Najpierw spadek, teraz złoty odrabia straty
Poranek zaczął się od drastycznego spadku wartości złotego. Nasza waluta traci do dolara amerykańskiego i funta brytyjskiego, najgorzej sytuacja wygląda jednak w odniesieniu do euro. Tutaj padł rekord. Za europejską walutę trzeba zapłacić najwięcej od dwóch lat.
13.09.2011 | aktual.: 13.09.2011 17:23
Poranek zaczął się od drastycznego spadku wartości złotego. Nasza waluta traciła do najważniejszych walut. Na dolarze, funcie brytyjskim i euro padły rekordy wartości wobec złotego. Za europejską walutę trzeba było płacić najwięcej od dwóch lat. Po godzinie 15. sytuacja się odwróciła. Złoty zaczął odrabiać straty.
- Fundamenty makroekonomiczne polskiej gospodarki nie uzasadniają obecnego osłabienia złotego - powiedział PAP wiceminister finansów Ludwik Kotecki.
Tuż po godzinie 11. za dolara trzeba było płacić 3,19 zł. Frank znów podskoczył do poziomu 3,61 zł, natomiast euro warte jest 4,34 zł. To najwyższy kurs euro od lipca 2009 roku. Również wartość funta brytyjskiego pnie się do góry. Na otwarciu kosztował 5,02 zł, a teraz podrożał do 5,05 zł. Jest to również rekordowy poziom od roku. Po godzinie 13. potaniał jedynie dolar, stracił na wartości 0,03 zł. Pozostałe waluty utrzymywały się na porannych poziomach. Sytuacja na rynku walutowy utrzymuje się niezmiennie aż do tej pory.
Sytuacja złotego zaczęła odwracać się ok. godziny 15. Zaczął zyskiwać wobec najważniejszych walut. Euro potaniało do 4,33 zł, dolar kosztuje 3,17 zł, funt brytyjski 5,01 zł, natomiast zmora wszystkich kredytobiorców w szwajcarskiej walucie - frank - spadł do poziomu 3,60 zł.
- Na rynku krajowym utrzymuje się presja na wyprzedaż złotego, w przypadku dalszego pogorszenia nastrojów możliwa jest dalsza, bardziej dynamiczna deprecjacja naszej krajowej waluty. Tak więc jak na razie ciężko będzie o poprawę sentymentu do PLN, na umocnienie raczej nie ma co liczyć, co najwyżej uspokojenie sytuacji w Europie będzie sprzyjało stabilizacji notowań złotego - komentuje sytuację na rynku walutowym Anna Wrzesińska z IDM SA.
Powodów nerwowości na rynku walutowym należy dopatrywać się w obawach o przyszłość strefy euro. Inwestorzy uciekają z bardziej ryzykownych rynków wschodzących. Największa zmorą strefy wciąż jest jednak fatalna sytuacja fiskalna Grecji. Wciąż niepewne jest przyznanie jej kolejnej transzy pomocy. Pojawiają się informację, że Niemcy już przygotowują się na bankructwo Grecji. Jak wskazują analitycy jej upadek pogrążyć może również francuskie banki. Z danych BIS wynika, że to one są największym w Europie właścicielem greckich zobowiązań.
Dla innych analityków osłabienie złotego również nie jest zaskoczeniem. - Inwestorzy cały czas obawiają się, że Grecja może zbankrutować w niedługim czasie. Do tego typu przypuszczeń zachęciły ich spekulacje, że Niemcy przygotowują własny plan, jak sobie poradzić w takiej ewentualności. To z punktu widzenia inwestorów oznacza, że nie ma porozumienia w strefie euro, pewnie pomiędzy Francją a Niemcami - powiedział PAP analityk rynku walutowego BGŻ Piotr Popławski.
Podobnie uważa ekonomista Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers. Jego zdaniem największe obawy budzi brak dialogu pomiędzy władzami Grecji, Niemiec i Francji. To te dwa ostatnie kraje posiadają w papierach dłużnych największą część greckiego długu. Ekonomista ocenia, że rynki już pogodziły się z nadchodzącym i nieuniknionym bankructwem Greków. Jednak teraz najważniejsze jest kontrolowanie tego procesu.
- Pytanie, jak będzie przebiegał proces wdrażania w życie takiej niewypłacalności. Czy będzie to oparte na porozumieniu, dzięki któremu część długu Grecji zostanie umorzona, ale kraj ten będzie kontynuował reformy i być może dostanie pieniądze na bieżące funkcjonowanie - wyjaśnia dla PAP Kwiecień.
W rozmowie z TVN CNBC Małgorzata Zalewska, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego stwierdziła, że nie ma w tej chwili potrzeby interwencji banku centralnego na rynku walutowym.
- Analizujemy sytuację na bieżąco, obserwujemy ją. Gdyby jakiekolwiek zdarzenia były na rynku, to NBP będzie dbał o stabilność polskiego sektora bankowego - podsumowała Małgorzata Zalewska.