Właśnie mijają terminy składania sprzeciwów do wniosków złożonych do Komisji Europejskiej w sprawie rejestracji półtoraka, dwójniaka, trójniaka i czwórniaka.
_ Z informacji z Komisji wynika, że sprzeciwów nie złożono. Nikt inny nie stosuje takich metod produkcji tych trunków _- mówi Magdalena Głodek z Ministerstwa Rolnictwa. Wpisanie na listę oznaczać będzie, że od tej pory nikt poza Polską nie będzie mógł produkować miodów pitnych. Będą mogły być wytwarzane według ściśle określonej receptury, z prawdziwego miodu pszczelego. Fermentowany napój będzie musiał leżakować od 2 do 6 lat, a gotowy produkt ma zawierać od 15 do 18 proc. alkoholu. Za podrabianie można trafić do więzienia nawet na pięć lat.
|
Polecamy: » Najnowsze wiadomości z kraju i świata » Codzienny przegląd prasy ekonomicznej |
| --- |
|
Ręce zaciera Spółdzielnia Pszczelarska Apis z Lublina, bo to ona będzie głównym beneficjentem wpisu miodów na europejską listę. Apis produkuje ok. 500 tys. tego trunku rocznie, dzięki czemu ma ponad trzy czwarte udziałów w polskim rynku.
_ Liczymy, że Polacy znów zaczną sięgać po miód pitny. Tak jak nasi przodkowie, dla których setki lat temu był jednym z głównych napojów alkoholowych _ - mówi Renata Janik z Apisu. Spółdzielnia przez ostatnie kilka lat starała się dowieść polskiego rodowodu miodów fermentowanych.
Te wysiłki nie poszły na marne. Urzędnicy Komisji Europejskiej dowiedzieli się ze złożonego w 2005 r. wniosku, że "już w 966 roku hiszpański dyplomata, kupiec i podróżnik Ibrahim Ibn Jakub pisał, że w kraju Mieszka I, obok żywności, mięsa, ziemi ornej obfituje miód, a słowiańskie wina i upajające napoje zwą się miodami".
Wpis na listę produktów chronionych to znakomita okazja do wylansowania miodów.
_ Dziś produkuje się u nas zaledwie ok. 650-700 tys. litrów złocistego napoju _ - ubolewa Maciej Jaros, właściciel drugiej pod względem wielkości w Polsce miodosytni Pasieka z Tomaszowa Mazowieckiego. Producenci mają nadzieję, że szerzej zaczną sprzedawać miód za granicę.
Spodziewają się podobnych profitów, jakie osiągają winiarze z Francji. Już samo złożenie wniosku o rejestrację sprawiło, że zaczęli go kupować handlowcy z Włoch, Hiszpanii czy Kanady.
_ Liczymy, że w ciągu trzech lat podwoimy eksport. Już dziś jest to około 100 tys. litrów, a sprzedaż za granicę rośnie szybciej niż w kraju, w tempie ponad 25 proc. rocznie _- mówi Renata Janik.
Joanna Pieńczykowska
POLSKA Gazeta Krakowska