Robaka z głowy wyjąć – taka praca

Pracownicy służb medycznych miewają do czynienia z wyzwaniami nie dającymi się z niczym porównać. Kto oprócz lekarza mógłby np. pochwalić się zwycięską walką z wijącym się, ohydnym robalem, wydobytym… z ludzkiej czaszki?

Robaka z głowy wyjąć – taka praca
Źródło zdjęć: © studio.wp.pl

17.07.2013 | aktual.: 17.07.2013 13:22

Głowa, pierś, palec…

Ta operacja przeszła do historii medycyny. Rosemary Alvarez operowano w związku z guzem mózgu, bo przeprowadzone badania wskazywały na takie właśnie schorzenie. Okazało się jednak, że – w pewnym sensie – nie jest tak źle. Mózg jest zdrowy, tyle tylko, iż… w głowie pacjentki zagnieździł się obrzydliwy pasożyt. Usunięto go i objawy choroby ustąpiły.

Robak zalągł się w głowie pani Alvarez najprawdopodobniej wskutek niedostatecznej higieny – wystarczyło nie umyć rąk po kontakcie z jakimś zwierzęciem. Ale lekarze i pielęgniarki muszą też często interweniować, gdy związek między działaniem pacjenta a zaistniałą ekstremalną sytuacją jest o wiele bardziej bezpośredni.

Pacjenci z butelkami, kluczami, nożyczkami, powkładanymi w różne otwory ciała, nie od dziś stanowią sensację tabloidów i internetu. Zdarzają się też ponoć amatorzy (i amatorki) mocnych wrażeń seksualnych, z piłkami tenisowymi w pochwie czy też słoikami w odbycie. Krążą niebywałe historie, jak ta o kobiecie, która dostała infekcji narządów płciowych, a lekarz wyciągnął jej „stamtąd”… kawałek kiełbasy. Trwa też dyskusja, które z prezentowanych w sieci zdjęć są autentyczne, a które to fotomontaż.

Można je obejrzeć jako chwilową sensację, wzruszyć ramionami i po kilku minutach zapomnieć. Co innego, gdy z podobnymi porażającymi sytuacjami mamy do czynienia w pracy, i od naszej reakcji zależy zdrowie lub nawet życie poszkodowanego. Tak jak to bywa w przypadku lekarzy i pielęgniarek.

Guru ratownictwa górskiego, niedawno zmarły Zdzisław Trella chętnie opowiadał niezwykłe historie z życia pracownika służb medycznych. Nieżywy człowiek bez najmniejszych obrażeń, tylko z urwanym jednym palcem, albo inny, z rozpłataną klatką piersiową, jak od ciosu siekierą – co im się stało? W obu przypadkach przyczyną śmierci był piorun. Ratownikom zdarzało się też np. reanimowanie pacjentki z temperaturą… 34 stopni, która topiła się w zimnym potoku. Albo ofiar przysypanych lawiną, w przypadku których są dwa wyjścia: albo znajdzie się je bardzo szybko, i wtedy są szanse na przeżycie, albo zginą pod grubą warstwą śniegu.

Bomby z opóźnionym zapłonem

Lekarzy najbardziej dziwią sytuacje, w których do organizmu człowieka dostaje się ciało obce, ale przez dłuższy czas nie wywołuje to żadnych skutków. Tak było w przypadku Brytyjczyka, który przez 10 lat chodził sobie po świecie nieświadomy, że w jego wnętrznościach tkwi… plastikowy widelec. Długi na 20 cm sztuciec został przez niego połknięty, ale człowiek ów sądził, że został wydalony naturalną drogą. Okazało się, że jest inaczej, dopiero wówczas, gdy zaczęły się silne bóle brzucha i wymiotowanie krwią. Uratowano go, ale do najgorszego brakowało niewiele.

Inny przypadek, opowiadany przez emerytowaną pielęgniarkę, zdarzył się dawno temu na wsi, daleko od szpitala. Mężczyzna brał udział w bójce, otrzymał kilka ciosów, ale nic wielkiego mu się nie stało. Po kilku tygodniach nagle zaczął słabnąć. Tracił przytomność, musiał leżeć w łóżku. Badania mózgu nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Przyczynę odkrył przypadkowo lekarz, który słyszał kiedyś o podobnym przypadku. Był nią… ząb, najpewniej już wcześniej chory i osłabiony, który po uderzeniu pięścią złamał się i nie wyleciał na zewnątrz, lecz wpadł uderzonemu do tchawicy. Szybka akcja przyniosła skutek i pacjent wrócił do zdrowia.

Małe jest groźne

Na zdjęciach rentgenowskich, często wykonywanych rutynowo bądź z zupełnie innej przyczyny, możemy oglądać widoczne w czaszkach, w żołądkach czy też w narządach płciowych najrozmaitsze przedmioty. Takie jak klucze, gwoździe, pilniki, druty czy nawet… telefony komórkowe. Przedmioty te badanie rtg pozwala zidentyfikować, a lekarzom pozostaje ich usunięcie – w ramach wykonywanej pracy.

Trzeba jednak pamiętać, że większy problem bywa z ciałami obcy mi, których rentgen nie wykryje. Tak będzie np. w przypadku ziaren zbóż, które mogą dostać się do ucha, przede wszystkim osobom pracującym w rolnictwie. Zdarzały się też przypadki wpadnięcia do ucha drobin z drzewa albo owadów – to z kolei zagraża ludziom pracującym w otoczeniu drzew i roślin, na przykład drwalom lub leśnikom. Również ciało obce z tworzywa sztucznego nie zostanie wykryte podczas badania rentgenowskiego.

Szczególnie niebezpieczne, a przy tym bolesne, jest dostanie się do wnętrza organizmu – przede wszystkim do ucha – owada lub robaka. Nie dość, że jest żywy, a więc porusza się, potęgując ból, to jeszcze… może ugryźć lub użądlić. Intruza można unieszkodliwić, wpuszczając do ucha nieco płynnego tłuszczu, np. parafinowego oleju.

Nie wolno jednak na tym poprzestać. Robak jest już wprawdzie nieżywy, niemniej wciąż pozostaje wewnątrz organizmu. Dlatego trzeba udać się do lekarza, który przeprowadzi operację płukania. Mała nieruchoma kropka w wodzie będzie znaczyła, że operacja się powiodła. Nie jest to może przyjemne, ale trzeba pamiętać, że lekarze i pielęgniarki już nie takie rzeczy widzieli. O czym możemy się przekonać, słuchając ich opowieści lub zaglądając do sieci.

TK ,JK,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)