Między pracownikiem korporacji a plebanem

Proboszcz jako dyrektor zarządzający oraz księża wikariusze w roli specjalistów od finansów, marketingu czy PR. Do takiej wizji parafii powinniśmy zacząć się przyzwyczajać. Bo Kościół coraz lepiej radzi sobie w realiach wolnego rynku.

Obraz

Kadr z serialu "Plebania", na zdjęciu Włodzimierz Matuszak

Nie wiem, czy zachodnie korporacje stać dziś jeszcze na takie "luksusy". Ale przed kryzysem niektóre firmy korzystały z usług kapelanów różnych religii i wyznań. Spotykali się oni z pracownikami wszystkich szczebli - od robotników fabrycznych, poprzez menedżerów liniowych, aż do prezesów. Do protestanta przychodził pastor, do katolika - ksiądz, do muzułmanina - imam, a do żyda - rabin. Bynajmniej nie po to, żeby nawracać, lecz by pokrzepić dobrym słowem. Lub po prostu wysłuchać udręczonego życiem człowieka.

Za swoje wizyty duchowni dostawali wynagrodzenie - 20 dolców rocznie od głowy. A przedsiębiorcy ochoczo płacili te pieniądze, wychodząc z założenia, że pracownik, gdy się komuś zwierzyć, jest szczęśliwszy. A przez to bardziej wydajny i zmotywowany. O duszpasterstwie korporacyjnym po raz pierwszy przeczytałem z 1,5 roku temu, bodajże w "Financial Times". Bardzo mi się ten pomysł spodobał. I strasznie żałowałem, że nie został on jeszcze podchwycony przez pracodawców w Polsce (albo ich duszpasterzy). Jednocześnie obawiałem się, że nasi kapłani są zbyt świętoszkowaci i oderwani od życia, by zrozumieć prezesa, który musi zwolnić jedną trzecią załogi. Albo marketingowca mającego dylemat moralny: czy za pomocą różnych trików wciskać klientom kiepski model telewizora, czy jednak postępować zgodnie ze swym sumieniem i zmienić zawód.

Dziś już nie wątpię w to, że przynajmniej młode pokolenie księży stanęłoby na wysokości zadania. Byliby mile widziani w biurach i halach fabrycznych. Bo nic, co ludzkie nie jest im obce. Jestem zbudowany postawą proboszczów, którzy organizują w swych parafiach zespoły wsparcia bezrobotnych (nie tylko się za tych ludzi modlą, ale faktycznie pomagają im znaleźć zatrudnienie). Imponują mi też ojcowie benedyktyni z Tyńca, którzy zamiast nawoływać wiernych do większej ofiarności, sprzedają przy kościele zakonne specjały: chleb pielgrzymi, musztardę piekielną z chrzanu, konfiturę medytacyjną czy piwko klasztorne Opata. Nie dość tego - sprytni mnisi uruchomili sklep internetowy dla prawdziwych smakoszy. A teraz słyszę o duchownych, którzy tłumnie uczestniczą w kursie zorganizowanym przez Narodowy Bank Polski. Jest to trzymiesięczne szkolenie ekonomiczne dla duchownych i świeckich zarządzających instytucjami katolickimi.

Oj, wiele się w ostatnich dwudziestu latach w polskim Kościele zmieniło. Pamiętam początek transformacji ustrojowej. Wielu biskupów i księży kręciło wówczas nosem na kapitalizm, prawie tak samo jak stary komunistyczny beton. Stawiali znak równości między zdrowym dorabianiem się a chorym konsumpcjonizmem, materializmem i pogonią za wstrętną mamoną. Przytaczali ewangeliczną przypowieść o bogaczu, który - niczym wielbłąd przez ucho igielne - nie może wejść do królestwa niebieskiego. Chociaż Jan Paweł II i jego światli poprzednicy uczyli czegoś innego. Na przykład tego, że biznesmen - jeżeli ma dobre serce i pomaga innym - będzie zbawiony.

Ale dziś kler już się nie obraża na wolny rynek. Raczej próbuje żyć zgodnie z jego prawami. Bo to się po prostu opłaci. Tym bardziej że frekwencja na niedzielnych nabożeństwach spada, lud Boży spłaca kredyty hipoteczne i tace coraz skromniejsze. Tymczasem utrzymanie plebanii i różnych tzw. dzieł duszpasterskich kosztuje. Z ofiar parafian, kolędy i skromnej pensyjki szkolnego katechety pleban nie starcza na rachunki za światło, wodę i ogrzewanie. Jest dobrze, co nie znaczy, że nie mogłoby być lepiej. Rozmawiałem kiedyś z ks. Jackiem Stryczkiem, duszpasterzem ludzi biznesu z Krakowa. Kapłan ten podkreślał, że wizerunek Kościoła wśród przedsiębiorców jest fatalny z powodu typowego dla jego środowiska braku profesjonalizmu. A duchowny wie, o czym mówi, bo skończył nie tylko seminarium, ale także studia z public relations.

- "_ Biznesmeni porównują kapłana na ambonie z prezenterem telewizyjnym, a kancelarię parafialną z własnym biurem. Wiadomo, kto podczas tej konfrontacji wypada lepiej" _ - ubolewał ks. Stryczek. Tak czy owak, faceci w czerni uczą się powoli ekonomii, prawa, zarządzania zasobami ludzkimi, marketingu, PR. I wcale nie uwłacza to ich nadprzyrodzonej misji. Przeciwnie - łatwiej ewangelizować ludzi, jeśli zna się ich problemy: zawodowe, egzystencjalne, materialne. Bez dwóch zdań, religia, która odwraca się od pracy, biznesu, pieniądza, niewiele ma do zaoferowania światu. I zwykłemu człowiekowi także!

(Janusz Sikorski)

Wybrane dla Ciebie

Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Obiad w Warszawie za 19 złotych. Tania stołówka rusza 1 października
Obiad w Warszawie za 19 złotych. Tania stołówka rusza 1 października
Miał 18 mieszkań na wynajem. Teraz się ich pozbywa. Podał powody
Miał 18 mieszkań na wynajem. Teraz się ich pozbywa. Podał powody
Spór o zabytkową willę w Zakopanem. "Czujemy się szykanowani"
Spór o zabytkową willę w Zakopanem. "Czujemy się szykanowani"
Mówi o rozwodzie z polską polityką. A jaki majątek posiada Hołownia?
Mówi o rozwodzie z polską polityką. A jaki majątek posiada Hołownia?
Zbigniew Ziobro zatrzymany. Oto jego oświadczenie majątkowe
Zbigniew Ziobro zatrzymany. Oto jego oświadczenie majątkowe
Zabronione na balkonie. Kary za szkody sięgają tysięcy złotych
Zabronione na balkonie. Kary za szkody sięgają tysięcy złotych