niby wesoło, dorobiłem się statusu firmowego klauna. A jednak nie mogę pozbyć się myśli, że nie awansuję właśnie z tego powodu. Szef bardzo niechętnie zgodził się też na moją podwyżkę – zwierza się 34-letni Marcin.
Zdarzyło mu się już tańczyć na środku sali, żartować z cenionego przez szefa kolegi, a nawet skrytykować szefowski garnitur. Uchodzi mu to na sucho, bo w firmie jest luźna atmosfera. Ma jednak poczucie, że stąpa po polu minowym. Marcinowi w przeszłości zdarzyło się przegiąć, wskutek czego musiał zmieniać pracę. Dziś trochę się obawia, że podobna sytuacja może się powtórzyć.
Nie chce za dużo o tym mówić. – Mój poprzedni szef miał córkę, która przypadkowo znalazła się na firmowej imprezie. Niewiele pamiętam, ale zdaje się, że posunąłem się odrobinę za daleko – mówi i szybko milknie. – Dobrze, że tylko odrobinę – dodaje jeszcze.
Stosunki z szefem trudno sprecyzować, bowiem zależą od wielu czynników. Dlatego za każdym razem trzeba się ich uczyć od nowa. Inaczej układają się w firmie zorganizowanej na wzór zachodni, zatrudniającej wielu pracowników. Inaczej – w firmie dwu-, trzyosobowej. Czym innym jest spożywanie alkoholu w gronie menedżerów, czym innym – wśród pracowników fizycznych. Czasami wspólnego picia łatwo uniknąć, innym razem nie da się wymigać. Bywa tak szczególnie wtedy, gdy szef nie wylewa za kołnierz i wręcz oczekuje od podwładnych, że będą mu towarzyszyć w ucztowaniu.
- Kiedy pracowałem w sklepie jako sprzedawca, miałem trunkowego szefa. Płacił mało, ale po pracy namawiał na kursy po lokalach. Stawiał piwo i obiady, godzinami opowiadał o swoich problemach. Ja miałem służyć mu za konfesjonał. Było to tak męczące, że zwolniłem się, mimo iż nie miałem innej pracy na oku – opowiada 45-letni Jacek.
Wspólne spożywanie alkoholu z przełożonym to w ogóle spacer po cienkiej linie. Każdy krok źle obliczony może przynieść niepożądane skutki. Przypomina o tym Iwona Staśkowiak, która pracuje w dwuosobowej firmie – tylko ona i szef, a poza tym prowadzi własną działalność. Jest więc od ładnych paru lat i szefem, i podwładnym zarazem. Jak mówi, to balansowanie na linie wychodzi jej całkiem nieźle. Potrafi więc dostrzec obie strony problemu. - Podczas spotkania przy alkoholu pracownik musi wyostrzyć czujność. Wyregulować swoje osobiste „odbiorniki” i łowić najdrobniejsze sygnały. Wiadomo, że nietrzeźwemu przychodzi to trudniej – mówi. – Szef nie musi tak bardzo uważać, ale też nie powinien przekraczać pewnych norm. Myślę, że szczególnie ostrożnym należy być w sferze uczuć, seksu, intymności. Łatwo tu o błąd, który zaważy o całej naszej przyszłości.
Jej zdaniem, przy alkoholu nie należy starać się niczego załatwiać na siłę. Nie rozmawiać o pieniądzach, nie przypominać o obietnicach podwyżki.
– Punkt wyjścia to zawsze rozróżnienie: czy spotkanie ma charakter prywatny, czy służbowy. Jeśli nie jesteśmy tego pewni, możemy zapytać. Jeśli widzimy, że szef darzy nas sympatią, że chce się wygadać, możemy delikatnie zasugerować pewne sprawy. Ale unikajmy naciskania go, żeby nie czuł się postawiony pod ścianą. Jeśli w takiej sytuacji nawet coś nam obieca, i tak mała szansa, że tego dotrzyma. Nie ma więc sensu wiercić mu dziury w brzuchu.
Przy rozmowie obowiązuje też dyskrecja. Poważnym błędem jest obgadywanie współpracowników czy kontrahentów, wypominanie czyichś błędów.
– W ten sposób nie podnosimy własnej rangi. Szefowie, wbrew pozorom, wcale nie lubią lizusów i donosicieli. To mit, który rzadko potwierdza się w praktyce. Pewnie że zdarzają się szefowie głupi, którzy budują stosunki w firmie na intrygach. Nie ma ich jednak wielu. Z prostej przyczyny: ich firmy szybko upadają – uważa Iwona Staśkowiak.
Czy to przy alkoholu, czy też bez, każdy pracownik powinien pamiętać: on nie jest dla szefa tak ważny, jak szef dla niego. Przypomina o tym autor wielu książek doradczych Ros Jay w książce „W harmonii z szefem”. Przełożony jest jeden, pracowników – wielu. Dlatego to oni przede wszystkim powinni dbać o wzajemne relacje.
Tomasz Kowalczyk/MA