Trwa ładowanie...

Pracownik od wszystkiego - do niczego?!

Zna się na księgowości, jednocześnie jest specem od IT. Ma też wykształcenie pedagogiczne, zrobił "podyplomówkę" z dziennikarstwa. Do tego kilka lat temu prowadził własną firmę budowlaną. Jakie właściwie ma wykształcenie i o jaką posadę może się starać?

Pracownik od wszystkiego - do niczego?!Źródło: Thinkstock
d3z4w17
d3z4w17

Czy pracownik, który może się pochwalić dyplomami kierunków studiów, które nie mają ze sobą nic wspólnego, do tego pracował już właściwie w każdej branży, jest pracownikiem cennym dla pracodawcy? Czy przeciwnie, szefowie traktują go zgodnie z zasadą „gdy ktoś jest od wszystkiego, tak naprawdę jest do niczego”? Eksperci od rekrutacji nie mają wątpliwości, że żyjemy w erze specjalizacji. Na rynku pracy liczy się dziś bardziej ten, kto ma konkretny fach w ręku. Potwierdza to internauta, którzy od roku szuka pracy. Chociaż różnorakiego doświadczenia może mu pozazdrościć niejeden pracownik, on nie może znaleźć zatrudnienie.

Bankier czy katecheta?

„Jestem skrajnie załamany, wydaje mi się, że jestem kompetentny, mam dobre wykształcenie. Ale nikt mnie nie chce. Jestem po bankowości, dlatego znam się m.in. na księgowości. Gdy jednak byłem na rozmowie kwalifikacyjnej w banku, osoba rekrutująca zaczęła pytać mnie o dyplom szkoły pedagogicznej. Przez dwa lata pracowałem jako katecheta. Rekruter stwierdził, że żaden ze mnie księgowy, skoro jestem również katechetą. A do tego przy okazji zrobiłem studia podyplomowe z dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Jego zdaniem moje decyzje, co do wyboru kolejnych studiów wykluczają się i są wręcz przeciwstawne. Zdenerwowałem się. Przecież to dobrze, że mam różnorakie kwalifikacje, to cenne w każdej firmie. Tymczasem wybrano osobę po bankowości i po studiach podyplomowych z zarządzania środkami z UE. Z dużo mniejszym doświadczeniem! Na kolejnej rozmowie, szef powiedział mi, że docenia moje szerokie zainteresowania i kwalifikacje, ale jak ktoś jest od wszystkiego, jest po prostu do niczego. Co robić? Może zataić część
kwalifikacji, nie przedstawiać w CV wszystkich dyplomów? – pyta internauta o nicku Wojewoda.

Projektant czy polonista?

Okazuje się, że z podobny problemem spotkał się Tomek z Gdyni. Z wykształcenia jest architektem ogrodów, ale studiował też polonistykę. Gdy ubiegał się o pracę w firmie urządzającej ogrody, pracodawca stwierdził, że go nie zatrudni, bo „nie rozumie tej polonistyki”. Na nic się zdały zapewnienia Tomka, że spełniał swoje marzenia, uczył się tego, co sprawiało mu przyjemność. A do tego przecież każdy architekt powinien mieć również wyobraźnię, polonistyka zaś może wzmóc duszę romantyka.

- Szef powiedział mi wprost, chce zatrudnić dobrego architekta, a nie jakiegoś nauczyciela. W ogóle nie interesowały go moje wcześniejsze projekty i to, że przez pół roku aranżowałem ogrody w Niemczech. Wygląda na to, że zostałem ukarany za chęć do uczenia się i za pracowitość. Na kolejnej rozmowie, szefa też zainteresowało moje wykształcenie polonistyczne. Powiedział nawet, że ma wątpliwości, czy dobrze studiowałem projektowanie ogrodów, skoro miałem jeszcze czas na filologię. Po raz kolejny nie zrobiłem tego błędu, wyciąłem z CV informację o polonistyce, na rozmowie nie pisnąłem o niej ani słowa. Szefa zainteresowały tylko projekty i moje doświadczenie. Pracę dostałem – opowiada Tomasz Rudnicki. *Czytajmy ogłoszenia i akcentujmy kwalifikacje *

d3z4w17

Anna Piekorz, która prowadzi rekrutacje dla znanych firm, twierdzi, że rzeczywiście pracodawcy najczęściej zatrudniają jak najbardziej wyspecjalizowaną osobę na dane stanowisko. Ale jak twierdzi, wszystko zależy od ogłoszenia i tego, kogo tak naprawdę szuka firma. Zdarza się przecież, że poszukiwany jest ktoś z różnorodnym wykształceniem, wówczas specjalista może być na przegranej pozycji. Piekorz przypomina też, by ubiegając się o pracę na konkretnym stanowisku umiejętnie przedstawiać na rozmowie informacje o sobie.

- Nie może być tak, że jeśli ktoś stara się o pracę w banku zacznie prezentację od tego, że właściwie jest nauczycielem, czy lekarzem. Mówmy, że jesteśmy specjalistami od bankowości i prezentujmy dokonania, które dobrze będą widziane przez pracodawcę. Jeśli zaś szef zapyta o inne kompetencje przedstawiajmy je jako pozytywne również do pracy w banku. "Byłem nauczycielem, więc nie mam problemów, by przemawiać publicznie do większej ilości osób podczas konferencji w banku. Do tego jestem odpowiedzialny, bo odpowiadałem za dzieci w szkole. Jestem punktualny, w szkole nie mogłem się spóźniać, jestem kreatywny, bo wymyślałem autorskie lekcje." Żyjemy z jednej strony w świecie specjalizacji, z drugiej – multidyscyplinarności. Pracodawcy szukają przecież np. inżynierów, którzy są jednocześnie biologami, czy lekarzami. Szukano pracowników do portalu o artykułach budowalnych, którzy są dziennikarzami, ale też specjalistami od budownictwa. Firma nie chciała tylko dziennikarza, czy tylko speca od budowania. Dlatego
czytajmy oferty pracy, na rozmowie akcentujmy te cechy i kwalifikacje, które są przydatne dla konkretnego pracodawcy – twierdzi Anna Piekorz.

Waldemar Gorchowski

d3z4w17
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3z4w17