Trwa ładowanie...
dz32575

Porozumienie marcowe

Porozumienie pracodawcy - związkowcy (z 13 marca br.) choć kruche, może, ale nie musi okazać się przełomem. Już przyniosło sukces: nikt skłócony nie odszedł od stołu, jest gotowy dokument do rozmów ze stroną rządową.

dz32575
dz32575

_ Osiągnęliśmy coś, co w Polsce wydaje się prawie niemożliwe, porozumienie _ - powiedział na konferencji prasowej tuż po zakończeniu negocjacji Janusz Śniadek, lider "S".
_ My tylko okresliliśmy 13 obszarów, z którymi wychodzimy do rządu, czeka nas kolejny etap rozmów _- tonował entuzjazm kolegi Jan Guz, lider OPZZ.

Rozmowy nie były łatwe, na wstępie, jak to ujął nieco złośliwie Bogdan Grzybowski z OPZZ, trzeba było zresetować pracodawców.
_ Zacięli się jak komputer i wszystko na "nie". Zacinały się obie strony, i pracodawcy i związkowcy bali się, że jak w tym i w tym ustąpią, ich zaplecze, elektorat, koledzy tego im nie darują _.

Zdaniem Zygmunta Mierzejewskiego, wiceprzewodniczącego FZZ wynika to z braku zaufania. _ Powinno się negocjatorom dawać swoisty glejt negocjacyjny, że masz prawo na różne ustępstwa, na różne kompromisy, do których w końcu dochodziło. _

Efektem blisko dwumiesięcznych negocjacji czterech organizacji pracodawców: PKPP Lewiatan, KPP, BCC i ZRzP oraz trzech central związkowych: "S", OPZZ i FZZ reprezentowanych w Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych, jest pakiet działań antykryzysowych określanych jako "porozumienie marcowe". Składa się nań wspomniane przez związkowca 13 obszarów czyli tematów do negocjacji z rządem z trzech dziedzin:
- wynagrodzeń i świadczeń socjalnych,
- rynku pracy i stosunków pracy oraz
- polityki gospodarczej.

dz32575

_ Wiele kwestii, które znalazły się w pakiecie jest wynikiem kompromisu _- podkreśla PKPP Lewiatan.

Pozostały jednak kontrowersje co do szczegółowych rozwiązań. Mimo istniejących różnic ustalono, aby porozumienie w sprawie przyjęcia rozwiązań na czas kryzysu, bo tak się oficjalnie nazywa pakiet, przekazać stronie rządowej. Teraz ruch jest w rękach rządu, to rząd powinien zaproponować zapisy i konkretne rozwiązania oraz przedstawić możliwości sfinansowania świadczeń. Pakiet przekazano wraz z listem do premiera. A rząd, sądząc z deklaracji ministra Michała Boniego w ekspresowym tempie przygotowuje projekty niezbędnych ustaw i już na początku kwietnia prześle je do Sejmu.

_ Strona rządowa zapewniała, że jeżeli my – pracownicy i związkowcy dogadamy się, a nie będzie to niekorzystnie oddziaływać na budżet, to nasze propozycje zostaną zrealizowane _ – przypomina Mierzejewski. _ Trzymamy premiera za słowo. _

Już wcześniej przesłano do rządu porozumienie partnerów społecznych dotyczących koniecznych – ich zdaniem – zmian w gospodarowaniu funduszami strukturalnymi. Tu porozumienie było całkowite i bez żadnych kontrowersji. Związkowcy postulują szybsze wykorzystanie funduszy i ukierunkowanie programów operacyjnych na walkę z kryzysem.

dz32575

Komu – ile?

Najistotniejsze w istniejącej sytuacji jest to, że obie strony porozumiały się w kwestii rozwiązań chroniących gospodarkę i rynek przed nadciągającą falą zwolnień grupowych. W ostatniej chwili dopisano do pakietu wywołujący wiele sporów i emocji punkt 13: „subsydiowanie zatrudnienia jako alternatywy wobec zwolnień grupowych”. Koncepcja jest taka, aby firmy mocno dotknięte przez kryzys, w których zamówienia spadły o co najmniej 30 proc. i które musiałyby grupowo zwalniać pracowników, miały inne wyjście: mogłyby przenieść ich na pół etatu, płacić połowę wynagrodzenia, a z „pośredniaka” otrzymywałyby na każdego z nich po 400 zł, czyli 70 proc. zasiłku dla bezrobotnych. Pracodawcy najpierw chcieli, aby było to 50 proc. czyli 275 zł. W przypadku niżej zarabiających pracownik nie osiągałby nawet najniższego wynagrodzenia, więc związki zaprotestowały.

