Prawo nie przewidziało równej oceny kilku firm
Luka w przepisach o przetargach ograniczonych sprawia, że zamawiający nie wiedzą, ile firm zaprosić do złożenia ofert, gdy kilka z nich osiągnie taką samą liczbę punktów.
16.02.2009 | aktual.: 16.02.2009 08:30
W przetargu ograniczonym zamawiający sam określa, ilu wykonawców zaprosi do złożenia ofert. Liczbę tę wskazuje w ogłoszeniu, przy czym nie może zaprosić mniej niż pięć firm i nie więcej niż 20. Jeśli wniosków o dopuszczenie do przetargu jest więcej, niż wynika to z ogłoszenia, o tym, kto przejdzie do drugiego etapu, decyduje liczba punktów przyznawanych za spełnienie warunków.
Szkopuł w tym, że przepisy nie przewidziały, iż kilka firm może osiągnąć taką samą punktację. Zamawiający stają wówczas przed poważnym dylematem - unieważniać przetarg czy też zapraszać do niego więcej firm, niż zakładali w ogłoszeniu.
Mniejsze zło
Taka sytuacja wystąpiła ostatnio w Gdańsku. Jednostka budżetowa tamtejszego urzędu miasta zorganizowała przetarg ograniczony na obsługę prawną. Jednym z warunków było wcześniejsze wykonanie co najmniej dwóch takich usług. Kancelarie, które mogły się pochwalić większą ich liczbą, dostawały dodatkowe punkty. _ Zgodnie z ogłoszeniem do złożenia oferty miało być zaproszonych pięć kancelarii, które uzyskają najwyższą punktację. Z trzema pierwszymi nie było problemu - uzyskały różną liczbę punktów. Okazało się jednak, że cztery kolejne miały ich dokładnie tyle samo _ - opowiada Patrycja Pranszke, która odpowiadała za ten przetarg.
Ponieważ przepisy nie dają odpowiedzi, co zrobić w takiej sytuacji, zamawiający musiał sam podjąć decyzję. _ Wybraliśmy mniejsze zło i zaprosiliśmy wszystkich siedmiu wykonawców, żeby nie unieważniać przetargu. Liczyliśmy się z tym, że może to spowodować protesty, gdyż zgodnie z ogłoszeniem do złożenia ofert powinno zostać zaproszonych tylko pięć kancelarii _ - tłumaczy Pranszke.
Konkurencja jest zachowana
Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych, uważa, że zamawiający postąpił słusznie, chociaż złamał postanowienia własnej specyfikacji dotyczące liczby zapraszanych wykonawców. - Nie widzę podstaw do unieważnienia przetargu. Zapraszając większą liczbę wykonawców, zamawiający nie tylko nie ograniczył konkurencji, ale nawet ją zwiększył - przekonuje. Przyznaje jednak, że przepisy nie przewidziały takiej sytuacji. _ Być może warto się zastanowić nad ich doprecyzowaniem, chociaż osobiście nie jestem zwolennikiem tworzenia kazuistycznego prawa _ - mówi.
Co może zrobić zamawiający, aby uniknąć opisanych problemów? Skoro przepisy są nieprecyzyjne, powinien sam uregulować sporne kwestie. Prostym wyjściem jest takie opisanie sposobu oceny spełniania warunków, aby móc zróżnicować punktację. Jeśli więc zamawiający daje punkt za każde zrealizowane wcześniej zamówienie, może zaznaczyć, że w wypadku równej punktacji decydować będzie np. zsumowana wartość tych inwestycji. _ Może też w ogłoszeniu zapisać, że jeśli kilku wykonawców zdobędzie tyle samo punktów, to zwiększy liczbę firm zapraszanych do składania ofert _- podpowiada Sadowy.
Co interesujące, podobną sytuację, tyle że dotyczącą oceny ofert, przepisy już przewidziały. Jeżeli dwie oferty zawierają taki sam bilans ceny i innych kryteriów, wybiera się tę z najniższą ceną. Jeśli zaś cena była jedynym kryterium, to wykonawcy, którzy zaproponowali takie same kwoty, są wzywani do złożenia ofert dodatkowych.
Sławomir Wikariak
Rzeczpospolita