Polski ksiądz: Mam dzieci. Jakoś tak wyszło
Takiego proboszcza jak ksiądz Stanisław mieszkańcy z Barda (woj. wielkopolskie) dawno nie mieli
09.08.2012 | aktual.: 09.08.2012 10:11
Takiego proboszcza jak ksiądz Stanisław mieszkańcy z Barda (woj. wielkopolskie) dawno nie mieli. Nikt nie dał złego słowa powiedzieć. Do czasu aż... Odkąd wyszło na jaw, że kapłan prowadzi podwójne życie i ma dzieci, cała wieś nie może się otrząsnąć z szoku. Co on na to? – Tak jakoś wyszło – rzucił w odpowiedzi na pytanie o potomstwo.
Ksiądz Stanisław D. objął probostwo w parafii im. Św. Mikołaja w Bardzie w 2005 roku. Zabytkowy kościół był wtedy w ruinie. Gdy nowy kapłan doprowadził do remontu świątyni, wszyscy parafianie z miejsca go polubili.
– Zawsze interesował się naszymi sprawami, a jak się miało problem, z księdzem zawsze można było porozmawiać – mówi mieszkanka Barda. Oprócz tego, Stanisław D. organizował też wiele atrakcji, aby ożywić malutką wieś. Każdy bardzo szanował proboszcza i gdy zaczęły pojawiać się pierwsze plotki o romansie, nikt nie chciał w nie uwierzyć.
– Faktycznie rzadko przebywał na parafii i często gdzieś wyjeżdżał. W razie pilnych potrzeb należało do niego dzwonić – mówi mieszkająca blisko kościoła kobieta. Dopiero wydarzenia sprzed kilku dni wstrząsnęły całą wsią. Ich wspaniały proboszcz został odwołany ze skutkiem natychmiastowym.
– Potwierdzam, że ksiądz został pozbawiony wykonywania obowiązków proboszczowskich i kapłańskich – mówi ks. Zbigniew Przybylski, rzecznik archidiecezji gnieźnieńskiej. I szokująca prawda wyszła na jaw! Kapłan przez cały ten czas prowadził podwójne życie. Znikając z kościoła, jeździł do kobiety, z którą ma dzieci.
Mieszkańcy Barda są w szoku i nie chcą na ten temat rozmawiać. Duchowny w perfidny sposób ich oszukiwał. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że straciłam do niego szacunek – mówi jedna z mieszkanek wsi.
A co to na to sam pan Stanisław – były już proboszcz i ksiądz? Udało nam się z nim porozmawiać jedynie telefonicznie. Lecz nie był za bardzo rozmowny. – Tak jakoś wyszło – odpowiedział na pytanie o dzieci. Nie chciał się umówić na spotkanie. – Piszcie, co chcecie – rzucił na koniec i się rozłączył. W tle słychać było śmiech małego dziecka.
MA