_ I muszę z wielką satysfakcją powiedzieć, że po wymianie wszystkich argumentów, w tym przywołaniu przepisów unijnych oraz wynikających z konwencji 102 MOP dotyczących minimalnych norm zabezpieczenia społecznego, doszliśmy do kompromisu _ – mówi Grzybowski.

Jeśli pracownik zarabiał na poziomie przeciętnej (ok. 3000 zł) uzyskałby ok. 62 proc. swojego dotychczasowego wynagrodzenia. W zależności od sytuacji firmy dopłaty byłyby wypłacane przez sześć do ośmiu miesięcy.

dz32575

_ Kompromis w tej sprawie uważam za wielki sukces, który położymy na stół w rozmowie ze stroną rządową _ – podkreśla związkowiec.

Aby nie było nadużyć, partnerzy wymyślili gęste sito – kilkanaście szczegółowych kryteriów dla potencjalnych beneficjentów pomocy publicznej. Firmy musiałyby udowodnić, że to kryzys postawił je w obliczu bankructwa, np. że na pół roku przed kryzysem (przed 30 czerwca 2008) osiągały dodatni zysk operacyjny, miały zamówienia itp.

_ Trzeba będzie określić, w których firmach ta groźba masowych zwolnień wynika rzeczywiście z kryzysu. Nie chcemy, aby do garnka z pomocą dorwali się ci, którzy zawsze stoją po nią w kolejce _ – wyjaśnia Henryka Bochniarz, szefowa Lewiatana.

dz32575

Wpływ na utrzymanie miejsc pracy będzie miało także – zdaniem pracodawców – uelastycznienie czasu pracy. Jeśli firma nie ma zamówień, pracownik za tę samą pensję pracuje krócej – cztery czy sześć godzin, jeśli pojawia się pilny kontrakt, pracuje dłużej np. 10 godzin, ale wówczas nie dostaje za nadgodziny. Są również inne propozycje, m.in. wydłużenia z czterech do dwunastu miesięcy okresu rozliczeniowego czasu pracy. Dlaczego związkowcy zgodzili się na te niekorzystne dla pracownika rozwiązania? Uelastycznienie czasu pracy stało się swoistą kartą przetargową w trudnej dyskusji na temat ograniczenia umów terminowych, czyli zawieranych na czas określony. Na takich umowach, które łatwo zawrzeć i łatwo zerwać (wystarczy dwutygodniowe wypowiedzenie bez podania przyczyn i bez odprawy) pracuje w Polsce 3,5 mln osób, w większości młodych.

Towarzyszą im liczne patologie godzące w pracownika. Choć np. po dwóch terminowych umowach pracownik powinien zostać zatrudniony na stałe, zwalnia się go i po miesiącu przyjmuje ponownie na taką samą umowę terminową. Niektóre umowy zawierano nawet na kilkanaście lat. W pakiecie zapisano więc „stabilizacja zatrudnienia poprzez ograniczenie stosowania umów na czas określony.

_ Doszliśmy tu do kompromisu, umowy będą zawierane najdłużej na dwa lata. Unijna dyrektywa nakazuje, by umowy terminowe zwalczać _ - podkreśla Grzybowski.
Związki walczyły z nimi od dawna, bez efektu.

dz32575

To, co nie wychodziło w czasie koniunktury, udaje się w kryzysie. Związki nie godziły się, a godzą na elastyczny czas pracy, pracodawcy nie chcieli ustąpić, a ustępują w sprawie umów.

_ Sporo problemów dotychczas nierozwiązywalnych stało się możliwych do rozwiązania _ – uważa J. Guz.

Wymownym przykładem jest punkt 5 pakietu i nieco enigmatyczny zapis: „wypracowanie w minimalnym wynagrodzeniu mechanizmów osiągnie 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia” (obecnie jest to 50 proc. – 1256 zł). Niejako „przy okazji” pracodawcy chcą, by zlikwidować tzw. ustawę kominową, a związkowcy ustawę o negocjacyjnym systemie kształcenia wynagrodzeń. Mają być wskaźniki tzw. rekomendowane, a nie ustalające przyrost płac w sposób sztywny.

dz32575

W porozumieniu marcowym tematem nr 1 do rozmów z rządem jest „program kryzysowej pomocy dla społeczeństwa, w szczególności wsparcie dla rodzin najuboższych, poszkodowanych w wyniku kryzysu oraz zwiększenie środków na świadczenia socjalne w związku ze wzrostem liczby osób zwalnianych z pracy". Związkowcom chodzi o zwiększenie w gminach środków na pomoc dla bezrobotnych, a także np. o zniesienie opodatkowania zapomóg udzielanych przez związki, czy bonów towarowych.

