Podatki duszą Polskę
Ministerstwo Finansów proponuje coraz ostrzejsze regulacje podatkowe. Nie ustępuje nawet pomimo protestów ze strony przedsiębiorców i kiepskich wyników dotychczas wprowadzonych zmian. Coraz częściej mówi się, że sposób prowadzenia polityki podatkowej naszego kraju może być zagrożeniem, a nie wybawieniem dla gospodarki.
13.06.2013 | aktual.: 17.06.2013 11:31
Ministerstwo Finansów proponuje coraz ostrzejsze regulacje podatkowe. Nie ustępuje pomimo protestów ze strony przedsiębiorców i kiepskich wyników dotychczas wprowadzonych zmian. Coraz częściej mówi się, że sposób prowadzenia polityki podatkowej naszego kraju może być zagrożeniem, a nie wybawieniem dla gospodarki.
Deficyt polskiego budżetu rośnie w zastraszającym tempie. Na koniec kwietnia wynosił 31 mld 746,4 mln zł. To prawie 90 proc. deficytu planowanego na cały 2013 rok. Maleje wzrost gospodarczy naszego kraju, a co za tym idzie, także dochody. Nie pomogło nawet podniesienie podatków. Wpływy do budżetu w 2012 r. z tytułu podatku VAT były zakładane na poziomie 132 mld zł, tj. o 8 proc. więcej niż w 2011 r. Okazało się jednak, że do państwowej kasy wpadło 120 mld zł. Nie dość, że to mniej niż zakładano, to jeszcze o 2 miliardy złotych mniej niż przy starej, niższej stawce podatkowej. Czy rząd przestrzelił swoje założenia dotyczące wpływów budżetowych?
- Spadek wpływów z tytułu VAT do budżetu to przede wszystkim efekt słabej kondycji polskiej gospodarki. Konstrukcja tego podatku zakłada opodatkowanie konsumpcji - jeżeli ta maleje, maleją również wpływy z tytułu VAT - mówi Michał Borowski, manager działu VAT z kancelarii Ożóg i Wspólnicy.
Ekspert zaznacza, że w pewnym ograniczonym zakresie obniżenie wpływów z VAT może być spowodowane działalnością przestępczą. Na przykład przez tzw. karuzele podatkowe - czyli sieć kilku, kilkudziesięciu, podmiotów, które tworzą pozory legalności transakcji handlowych, ale służą do wyłudzania zwrotu podatku VAT, który nie został w ogóle zapłacony. Zwłaszcza że zasady rozliczenia tego podatku dają pole do nadużyć, a dopiero planuje się wprowadzić przepisy, które mogłyby je ukrócić.
Regulacje groźne dla gospodarki
Regulacje, które mają ograniczyć oszustwa, mogą być dużym zagrożeniem dla uczciwych przedsiębiorców - siły napędowej polskiej gospodarki. Już teraz wiele firm ma problemy.
- W takich trudnych czasach jak teraz, kiedy bardzo wiele firm z różnych sektorów walczy o przetrwanie, przyciskanie śruby podatkowej jest nierozsądnym rozwiązaniem- mówi ekonomista, Krzysztof Rybiński. - Takie działania mogą powodować, że jeszcze więcej firm upadnie i zniknie jeszcze więcej miejsc pracy - dodaje.
Według Rybińskiego zamiast przyciskać podatników, rząd powinien ograniczyć wydatki publiczne. Dziś niestety mnóstwo pieniędzy marnowanych jest w bezsensowny sposób. Reorganizacja budżetu przyniosłaby lepszy efekt niż zwiększanie presji podatkowej. (Inaczej nie da się określić zwiększonej liczby kontroli, rosnących kosztów interpretacji czy zmniejszania katalogu kosztów, które można odliczyć od podatku).
- Niestety, w większości krajów, jak jest stagnacja lub recesja i maleją dochody podatkowe, to minister finansów skupia się przede wszystkim na tym, żeby tych dochodów było jak najwięcej i niestety zwiększa aktywność aparatu skarbowego. To działanie bardzo często prowadzi do jeszcze większego pogorszenia koniunktury - dodaje Rybiński.
