Prof. Mączyńska: opłata za zarządzanie OFE powinna być oparta tylko na ich wynikach
Wynagrodzenie na zasadzie success fee, czyli premii za sukces, działałoby motywująco na zarządzających OFE - uważa prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Obecnie maksymalna opłata za zarządzanie w otwartych funduszach emerytalnych wynosi 3,5 proc., jest stała i niezależna od wyników. Procentowo to niewiele, ale kwoty są znaczne - wartość środków zgromadzonych w ramach OFE przekracza 270 miliardów złotych.
09.04.2013 | aktual.: 09.04.2013 10:49
Koszty funkcjonowania systemu w takiej formie ponoszone są przede wszystkim przez przyszłych emerytów. Dlatego coraz częściej mówi się o potrzebie uzależnienia wysokości opłaty za zarządzanie od wyników osiąganych przez fundusz.
- Zasada success fee działałaby motywująco na zarządzających. Niestety zwyciężyła zasada, że bez względu na wyniki ta opłata jest stała i koszty zarządzania w pełni pokrywają przyszli emeryci. Jednak nie mogą oni w geście niezgody na ten stan rzeczy wystąpić z II filaru. Uważam, że to jest niezgodne z elementarną dla gospodarki rynkowej zasadą wolnej konkurencji - przekonuje w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria prof. Elżbieta Mączyńska.
Maksymalna wysokość opłat za zarządzanie otwartymi funduszami emerytalnymi jest ustanowiona przez państwo i aktualnie wynosi 3,5 proc.
- 3,5 proc. od 270 miliardów złotych, które do tej pory zostało zgromadzonych na kontach ubezpieczonych, to nadal wysoka kwota - uważa prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Choć potrzeba walki o klientów powinna skłaniać do obniżania opłat poniżej ustawowego maksimum, rzadko tak się dzieje. Dlatego też prezes PTE proponuje przymusowe obniżenie wysokości tej opłaty. Jej zdaniem, warto rozważyć nawet całkowite odejście od opłat. Wystarczającym wynagrodzeniem byłaby sama możliwość obracania powierzonymi środkami i wypracowanymi zyskami.
- W momencie, kiedy proponowano na początku zasadę success fee, czyli opłaty proporcjonalnej do osiąganych wyników, przeciwnicy argumentowali, że na początku ilość środków zgromadzonych w OFE jest niewielka, więc byłyby to niewystarczające środki na pokrycie wszystkich kosztów - mówi prof. Mączyńska. - Ale obecnie w otwartych funduszach emerytalnych jest ponad 270 miliardów, a więc ogromna kwota. Najwyższy czas się nad tym zastanowić.
OFE istnieją od 1 stycznia 1999 r. i stanowią przymusowy tzw. II filar systemu emerytalnego. Przez 12 lat do OFE przekazywano składki w wysokości 7,3 proc. wynagrodzenia brutto. W 2011 roku rząd obniżył składkę do 2,3 proc. pensji brutto, zwiększając jednocześnie składki trafiające do ZUS. W ciągu sześciu lat ma ona jednak stopniowo rosnąć. W tym roku na konta OFE trafia 2,8 proc. z naszych pensji, a docelowo w 2017 roku będzie to 3,5 proc.