Prognozy na 2016 rok: "Sprzedawać wszystko poza obligacjami". Katastroficzne wizje szkockiego banku

Zdaniem ekonomistów RBS nie ma co liczyć na zyski z kapitału zainwestowanego w większość instrumentów na światowym rynku. Ekonomiści sugerują wstrzemięźliwość. Sianie paniki może wywołać samospełniającą się przepowiednię.

Prognozy na 2016 rok: "Sprzedawać wszystko poza obligacjami". Katastroficzne wizje szkockiego banku
Stanisław Kowalczyk/EAST NEWS
Jacek Frączyk

13.01.2016 | aktual.: 13.01.2016 11:13

"Sprzedawać wszystko poza obligacjami wysokiej jakości" - doradzili ekonomiści Royal Bank of Scotland swoim klientom, pisząc o stanie światowego rynku papierów wartościowych. Ich zdaniem nie ma co liczyć na zyski z kapitału zainwestowanego w większość instrumentów na światowym rynku. Akcje należałoby sprzedać jak najszybciej, by uniknąć dalszych strat. Ekonomiści sugerują jednak wstrzemięźliwość odnośnie wizji RBS. Sianie paniki może wywołać samospełniającą się przepowiednię.

Kursy akcji mogą według RBS spaść nawet o 20 proc., a cena ropy do 16 dolarów za baryłkę. Jeszcze rok temu ceny ropy europejskiej Brent wynosiły około 65 dolarów, a teraz kurs osiąga poziom 31-32 dolary za baryłkę. Przewidywania są więc mocno negatywne.

Zdaniem RBS sytuacja bardzo przypomina tę z okresu zaraz przed upadkiem banku Lehman Brothers, który wyznaczył początek światowego kryzysu finansowego. Swoistym "wyzwalaczem" problemów ma być tym razem spowolnienie w Chinach, które skłoni inwestorów do upłynniania aktywów z wyjątkiem obligacji wysokiej jakości, czyli tych z największymi gwarancjami spłaty.

Mimo silnych wahań w trakcie 2015 r. indeks największych spółek z giełd w Szanghaju i Shenzhen CSI300 w ciągu roku zyskał prawie 6 proc. W styczniu spadł już jednak o 15 proc.

Według RBS to dopiero początek spadków. "Chiny rozpoczęły znaczącą korektę, która przekształciła się w mechanizm kuli śniegowej" - uważa przedstawiciel banku. Inwestorzy są według banku przerażeni sytuacją na chińskim rynku i spowolnieniem w tamtejszej gospodarce, co już przekłada się na spadek popytu, który widać m.in. w cenach ropy naftowej.

Brytyjski liberalno-lewicowy dziennik "The Guardian" spytał ekonomistów o opinię na ten temat.

- Przekaz ze strony RBS jest paniczny, czego moim zdaniem nie uzasadniają bieżące wydarzenia. Ja też mam swoje obawy odnośnie stanu globalnej gospodarki, ale na panikę jeszcze za wcześnie - mówi Jonathan Portes, dyrektor Narodowego Instytutu Badań Ekonomicznych i Socjalnych dziennikarzowi "The Guardian". - Oczywiście dane makroekonomiczne wskazują, że sprawy mogą się źle potoczyć. Mocne spowolnienie Chin nie jest dobre dla Wielkiej Brytanii, czy Europy, bo stawia tamę wzrostowi. W tym sensie można powiedzieć, że to istotne, ale to jeszcze przecież nie kataklizm. Ale jeśli bieżące obawy przerodzą się w systemowe "roztopy" na rynkach finansowych, wtedy wszystkie zakłady trafi szlag - dodaje.

- Nie ma dyskusji na ten temat, że Chiny będą miały twarde lądowanie - uważa Erik Britton, dyrektor Fathom Consulting w wypowiedzi dla The Guardian. - To coś, o czym ostrzegamy od 2009 roku, a jesteśmy tego pewni od 2012 roku. Gospodarka Chin zmierza do poziomu dwuprocentowego wzrostu, a nie jak się teraz publikuje siedmioprocentowego.

- Ale większość ludzi, w tym RBS, przecenia wpływ Chin na resztę świata - mówi Britton. - To będzie miało niewielkie znaczenie dla wzrostu rozwiniętych gospodarek. Jeśli chodzi o inflację, to będzie miało swoje konsekwencje, dzięki spadającym cenom surowców i ropy.

Ma to też dotknąć producentów w Europie, bo Chińczycy zaczną obniżać ceny swoich produktów.

- Pracownicy branż, które konkurują z Chinami będą musieli zaakceptować niższe wynagrodzenia - twierdzi Britton.

- Wygląda na to, że optymizm, wskazujący na to, że globalna ekonomia przetrwa wichry, powoli zanika - uważa Chris Williamson, główny ekonomista z dostawcy danych makroekonomicznych Markit. - Obawy o to, że dług Chin może podwyższyć stopy procentowe w USA, że hojność banków centralnych musi się skończyć i że ceny towarów się zawalą są już dokuczliwe od dłuższego czasu. Teraz należy się obawiać, że staną się samospełniającą się przepowiednią - ostrzega Williamson.

- To straszne ostrzeżenie ze strony RBS, ale nie wygląda na tyle wiarygodnie, żeby przerazić inwestorów - uważa David Blanchflower, ekonomista Dartmouth College i były członek komitetu polityki pieniężnej Banku Anglii. - Jak wyjaśniał Keynes, liczy się poziom zaufania konsumentów i biznesu. Nazwał je duchami zwierząt. Wahliwość rynków jest duża, ale na wielki kataklizm się nie zanosi. Nie ma sensu straszyć rynków, żeby nie przerodziło się to w samospełniającą się przepowiednię - dodaje

- Rok zaczął się źle na rynkach akcji. Chińskie akcje wyglądają jakby były w trakcie niekontrolowanego spadania - twierdzi Blanchflower. - Teraz sprawy mają się jednak lepiej. Czy gospodarka jest w punkcie przełomu? Zobaczymy. Przed nami trudne dni, ale nie ma powodów do paniki. Przynajmniej w tym momencie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (282)