Tymczasem polski system podatkowy jest bardzo skomplikowany. Zwróciła nam na to uwagę nawet Komisja Europejska, która brak przejrzystości i wysokie koszty przestrzegania przepisów prawa podatkowego uznała za jeden z hamulców polskiej gospodarki. Jeżeli do tak złożonego systemu wprowadzi się w bardzo krótkim czasie liczne przeróbki i nowe regulacje, to ryzyko popełnienia błędu przez podatnika znacznie wzrośnie. Tak się składa, że właśnie to robi Ministerstwo Finansów, proponując wprowadzenie klauzuli obejścia prawa podatkowego, zasady przerzucenia obowiązku płacenia podatku VAT ze sprzedawcy na kupca towaru, czy nowe zasady opodatkowania części spółek osobowych. Klauzula obejścia prawa funkcjonowała już wcześniej, ale została uznana przez Trybunał Konstytucyjny za niekonstytucyjną.
- Niejasne prawo podatkowe nie sprzyja systematycznemu i pewnemu ściąganiu podatków. Wydaje się więc, że Minister Finansów powinien rozważyć wprowadzanie proponowanych zmian stopniowo z jednoczesnym obserwowaniem ich funkcjonowania w praktyce, by móc reagować na ewentualne problemy w ich stosowaniu - twierdzi Mateusz Kamiński, doradca podatkowy z kancelarii Ożóg i Wspólnicy.
Akcyzowy problem ministra
Ministerstwo Finansów dostało już pierwszy znak ostrzegawczy, że podnoszenie podatków nie zawsze jest najlepszym wyjściem na zwiększenie dochodów do budżetu. Mowa o akcyzie na papierosy.
Trzeba sprawiedliwie oddać, że wzrost akcyzy jest narzucony przez przepisy Unii Europejskiej. Jednak nasz rząd wdraża je aż nazbyt gorliwie. Unia dała nam czas do 2018 r. na osiągnięcie poziomu akcyzy 90 euro za 1000 sztuk papierosów, tymczasem my już teraz mamy 87 euro. Jak się okazuje pośpiech przyniósł opłakane skutki. Z powodu ostatniej podwyżki, po raz pierwszy od 10 lat wpływy do budżetu z tego tytułu będą mniejsze niż w poprzednich latach. Ludzie, zamiast kupować drogie papierosy, przerzucili się do szarej strefy i kupują produkty nielegalne.
Ten spadek minister odczuje szczególnie mocno, ponieważ w Polsce papierosy to źródło 10 proc. wpływów do budżetu. Zdaniem Brosza doszło do zbyt szybkiego i wysokiego wzrostu opodatkowania tytoniu, co powoduje odpływ do szarej strefy palaczy, którzy kupują najtańsze marki. Zamiast podnosić drastycznie poziom podatków powinno się je ustalić na takim poziomie, który z jednej strony nie zniechęca już palących do odchodzenia od legalnego tytoniu, a z drugiej cena powinna być na tyle wysoka, by nie zachęcać nowych palaczy. Bezpieczniejsze dla skarbu państwa byłoby stworzenie mechanizmu, przy którym to nie cena powoduje spadek liczby palaczy, ale trendy kulturowe. Niestety brak jest takiego logicznego sterowania po stronie rządu.
Jakby szara strefa nie była wystarczającym problemem, to jest jeszcze kwestia e-papierosów. Coraz więcej Polaków wybiera to nowe rozwiązanie, które nie jest obłożone akcyzą. Według wyliczeń "Dziennika Gazety Prawnej" zdecydowało się na to już 900 tys. Polaków, co oznacza, że cały rynek jest wart ok. 500 mln zł w skali roku. Na ulicach polskich miast i miasteczek widać wysyp punktów sprzedaży.
- Mamy zmianę strukturalną. Ludzie zaczęli liczyć, jeśli płacą 15 zł za paczkę papierosów, a tę samą dawkę nikotyny mogą dostać za 1/3 tej ceny to masowo przerzucają się na tańsze papierosy elektroniczne - stwierdza Rybiński.
Ekonomista jest absolutnie przekonany, że prędzej czy później i na e-papierosy zostanie nałożona akcyza. Tak było np. z olejem opałowym. - Jeszcze trochę i okaże się, że duża grupa ludzi je pali, więc dostaną taką akcyzę jak palacze zwykłych papierosów. To może się stać nawet w całej Unii - dodaje.
Teoretycznie minister mógłby wprowadzić różne stawki akcyzy, co zmniejszyłoby nieco ceny i przyciągnęło z powrotem część palaczy najtańszych marek. Na to się jednak nie zanosi. Przy zmniejszonych wpływach do budżetu trzeba będzie ciąć wydatki państwowe. - Jednak, jeśli będą one ograniczane w sposób niemądry, głównie z inwestycji publicznych, to takie działanie może zaszkodzić koniunkturze i przyczynić się do wydłużenia okresu stagnacji.