Państwo zabrania im pracować. Niektórzy muszą przeżyć za 500 zł miesięcznie
Rzucają pracę, by zająć się niepełnosprawnym dzieckiem, bratem, który został inwalidą albo matką, która na starość nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Za to poświęcenie w skrajnym wypadku mogą dostać 520 zł. Absurdalne prawo sprawia, że dorobić do tego zasiłku nie mogą. - Czas je wreszcie zmienić - mówią twórcy kampanii "Dom to praca".
Córka pani Anny J. Nowak jest całkowicie sparaliżowana - poruszać może tylko palcami u prawej dłoni. Do tego jest głuchoniema i niepełnosprawna umysłowo. Na same pieluchomajtki idzie nawet kilkaset złotych miesięcznie. Dlatego pani Ania od dwóch lat nie pracuje na etacie. Całkowicie poświęciła się opiece nad dzieckiem.
To równie ciężka fizycznie i psychicznie obciążająca praca. By nie zwariować pomiędzy ciągłym zmienianiem pieluch, rehabilitacjami i wizytami u lekarzy, oddaje dziecko co jakiś czas na sześć godzin w ręce pracowników stowarzyszenia, któremu szefuje.
- Mam na tyle silny kręgosłup moralny, że nie dorabiam, bo zabrania mi tego prawo. Jedyne co mogę robić to pracować na bezpłatnej umowie wolontariackiej – tłumaczy Anna J. Nowak ze Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Dorosłych z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym "Żurawinka".
Dziś państwo osobom takim jak ona proponuje 1406 zł, jeśli opiekują się swoim dzieckiem. Jeśli natomiast z pracy rezygnuje siostra, brat, wujek czy dziadek dostać mogą jedynie 520 zł. Kilka lat temu Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że taki podział jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Jednak ani poprzednia koalicja, ani obecny rząd nie wyrównały świadczenia pielęgnacyjnego.
Dostajesz 520 zł? Pracować już nie możesz
Państwo i prawo teoretyczne, ale dotykające tysiąca polskich rodzin. 1406 zł na dziecko otrzymuje ok. 110 tys. rodziców. 520 zł pobiera ok. 80 tys. osób.
Absurdalne prawo nie tylko daje pokrzywdzonym przez los nieduże pieniądze, ale, co gorsza, zabrania im dorabiać. Choć państwo przyznaje 500 zł na dzieci i nie zabrania nikomu pracowania, to w przypadku dorosłych niepełnosprawnych takie restrykcje już wprowadzono. Nie mogą nie tylko dorabiać na etacie, podpisać umowy-zlecenie czy umowy o dzieło, ale nawet wynajmować odpłatnie mieszkania.
- Chcemy zmiany przepisów. Sytuacja jest dziś trudna do pojęcia - mówi money.pl Rafał Górski, szef Instytutu Spraw Obywatelskich, który chce nagłośnić problem.
W mediach niedługo ruszyć ma kampanii społeczna w tej sprawie. INSPRO chce, by w spotach wystąpiła pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda, ale ustalenia w tej sprawie jeszcze trwają. Instytut już zaczął natomiast zbierać podpisy pod petycją do minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej
Propozycję są dwie: pierwsza zakłada, że osoba pobierająca pieniądze na osobę niepełnosprawną, będzie mogła dorabiać do pewnej kwoty (np. wynagrodzenie minimalne). Po jej przekroczeniu świadczenie będzie odbierane w myśl zasady złotówka za złotówkę. Tak dziś jest w przypadku rent. Druga ze zmian wiąże się z przepisaniem zasiłku z opiekuna na samego niepełnosprawnego. Dzięki temu rodzic lub inny członek rodziny, nie będzie ograniczany w żaden sposób, a pieniądze i tak dostanie.
Rafalska wstrzymuje firmy. Do końca roku nie opłaca się ich zakładać. Zobacz wideo:
Wbrew pozorom drugi sposób dla części osób może być jednak dużo mniej korzystny. Jak tłumaczy Górski, świadczenie na osobę niepełnosprawną oznacza, że opiekun ma opłacane składki na ZUS. Choć te są w minimalnej wysokości, to jednak oznaczają choćby lata stażowe do przyszłej emerytury. Przypisanie świadczenia na niepełnosprawnego zabierze ten przywilej.
- Kwestią drugorzędną jest dla nas, jak będzie wyglądać zmiana. Najważniejsze, żeby w ogóle umożliwić takim osobom prace - mówi Górski.
Rząd blokuje zmiany. Boi się wyłudzeń
Anna J. Nowak dodaje, że opiekunom wcale nie chodzi o dorobienie nie wiadomo jakich pieniędzy. To ma być 200, 300 czy 500 zł miesięcznie z prac chałupniczych, opieki nad dzieckiem sąsiadów czy podszycia kilku spodni.
- Dziś nie możemy robić nic. Ja z wykształcenia jestem dziennikarką. W czasie wolnym mogłabym więc coś napisać, dorobić sobie. Na teraz nie mogę jednak nic - tłumaczy.
Co na to Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej? Jak dotąd nie dostaliśmy odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie. Według naszych nieoficjalnych informacji, resort boi się zbyt dużego napływu osób, które rzucą pracę, by dostać pieniądze, a następnie będą sobie dorabiać.
Problemem ma być zbyt łatwa możliwość uzyskania zaświadczenia o niepełnosprawności dziecka czy dorosłego.
- Dopóki nie zmieni się system orzecznictwa, to nie będzie szans na umożliwienie pracy - mówi nasz informator.