Próbował zabić ginekologa, bo ten "niegodnie" badał jego żonę
Na 12 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Słupsku Tomasza P. za usiłowanie zabójstwa znanego w mieście ginekologa
19.10.2012 | aktual.: 19.10.2012 10:27
*Na 12 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Słupsku Tomasza P. za usiłowanie zabójstwa znanego w mieście ginekologa. 38-latek był niezadowolony z tego, w jaki sposób ginekolog badał jego żonę. *
Sąd w orzeczeniu uwzględnił powództwo cywilne pokrzywdzonego i zasądził na jego rzecz 20 tys. zł zadośćuczynienia od oskarżonego - poinformowała PAP rzeczniczka słupskiego SO sędzia Danuta Jastrzębska. Wyrok nie jest prawomocny. Obrona prawdopodobnie wniesie apelację.
Proces aresztowanego tymczasowo Tomasza P. ruszył w maju br. i toczył się z wyłączeniem jawności ze względu na ważny interes pokrzywdzonego związany z wykonywaną przez niego praktyką lekarską.
Lekarz dwa tygodnie nieprzytomny
Do próby zabójstwa ginekologa Rafała I. doszło 11 maja ubiegłego roku wieczorem. Tomasz P. zaatakował lekarza, gdy ten wysiadał z samochodu na parkingu. Jak później ustaliła prokuratura, oskarżony wykorzystał narzędzie przypominające drewnianą pałkę.
Ginekolog został ciężko pobity. Doznał krwiaka mózgu. Przez dwa tygodnie był nieprzytomny. Przeszedł dwie operacje neurochirurgiczne. Nie widzi na jedno oko. Napastnik zniszczył mu również samochód.
Z ustaleń prokuratury wynikało, że Tomasz P. pobił ginekologa, gdyż był niezadowolony ze sposobu, w jaki lekarz badał jego żonę. Uważał, że badania te uwłaczają godności kobiety.
Twierdzi, że oglądał wtedy telewizję
Tomasza P. zatrzymano dzień po napaści na lekarza. Początkowo prokuratura zarzucała mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do 10 lat więzienia. W lipcu 2011 r., po tym, jak biegły patomorfolog napisał w opinii, że obrażenia, których doznał doktor, mogły być śmiertelne, zarzut zmieniono na usiłowanie zabójstwa.
Tomasz P. nie przyznał się w śledztwie do zarzutów. Wyjaśniał, że w czasie napaści na lekarza oglądał w domu telewizję. Zrobił sobie tylko krótką przerwę na wyprowadzenie psa i bieg po mieście. Mężczyzna nie był dotychczas karany. Biegli psychiatrzy orzekli, w chwili napaści był poczytalny.