PKS kontra prywatni przewoźnicy. Kto ma dworce, ten ma władzę
Mali przewoźnicy będą uzależnieni od PKS-ów i za cztery lata mogą zniknąć z rynku. Zarządcy dworców są w uprzywilejowanej sytuacji wobec konkurencji i mogą narzucać swoje warunki.
15.01.2013 | aktual.: 15.01.2013 10:39
O wojnie małych przewoźników z zarządzającymi dworcami PKS-ami w wielu miejscach kraju pisze dzisiejszy "Dziennik Gazeta Prawna". Do zaostrzenia sytuacji przyczyniają się regionalne władze, które, jak np. w Koszalinie i Limanowej, próbują nakłonić przewoźników do korzystania z głównego dworca.
"Obecnie istniejące punkty, z których odjeżdżają busy, często trudno nazwać dworcami" - czytamy w gazecie. "W wielu miejscach nie ma odpowiedniej infrastruktury, tworzą się korki, a istniejący układ drogowy nie zapewnia pasażerom bezpieczeństwa".
Problem polega jednak na tym, że dworcem nie zawsze zarządza samorząd, lecz firma, która jest także przewoźnikiem. Nie potrzeba wiele, by w takiej sytuacji pojawiły się oskarżenia o nieuczciwą konkurencję.
- Ja obsługuję trzy linie, ale 90 proc. zysku uzyskuję na jednej z nich. I właśnie na tej linii po tym, jak przeniosłem odjazdy na dworzec PKS Koszalin, ten przewoźnik obniżył swoje ceny o 30 proc. - skarży się koszaliński przedsiębiorca cytowany przez "DGP".
Zarządca dworca w arsenale ma także inne środki, które może potencjalnie wykorzystywać do utrudniania życia konkurencji. Od niego zależy wysokość opłat za korzystanie z dworca oraz rozkład jazdy wszystkich przewoźników.
- Słuszne są obawy przewoźników o przyszłość, skoro zarządcami lub właścicielami dworców będą podmioty świadczące równolegle przewozy pasażerskie. taki schemat zarządzania obiektami dworcowymi może zaburzyć konkurencję i doprowadzić do wyeliminowania z rynku mniejszych przedsiębiorców - mówi Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561.
Walka o pasażerów między przewoźnikami zaostrzyła się z powodu wchodzącej w życie za cztery lata ustawy o o publicznym transporcie zbiorowym. Przewoźnicy, którzy do tego czasu utrzymają się na rynku, będą mogli starać się o dotacje do obsługiwanych kursów.
- Karty rozdawać będą zarządcy dworców. Dużo prywatnych przewoźników, być może nawet 70 proc., straci możliwość wykonywania działalności - twierdzi Dariusz Tarnawski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników Osób. - Masa ludzi pójdzie na bezrobocie, ale nikt nie dostrzega problemu.