Trwa ładowanie...

Na kogo najczęściej narzekamy?

Na kolejarza, lekarza, urzędnika, a może księdza?

Na kogo najczęściej narzekamy?Źródło: thinkstock
d270hl2
d270hl2

Przedstawiciele jakich zawodów, według Polaków, dopuszczają się najczęściej nieprawidłowości, są nieprzyjemni i fatalnie wykonują obowiązki, za które przecież otrzymują wynagrodzenie? O to wszystko zapytaliśmy osoby w jednej z warszawskich galerii handlowych. Okazało się, że nasi rozmówcy najczęściej wskazywali lekarzy – wielu przytaczało niepochlebne przykłady z własnego doświadczenia. Najczęściej narzekamy też na kolejarzy i kierowców autobusów miejskich. Oto jak odpowiadali pytani przez nas.

"Lekarz nakrzyczał na starszą osobę"

Paweł, ma 28 lat: Generalnie służba zdrowia, lekarze i pielęgniarki, szczególnie na wsiach i w małych miasteczek. Pochodzę z niedużej miejscowości na Pomorzu i jestem zdruzgotany tym jak lekarz zachował się wobec mojej babci. Babcia ma 83 lata, nie słyszy, pytała kilka razy o leki, które jej zapisał lekarz oraz o przebieg terapii (babcia ma zaawansowany reumatyzm, ledwo chodzi). Lekarz najpierw nakrzyczał na nią, że się nie zarejestrowała i nie mam jej w komputerze. Potem powiedział jej, że jeśli nie może się dogadać z ludźmi, to powinna siedzieć w domu, bo on – lekarz nie ma czasu na „tłumaczenie głuchym babom”. Babcia płakała po powrocie do domu. Tacy ludzie jak ten lekarz nie powinni nigdy pracować w służbie zdrowia.

"Konduktor wlepił mi bezprawnie mandat"

Andrzej, ma 19 lat: Na pierwszy miejscu wskazałbym kolejarzy i kierowców autobusów miejskich – akurat mam z nimi do czynienia. Na niektórych stacjach zlikwidowano kasy i trzeba kupować bilety w pociągu. Jeżdżę pociągiem do szkoły z podwarszawskiej miejscowości. Któregoś razu konduktor nie chciał mi sprzedać biletu, bo powiedział, że nie ma drobnych, a potem gdy sprawdzał bilet wlepił mi mandat. Dobrze, że inni pasażerowie stanęli w mojej obronie i mandat udało się wycofać. Innego razu konduktor sprzedał bilet, ale powiedział, że nie ma drobnych i mi nie odda pieniędzy. Bilet kosztował 8, 50 zł, a ja zapłaciłem za niego 20 zł. Miałem też kłopoty z kierowcami w autobusach, są aroganccy, wredni, źle odnoszą się do pasażerów. Jeden z nich nakrzyczał, że przeze mnie nie mógł zamknąć drzwi. Był tłok, nie wiedziałem o problemach z drzwiami.

"Zabrał bilet i nie oddał"

Mirella, ma 49 lat: Nienawidzę kolejarzy. Dużo jeżdżę pociągami. Kilka razy zdarzyło mi się, że konduktor zabrał mi bilet, twierdząc, że jest z błędem. Tymczasem to konduktor w poprzednim pociągu właśnie taki bilet wypisał. To, co dzieje się w pociągach obecnie, to jakaś tragedia. Ja chcę w spokoju podróżować, a tu ciągle jakieś kłopoty.

d270hl2

"Nie mogłem dostać się do toalety w pociągu"

Edward, ma 49 lat: Miałem problemy z kontrolerem biletów w pociągu. Najpierw zabrał mi bilet, bałem się, że coś jest nie tak, potem po kilkunastu minutach oddał mi go, mówiąc, że coś mu się „pochrzaniło”. Innym razem, chciałem skorzystać z toalety, ale konduktor powiedział mi, że to toaleta służbowa! To jest coś takiego w pociągach?! "Mam niesprawną rękę, przez błąd lekarski"

Zenon, ma 72 lata: Lekarz złożył mi źle złamaną rękę, bardzo się spieszył. Gdy pokazałam rękę w prywatnej przychodni okazało się, że trzeba ją na nowo nastawić. Mówili nawet, że jest to podstawa do oskarżenia lekarza, bo ta ręka już zawsze będzie niesprawna. Ale prawdę mówiąc nie mam sił i chęci na sądy.

