Prezes Amber Gold nie chce, by złoto i gotówka trafiły do syndyka
Podejrzany m.in. o oszustwo prezes Amber Gold sprzeciwia się przekazaniu przez prokuraturę syndykowi spółki 57 kg złota i miliona złotych w gotówce, zabezpieczonych w śledztwie. Marcin P. złożył zażalenie na decyzję prokuratury; wkrótce ma się nim zająć gdański sąd.
08.01.2013 | aktual.: 08.01.2013 16:47
Prowadząca śledztwo ws. Amber Gold łódzka prokuratura okręgowa zdecydowała o przekazaniu syndykowi spółki 1 mln zł w gotówce i 57 kg złota wycenionego na ponad 9,3 mln zł, które zabezpieczono w ramach śledztwa.
- Uważamy, że jest to majątek spółki i powinien służyć zaspokojeniu wierzycieli. Od tych decyzji odwołał się podejrzany Marcin P., który stoi na stanowisku, że powinno zostać to zabezpieczone w śledztwie - powiedział we wtorek PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Dodał, że zażalenie wraz z aktami sprawy zostanie w najbliższych dniach przekazane do sądu w Gdańsku.
Łódzcy śledczy ustalili, że od początku działalności spółka Amber Gold praktycznie nie prowadziła księgowości. Choć pierwsze umowy z klientami zawierała latem 2009 roku, pierwszą osobę do prowadzenia księgowości zatrudniła dopiero w grudniu 2011 r. A i tak - zdaniem śledczych - prowadziła ona faktycznie księgowość spółek grupy OLT. Natomiast samodzielna księgowa została zatrudniona przez Amber Gold dopiero w lipcu 2012 r.
Śledczy nadal ustalają źródła finansowania spółki - skąd pochodziły środki na rozpoczęcie jej działalności i jak wydawano pieniądze. Analizowane jest ponad 230 rachunków bankowych i badane są przepływy finansowe.
Zdaniem prokuratury klienci Amber Gold byli wprowadzani w błąd co do zabezpieczenia lokat. Wydawane im certyfikaty były w zasadzie bez pokrycia, a tylko niewielką część środków z lokat przeznaczano na zakup kruszców. Jako przykład wprowadzania w błąd klientów prokuratura podała także fundusz gwarancyjny, którego prezesem była żona szefa Amber Gold - Katarzyna P. Na konto tej spółki od kwietnia ub.r. trafiać miał jeden procent lokowanych przez klientów pieniędzy; gromadzone w ten sposób środki miały zabezpieczać lokaty.
W rzeczywistości - jak ustaliła prokuratura - na rachunek spółki wpłynęło tylko pięć przelewów na łączną kwotę 229 tys. zł. Natomiast odnotowano z niego ponad 90 wypłat na sumę 160 tys. zł; praktycznie wszystkie były dokonywane za pośrednictwem karty kredytowej.
Do śledczych zgłosiło się już ponad 10 tys. osób poszkodowanych, którym spółka Amber Gold jest winna mniej więcej 500 mln zł; wciąż wpływają jednak kolejne doniesienia o popełnieniu przestępstwa. Dotąd przesłuchano już ponad 7 tys. świadków, w tym głównie pokrzywdzonych, ale także m.in. pracowników centrali i oddziałów firmy.
Ustalono, że 700 mln zł z lokat klientów spółki trafiło na rachunki w dwóch bankach, z których mniej więcej 500 mln zł szybko zostało przelane na inne cele - głównie do spółek grupy OLT oraz na wydatki związane z działalnością Amber Gold, tj. wynagrodzenia, ZUS, wynajem i kupno nieruchomości, samochodów i usługi reklamowe.
W sierpniu gdańska prokuratura przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. siedem zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej i oszustwa znacznej wartości; przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Może mu grozić do 15 lat więzienia. Marcin P. ma przebywać w piotrkowskim areszcie co najmniej do 28 lutego (sąd apelacyjny nie uwzględnił jego zażalenia na przedłużenie aresztu).
Osiem zarzutów usłyszała także jego żona - Katarzyna P. Jest ona podejrzana m.in. o naruszenia ustawy o rachunkowości. Kobieta nie przyznała się do winy, grozi jej kara do trzech lat więzienia. Zastosowano wobec niej dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju.
Śledztwo w sprawie Amber Gold jest przedłużone do 28 czerwca 2013 roku. Łódzka prokuratura bada także, czy mogło dojść do wyrządzenia szkody w mieniu portu lotniczego w Gdańsku w związku z rozliczeniami pomiędzy portem a spółką OLT Express (Amber Gold była w niej głównym inwestorem).
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia ub. roku firma ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom swoich klientów.