Skąd na pakiet?

_ Partnerzy społeczni starali się znaleźć rozwiązania, których ewentualne skutki finansowe są możliwe do udźwignięcia przez budżet państwa _ – uważa Lewiatan.

_ Mówimy do rządu: to są nasze propozycje, a teraz usiądźmy i policzmy, jaki potencjalnie budżet jest potrzebny na to, aby te nasze pomysły sfinalizować _ – tłumaczy H. Bochniarz.

Jej zdaniem podczas negocjacji bardzo trudno było powiedzieć, jak przy tych różnych planach rządu zostały, czy też zostaną rozdysponowane pieniądze ze składek pracodawców i pracowników wpłacanych na Fundusz Pracy czy Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ile można by dorzucić do proponowanego w pakiecie utworzenia w firmach funduszu szkoleniowego itp. itd.

Nie wchodzi w grę jakiś poważny wzrost deficytu, jeśli jednak racjonalne pomysły z pakietu powodowałyby niewielki jego wzrost, to – według niej – nie należałoby ich odrzucać, bo ważniejsze jest, aby ludzie zostali na rynku pracy.

_ Jeżeli traci się pół miliona miejsc pracy, to mniejsze wpływy do budżetu i większe wydatki na pomoc socjalną kosztowałyby państwo ok. 10 mld zł. To już wyliczyliśmy _ – argumentuje Mierzejewski.

A Grzybowski stawia kropkę nad „i”.
_ Tak naprawdę, gdyby Fundusz Pracy nie był ograbiany i traktowany jako środek do łatania dziury budżetowej, to na wypracowane w dwustronnym dialogu instrumenty, byłyby środki, nawet w nadmiarze. Składka 2,45 proc. od podstawy na FP przynosi rocznie ok. 8 mld zł, a na aktywne formy walki z bezrobociem przeznacza się z tego tylko połowę. _

W zeszłym roku – wylicza związkowiec – minister finansów zabrał z funduszu na świadczenia przedemerytalne, na jakieś staże i praktyki dla służby zdrowia, na szkolenia dla pracowników OHP i inne niezwiązane z rynkiem pracy cele blisko 2,5 mld zł.

Ile będzie kosztował pakiet, ile będzie mogło pójść z FP, FGŚP, czy rządowej rezerwy solidarności społecznej – dowiemy się zapewne wkrótce. Prace nad uszczegółowieniem kosztów trwają. Zagrożeniem dla porozumienia marcowego może być więc ewentualny brak środków.

_ Jeżeli pakietowo opracowane porozumienie zostanie przez rząd potraktowane wybiórczo, przy użyciu argumentów, które zresztą mogą być racjonalne, że np. pewne propozycje pociągają zbyt wysokie koszty, więc należy z nich zrezygnować, to taka decyzja może okazać się nie do przyjęcia dla partnerów, zwłaszcza związkowców _ – uważa prof. Juliusz Gardawski, który uczestniczył w negocjacjach i bada cały proces autonomicznego dialogu.

Obok tego „miękkiego” miejsca, są jednak i mocne strony. W ocenie profesora, po raz pierwszy w kilkunastoletniej historii dialogu społecznego w Polsce okazało się, że żadna z organizacji związkowych nie znajduje się – jak to ujął – w dość krępującej lojalności do partii rządzącej.
_ Wszystkie związki są równie od niej odległe. A to, jak sądzę, sprawia, że podczas negocjacji mówią jednym głosem _.

_ Nie było między nami żadnych sporów ani kontrowersji, uzbrajamy się nawzajem w argumenty, uzgadniamy wspólne stanowisko, stąd trudniej było pracodawcom z nami rozmawiać _ – relacjonuje Grzybowski.

Ten wspólny, związkowy głos okazał się niezwykle potrzebny, gdyż zdaniem związkowców – pracodawcy stoją po jednej stronie, razem z rządem.

_ Rząd jest liberalny i tym razem to oni a nie jeden, czy drugi związek rozciągają nad rządem parasol. I tak naprawdę mamy podwójnie silnego partnera, po jednej stronie związki, po drugiej pracodawcy i strona rządowa. _

W atmosferze porozumienia ma to jednak także dobre strony.
_ Jeżeli już dogadaliśmy się w tylu ważnych sprawach z pracodawcami to myślę, że łatwiej będzie teraz dogadać się z rządem. _

Rzec można: byle szybko.

Irena Dryll
Nowe Życie Gospodarcze

dz32575
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dz32575