Nietypowe wypadki przy pracy w Polsce i na świecie
19 dni bez przerwy pracował kierowca w jednym z przedsiębiorstw pod Bydgoszczą. To jaskrawy przykład naruszenia bezpieczeństwa w pracy, za który odpowiedzialny był pracodawca. Ale bardzo często, to brak rozwagi pracowników prowadzi do wypadków
14.10.2013 | aktual.: 15.10.2013 10:08
Trwałym uszczerbkiem na zdrowiu przypłacił swoją nierozwagę pracownik jednej ze szkół na Podlasiu. Podczas odśnieżania korzystał on z odśnieżarki spalinowej. Po rozpoczęciu pracy chciał usunąć śnieg blokujący kanał wyrzutnika w maszynie. Postanowił go usunąć ręcznie, ale uczynił to przy włączonym silniku. W efekcie doszło to obcięcia trzech palców i poważnego uszkodzenia czwartego. Niewłaściwe zachowanie poszkodowanego zostało uznane za jedną z głównych przyczyn wypadku.
Brawura i bezmyślność kosztowała natomiast życie brygadzistę z województwa opolskiego. Nadzorował on prace robotników wymieniających wał napędowy w piecu wsadowniczym. Przy montażu ważącego ponad 2 tony elementu używano wciągarek ręcznych, a w celu ułatwienia sobie pracy, na końcu wału dospawano jeszcze prowizoryczny uchwyt. Wykonany dodatkowy spaw okazał się niewystarczająco trwały i podczas wciągania do góry, wał upadł wprost na rusztowanie, na którym stał brygadzista. Poniósł on śmierć na miejscu.
O podstawowych zasadach bezpieczeństwa nie pamiętał też kierowca rozładowujący ciężarówkę z żywicą. Gdy podłączył cysternę do aparatury ciśnieniowego przetaczania jej zawartości do specjalnych zbiorników, usłyszał syczenie powietrza. Wspiął się na klapę cysterny i stwierdził, że wydostaje się stamtąd powietrze. Postanowił więc samodzielne usunąć usterkę za pomocą dokręcenia śrub podtrzymujących. Podczas dokonywania naprawy, klapa została całkowicie wyrwana na skutek dużego ciśnienia. Uderzyła ona pracownika, który w efekcie spadł z auta i wylądował na ziemi doznając licznych obrażeń ciała.
O wielkim pechu może mówić natomiast 44-letni pracownik fermy drobiu. Został on zasypany 100 tonami zboża z uszkodzonego silosu, obok którego się znajdował. Od razu na pomoc mężczyźnie ruszyli koledzy. Po kilkudziesięciu minutach został on odkopany spod warstwy zboża liczącej około 2 metrów. Niestety, przybyły na miejsce wypadku lekarz stwierdził zgon. Część winy należy jednak przypisać samej ofierze, gdyż przechodziła ona między silosami w niedozwolonym miejscu.
Do niecodziennego wypadku doszło natomiast w samym centrum Bydgoszczy na budowie nowej trasy tramwajowej. Dwaj pracownicy firmy budowlanej podwiesili pod ramię koparki ok. 15-metrową szynę. Kiedy koparka ruszyła, zaczęli ustawiać ją w poprzek jezdni. Zapomnieli jednak o zabezpieczeniu trasy transportu i na ulicy odbywał się normalny ruch. Na prawym pasie uderzył więc w nią jadący z dużą prędkością samochód. Rozbujana siłą uderzenia szyna zraniła jednego z robotników w lewe udo. Ranny kierowca, pracownik i będący w stanie szoku operator koparki trafili do szpitala.
Wiele firm na co dzień próbuje omijać prawo, czym ściąga na pracowników poważne ryzyko wypadków. Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w jednym z przedsiębiorstw pod Bydgoszczą wykazała szereg nieprawidłowości. Stwierdzono m.in. że jeden z kierowców pracował przez 19 dni bez przerwy. Łamane były także przepisy dotyczące urlopów. Szef firmy został ukarany mandatem, a sprawa trafiła do prokuratury.
Zobacz: 17 śmiertelnych błędów szefa
Najdziwniejsze wypadki na świecie
Na L-4 można wylądować także w dużo bardziej niesamowitych okolicznościach. Niekiedy poszkodowani mogą się cieszyć, że skończyło się tylko na pewnych obrażeniach. Wypadki, które im się przytrafiły, mogły się równie dobrze skończyć śmiercią.
