Polscy piłkarze mało przystojni?! Dlatego mniej zarabiają?

Naszym futbolistom daleko do reklamowej siły przebicia Davida Beckhama czy Cristiano Ronaldo

Polscy piłkarze mało przystojni?! Dlatego mniej zarabiają?
Źródło zdjęć: © PAP

15.06.2012 | aktual.: 15.06.2012 13:17

*Naszym futbolistom daleko do reklamowej siły przebicia Davida Beckhama czy Cristiano Ronaldo. Polskie gwiazdy na umowach z Biedronką czy Pepsi mają zarobić po 1,2 – 1,5 mln zł. Co prawda, jeśli Polska odniesie sukces, wraz z nim wzrośnie też ich wartość reklamowa. Ale jaka jest szansa, że wskoczą na najwyższą półkę?... *

Tu milion, tam milion…

Kto emocjonuje się walką piłkarzy na Euro, powinien pamiętać, że równie dużo dzieje się poza boiskiem. W ciszy gabinetów zawodnicy i trenerzy podpisują dokumenty decydujące o przepływie wielkich fortun. Wpływy z biletów to tylko niewielka część pieniędzy, które zarabia się we współczesnym futbolu. Prawdziwe kokosy leżą w reklamie.

Wystarczy przebić się do tak przeciętnej jak polska drużyny i tam zaistnieć, by być ustawionym do końca życia. Euro 2012 to dla polskich piłkarzy złote reklamowe pięć minut. Taka okazja może już się nie powtórzyć.

Sieć sklepów Biedronka płaci Kubie Błaszczykowskiemu. Kapitan reprezentacji ma też podpisane umowy z firmami Nike i EA Sports. Już w lutym świat obiegła informacja o jego kontrakcie z firmą Hugo Bossa. Na każdej umowie piłkarz może zarobić, według nieoficjalnych szacunków, po 1,2 mln zł.

Jego kolega z Borussii Dortmund i z drużyny narodowej Robert Lewandowski jest twarzą marek Gilette i Nike. Od jakiegoś już czasu współpracuje z Coca-Colą. Ma zarabiać na każdym kontrakcie po ok. 300 tys. zł więcej od Kuby.

Nic dziwnego. Zaczynał karierę w niemieckim klubie później, ale wystrzelił wyżej od niego, bo zdobywa więcej goli. W ostatnim sezonie w niemieckiej lidze zaliczył 22 trafienia. Po każdym z nich jego twarz nie znikała z milionów monitorów. Tym samym zapisywała się w pamięci widzów, nawet tych kompletnie nie zainteresowanych futbolem. Każda udana akcja na boisku przyczyniała się do wzrostu reklamowej mocy piłkarza.

[

Obraz

]( http://praca.wp.pl/zarobki.html )

Polacy fajni, ale czy przystojni?

Warunkiem intratnej umowy jest popularność, i to wcale nie typowo piłkarska. Zawodnik znany tylko kibicom ma rozpoznawalność co najwyżej niszową. Aby mógł liczyć na kontrakty, muszą go kojarzyć nawet ci, którzy piłkarskie mecze uważają za stratę czasu. Duże znaczenie ma np. fakt, czy piłkarze są rozpoznawani przez żeńską część populacji. A z tym, jak się zdaje, nie jest za dobrze. Nasi nie mają opinii specjalnie wyrazistych. „Ronaldo to prawdziwy brazyliero. Wśród naszych nie ma naprawdę przystojnych, co najwyżej paru fajnych” – takie opinie można przeczytać na forach internetowych.

Według specjalistów od reklamy, naszej drużynie brakuje osobowości. Nie jest kompletnie anonimowa, ale wyrazistych piłkarzy też w niej nie ma.

Czy na poprzednim Euro było z tym lepiej? Wydaje się, że tak. W drużynie Leo Beenhakkera grało paru graczy niepokornych, ale rozpoznawalnych. Twarz i charyzma samego trenera też odegrały rolę. Pozwoliły mu wynegocjować z bankiem WBK umowę na 1,8 mln zł. Jego następca, Franciszek Smuda, zarobił „na Biedronce” o 1 mln mniej.

Dobrze rozpoznawani w drużynie Beenhakkera byli m.in. Artur Boruc czy Ebi Smolarek, przeżywający wtedy najlepsze piłkarskie chwile. Ten ostatni trafił do „drużyny marzeń Pepsi”, gdzie zarobił 1,2 mln. Podpisał też umowę z Samsungiem za sumę o 100 tys. mniejszą. Wśród obecnych tuzów reprezentacji, obok dwójki z Dortmundu, największy potencjał reklamowy ma bramkarz Wojtek Szczęsny. Jest wygadany, na luzie. Pasuje do wizerunku robiącego wrażenie na młodych. Dlatego Pepsi podpisała z nim kontrakt – podobno o wartości ok. 2 mln zł. Jeśli to prawda, młody bramkarz znienacka wybił się na pozycję największej polskiej gwiazdy reklamy.

Zamiast blichtru – ciężka orka

Nie każdemu futboliście są jednak dane łatwo zarobione w reklamie miliony. Większość musi ciężko pracować na – co prawda, również nie najgorsze – wynagrodzenie, zostawiając na boiskach litry potu.

Zdarza się i tak, że zawodnicy wypadają z reklam niejako na własne życzenie. Artur Boruc i Michał Żewłakow wyróżniali się na tyle, że mogli się spodziewać zainteresowania reklamodawców przed Euro 2012. Warunek był jeden: musieliby grać w reprezentacji. Obaj pokłócili się jednak z trenerem, a ten zrezygnował z ich usług.

Nasi zawodnicy, reklamując najbardziej znane firmy, grają w tej samej drużynie, co David Beckham, Zinedine Zidane czy Lionel Messi. Działa tu proste przełożenie: lepsza gra oznacza bardziej intratne umowy. Jeśli do tego piłkarz dysponuje wyrazistą twarzą i dobrze wypada przed kamerą, może nastawić się na zyski z kontraktów reklamowych. Warunek? Zero skandali, nienaganny image, dbałość o piłkarską formę. To ona jest kluczem do drzwi fortuny.

Tomasz Kowalczyk/MA

[

Obraz

]( http://praca.wp.pl/zarobki.html )

błaszczykowskisportpiłkarz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1034)