Outlety jak Biedronki. Kryzys im tylko pomaga

Polak coraz częściej porzuca centra handlowe. Wybiera outlety, w których ubrania czy buty są nawet 80 proc. tańsze. Kryzys tylko zachęca do tańszego ubierania się.

Outlety jak Biedronki. Kryzys im tylko pomaga
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

28.05.2013 | aktual.: 31.05.2013 15:06

- Coraz popularniejszy w Polsce jest smartshopping. Na zakupach jesteśmy coraz mądrzejsi, rozsądniejsi i wybieramy tańsze produkty - mówi o rosnącej popularności outletów Monika Olejnik-Okuniewska z firmy Neinver, do której należy największa w kraju sieć centrów wyprzedażowych pod marką Factory.

Sklepy jej firmy rokrocznie odwiedza od kilku do kilkunastu procent więcej klientów. Podobnie wygląda statystyka sprzedaży. Nic dziwnego. W czasach kryzysu liczy się każda złotówka, a outlety sprzedają produkty tej samej jakości co centra handlowe. Tylko w dużo niższych cenach.

- Na naszych najemców nakładamy obligatoryjny nakaz sprzedaży produktów przecenionych od minimum 30 proc. do 70 proc. Kiedy w sklepach tradycyjnych odbywają się wyprzedaże, my urządzamy rozsprzedaże, a ceny spadają do 80 proc. - tłumaczy Olejnik-Okuniewska.

- Klienta outletu możemy scharakteryzować jako osobę ceniącą sobie markę, jej jakość, ale przede wszystkim cenę. To ona jest magnesem przyciągającym do outletu. Raczej nie jest to osoba szukająca najnowszych trendów czy modeli - mówi Mariusz Machnicki, dyrektor Outlet Park w Szczecinie.

Jakość produktów jest ta sama. W outletach nie jest sprzedawany drugi sort. Na wieszakach najczęściej wiszą ubrania, które zostały po wyprzedażach w centrach handlowych sprzed 2-3 miesięcy. Nie są więc to towary, które wyszły już z mody. Część asortymentu stanowią natomiast unikalne próbki kolekcji, które nie weszły do sprzedaży we wszystkich sklepach danej sieci.

- W zamyśle outlet powinien skupiać marki z wyższej polki, które sprzedają kolekcje z poprzednich sezonów po obniżonych cenach. Na Zachodzie można w nich spotkać butiki Hugo Bossa czy Prady. My mamy outlety dostosowane do polskich warunków i w przewadze najemców ze średniej półki - mówi Klaudia Woźniak z firmy doradczej Colliers.

- Outlet jest postrzegany przez klientów jako modowy dyskont. Spowolnienie ekonomiczne sprawia, że popularność centrów wyprzedażowych rośnie - dodaje Olga Drela z działu doradztwa i analizy rynku DTZ.

Podstawowa różnica pomiędzy centrum handlowym i outletem to oczywiście cena. Poza tym szacuje się, że do centrum wyprzedażowego dotrze klient, który samochodem podróżować będzie aż 90 minut. W przypadku tradycyjnej galerii ten czas jest o połowę krótszy.

Wszystko dlatego, że do outletu idzie się na zakupy, a nie żeby oglądać rzeczy, które kupić możemy czysto teoretycznie. Dlatego często wydajemy tam dużo więcej niż w centrum handlowym. Oczywiście kupując także więcej tańszych produktów z niższą marżą sklepu.

- Koszty budowy centrum wyprzedażowe są niższe od typowego centrum handlowego. Najczęściej są to budynki o prostej, jednokondygnacyjnej konstrukcji. Parkingi nie są podziemne. Nie ma tam też przeszkleń, marmurów i całego blichtru centrum handlowego. Część wspólna jest znacznie mniejsza, co dodatkowo obniża koszty czynszu - mówi Olga Drela.

Dyskonty spożywcze musiały zwiększyć asortyment i poprawić jakość swoich produktów. Outlety przeszły podobną metamorfozę. Początkowo były w nich głównie najtańsze marki. Dziś kupić można tam nawet ubrania Tommy Hilfingera, Lacoste czy bieliznę od Calvina Kleina.

Większość to jednak marki skierowane dla średniozamożnych klientów. Z najpopularniejszych metek brakuje właściwie tylko Zary i H&M. Ta druga miała wprawdzie jakiś czas temu swój sklep outletowy w Polsce, ale go zamknęła. Niesprzedane w Polsce kolekcje wysyła do innych krajów.

O coraz większej popularności centrów wyprzedażowych świadczy to, że stawiać chce je coraz więcej firm. Dotychczas rynek należał do Neinver (Factory Outlet) oraz Peakside Capital (marka Fashion House)
. Teraz swoje outlety stawiają już Echo Investment czy CH Ptak. Według danych firmy DTZ w 2014 roku zostanie otwartych 35 tys. mkw. powierzchni centrów wyprzedażowych. To absolutny rekord.

- Do centrum trafiają klienci z regionu-województwa. Z tego też wynika fakt, że outletów w Polsce powinno być ok. piętnastu. Dziś jest dziesięć działających oraz dwa projekty w różnym stopniu zaawansowania realizacji - dodaje Mariusz Machnicki.
- Duże aglomeracje są już nasycone centrami wyprzedażowymi. Deweloperzy zapowiadają nową falę projektów zlokalizowanych głównie w mniejszych ośrodkach, ale o dużym zasięgu oddziaływania, jeśli chodzi o potencjalnych klientów. Na przykład nowe outlety w Białymstoku czy Lublinie budowane są z myślą nie tylko o Polakach, ale także o skuszeniu do zakupów osób z Rosji, Litwy, Białorusi czy Ukrainy - mówi Olga Drela.

Zmienia się nie tylko geografia outletów, ale i ich asortyment. Coraz częściej oprócz butów i ubrań można w nich kupić także artykuły związane z gospodarstwem domowym. Są nawet outlety sprzedające AGD typu pralka czy mikrofalówka. Ogromną popularnością cieszy się też sklep outletowy Smyk. A niedawno swój punkt w jednym z centrów wyprzedażowych otworzył nawet Empik. Sprzedaje tam mniej płyty czy książki, które dotąd zalegały w magazynach.

Eksperci przypominają jednak, że nie ma co popadać w euforię. Pewnego poziomu outlety nie przeskoczą. Towarów do nich muszą bowiem dostarczyć tradycyjne sklepy.
- Marki przede wszystkim zainteresowane są sprzedażą wysokomarżową w centrach handlowych. Outlety to tylko dopełnienie ich działalności - zauważa Klaudia Woźniak.

I tu jest podstawowa różnica pomiędzy dyskontem a outletem.

outleth&mfactory
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)