"Lekarz nie wykrył guza"

Anna, ma 43 lata: Lekarz robił mi USG brzucha. Trwało ono 2 sekundy. Tylko przyłożył urządzenie i je zabrał, powiedział, że wszystko w porządku. Gdy stwierdziłam, że przecież nie zbadał całego brzucha, ten nakrzyczał na mnie, że to on jest lekarzem, a nie ja. W innej przychodni wykryli guz.

"Lekarz potraktował mnie jak głupka"

Weronika, ma 33 lata: Najwięcej mam do zarzucenia lekarzom. Gdy ostatnio zapytałam co mi jest, lekarz wręczył mi receptę, zwolnienie i powiedział, że i tak nie zrozumiem, więc nie będzie mi tłumaczył.

d270hl2

"Ksiądz nie chciał ochrzcić dziecka"

Adam, ma 35 lat: Ja wskazałbym księdza. Oczywiście nie generalizuję, pewnie są dobrzy i źli w tym fachu, ale ja miałem taką sytuację, że ksiądz odmówił chrztu mojemu dziecku. Jestem wierzący, chodzę do kościoła, mam kościelny ślub, razem z żoną przenieśliśmy się do Warszawy i niedawno urodziło się dziecko. Poszliśmy do najbliższego kościoła, ale ksiądz stwierdził, że nie da chrztu, bo nas nie zna, i że możemy być jakimiś ateistami i że na pewno go okłamujemy i chcemy naciągnąć go na ten chrzest. Byliśmy oburzeni, ksiądz potraktował nas z góry, jak intruzów.

"Czują władzę nad pacjentem"

Joanna, ma 26 lat: Według mnie lekarze, nauczyciele, urzędnicy. Są niemili, robią błędy, czują, że mają władzę nad pacjentem, uczniem, czy petentem i że trzeba być dla nich miłym, bo inaczej nie pomogą. To chyba jakaś pozostałość z czasów komunistycznych – taki sposób myślenia. Przedstawiciele tych zawodów czują się bezkarni, bo jednak mniej patrzy się im na ręce jak np. pracownikom w firmach. W wielu przypadkach niewiele zarabiają, dlatego zwyczajnie im się nie chce starać. Dodałabym też pracowników usługowych – budowlańców, hydraulików. Ci pracownicy mogą też porządnie zatruć krew. "Boje się awanturować"

Renata, ma 40 lat: Ci, od których zależymy. Ja najczęściej narzekam na lekarzy. Oni myślą, że mogą traktować ludzi jak półgłówków. Przecież nie zarabiają tak mało, nie wiem dlaczego traktują tak źle pacjentów. Ostatnio lekarz oskarżał mnie, że zaniedbałam wątrobę, bo już kiedyś miałam z nią kłopot. Ale ja nie wiedziałam, że trzeba badać się regularnie. Siedziałam cicho, bo bałam się, że lekarz da mi receptę na jakąś ogromną sumę. Że jeśli będę się awanturować, to odegra się na mnie tą drogą receptą.

d270hl2

Czy rzeczywiście popełniają błędy, są niemili i traktują ludzi z wyższością? A może muszą być takimi, bo pracują w trudnych warunkach? O komentarz poprosiliśmy pracowników, na których narzeka się najczęściej.

"Bo zarabiamy za mało"

Dr Grażyna Witebska, internistka w jednym pomorskich szpitali: Nie zgodzę się z tymi oskarżeniami! To jakiś absurd! Lekarze rzeczywiście pracują w trudnych warunkach, często na kilku etatach lub na kilku dyżurach. Są przemęczeni, niewyspani i naprawdę zarabiają niewiele. Ja pracuję na jednym etacie i mam nieco ponad 4 tys. zł, uważam, że to mało za 25 lat praktyki.

Moi koledzy chcąc jakoś żyć, pracują w kilku miejscach. Gdyby byli lepiej wynagradzani w jednym miejscy, lepiej by im się pracowało. Poza tym jesteśmy tylko ludźmi, zdarza się nam gorszy dzień, bywamy zdenerwowani, a roszczeniowi pacjenci zdarzają się bardzo często.

d270hl2

"Nie jesteśmy kasjerkami"

Romuald Wytrych, jest kierownikiem pociągu: Pierwszy raz słyszę takie zarzutu. Ale odkąd zlikwidowano kasy na małych stacjach, rzeczywiście jest więcej problemów. Nie jesteśmy kasjerkami, tymczasem musimy wypisywać bilety, wydawać pieniądze, ludzie się denerwują, bo mamy szybko obsłużyć np. 20 osób, ludzie stoją, przepychają się. Jest ciężko.

(toy)

  • wypowiedzi zbieraliśmy w warszawskiej galerii handlowej
d270hl2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d270hl2