O niesamowitym szczęściu może mówić zawodowy spadochroniarz Bob Hail. Do końca życia będzie on pamiętał swój skok z 1972 roku. Podczas jego wykonywania nie otworzył się żaden spadochron, zarówno główny, jak i zapasowy. Pechowiec z hukiem uderzył o ziemię. Zdrowy rozsądek każe podejrzewać, że zginął na miejscu. Tymczasem doznał on jedynie złamania nosa oraz stracił kilka zębów. Wkrótce potem, o własnych siłach udał się do producenta felernego sprzętu i złożył reklamację.
Jedna z firm przewozowych z Teksasu miała z kolei dosyć wydawania kolosalnych sum na naprawy ciężarówek po zderzeniach z jeleniami. Wobec tego każdy samochód wyposażono w specjalną metalową osłonę zwaną „kangurem”. Jednak już pierwszego dnia doszło do kolejnego wypadku. Jeden z kierowców na widok wybiegającego na szosę jelenia gwałtownie skręcił, staranował znak drogowy i pobliski płot, a jazdę zakończył na pastwisku. Oczywiście doszło do uszkodzenia samochodu. Sprawca tłumaczył się, że skręcił, bo nie chciał uszkodzić świeżo zamontowanej osłony.
Pewnego amerykańskiego pracownika zgubiły z kolei zasady bezpieczeństwa funkcjonujące na budowie, gdzie pracował. Zgodnie z zaleceniami, po wspięciu na czwarte piętro rusztowania przymocował on linę zabezpieczającą do jednego z prętów i zajął się pracą. Po skończeniu, rozpoczął rozbiórkę konstrukcji, której kawałki zrzucał na ziemię. Zapomniał jednak odwiązać zabezpieczającą go linę. W efekcie spadł z dużej wysokości i zakończył dzień pracy w szpitalu z nogą przebitą kawałkiem żelaza.
Dziwne wypadki zdarzyły się także w bardziej odległej przeszłości. W pierwszej połowie XIX w. budowano jedną z amerykańskich linii kolejowych. Jeden z pracowników, na skutek zbyt szybkiego wybuchu dynamitu, został uderzony w twarz gorącym prętem, który przebił mu kość twarzy i poważnie uszkodził część mózgu. Sam wypadek nie należy może do gatunku najdziwniejszych, ale na taki można uznać fakt, że robotnik nie utracił nawet przytomności, a opatrzony przez lekarzy, wrócił po pewnym czasie do pracy. Mimo poważnego ubytku na zdrowiu i zniszczenia części mózgu, żył i pracował jeszcze przez 11 lat.
Mniej wypadków w 2013 r.
W 2012 r. inspektorzy PIP zbadali ogółem 1 826 wypadków przy pracy. Poszkodowanych w nich zostało 2 130 osób, z czego 332 były ofiarami śmiertelnymi, a 724 odniosło ciężkie obrażenia.
Najczęściej wypadkom ulegali młodzi pracownicy (19-29), a wśród ofiar śmiertelnych najwięcej było osób w przedziale wiekowym 50-59 lat zatrudnionych w przemyśle przetwórczym i budownictwie. Przyczynami wypadków najczęściej były: niewłaściwa organizacja pracy, brak właściwego przeszkolenia i przestrzegania przepisów oraz niewłaściwy nadzór nad pracownikami. W ubiegłym roku PIP, dzięki swoim kontrolom, zdołała zlikwidować bezpośrednie zagrożenia życia i zdrowia w zakładach pracy dla ponad 66 tys. pracowników.
PIP zajmuje się jednak badaniem tylko części wypadków. Dane na temat całkowitej liczby takich zdarzeń posiada GUS. W 2012 r. poszkodowanych zostało ogółem 91 tys. osób, co stanowi liczbę o 6,2 tys. mniejszą niż w 2011 r. Także statystyki z 2013 roku wyglądają bardziej optymistycznie. W pierwszym półroczu wypadkom uległo 38 428 tys. pracowników. W analogicznym okresie 2012 roku liczba ta nieznacznie przekroczyła 40 tys. Najbardziej niebezpiecznymi sektorami okazało się być, podobnie jak w przypadku statystyk PIP, przetwórstwo przemysłowe (1 2179 poszkodowanych). Ponad tysiąc osób ucierpiało także m.in. w górnictwie, budownictwie, transporcie czy handlu (z uwzględnieniem napraw pojazdów schodowych i motocykli).
KK,JK,WP.PL
Zobacz: 17 śmiertelnych błędów szefa