Rocznica "czarnego czwartku". Decyzja Banku Szwajcarii kosztowała Polaków ogromne pieniądze

Dokładnie rok temu za franka szwajcarskiego trzeba było zapłacić nawet ponad 5 złotych.

Rocznica "czarnego czwartku". Decyzja Banku Szwajcarii kosztowała Polaków ogromne pieniądze
Źródło zdjęć: © AFP | JEAN-CHRISTOPHE BOTT / POOL / AFP

15.01.2016 | aktual.: 19.01.2016 18:13

5,19 złotego - nawet tyle trzeba było przed rokiem zapłacić za franka szwajcarskiego. 15 stycznia 2015 roku na długo zapadnie w pamięci polskich kredytobiorców, a także inwestorów obecnych na rynku forex.

"Czarny czwartek" - takie tytuły dominowały przed rokiem na czołówkach serwisów internetowych, które informowały o tym, że frank szwajcarski gwałtownie umocnił się do złotego, przekraczając kurs 5 złotych. Dla wszystkich był to szok, bo tak dynamiczna zmiana notowań oznaczała osłabienie polskiej waluty wobec franka o około 40 procent z dnia na dzień. Również wobec euro szwajcarska waluta umocniła się do pułapu najwyższego w historii europejskiej waluty.

Tak dynamiczna zmiana była efektem niespodziewanych działań banku centralnego Szwajcarii. Rano szef tej instytucji Thomas Jordan poinformował, że bank nie będzie dłużej bronił kursu 1,20 euro wobec franka. Dla rynków finansowych był to totalny szok. Kurs 1,20 od 2011 roku był bowiem wskazywany jako poziom, którego Bank Szwajcarii będzie pilnował za wszelką cenę.

W opublikowanym wówczas oświadczeniu bank stwierdził, że limit w wysokości 1,20 wprowadzono, by chronić szwajcarską gospodarkę przed spowolnieniem. Chodzi o to, że Szwajcaria jest uzależniona od eksportu, w związku z czym mocny frank szkodzi firmom sprzedającym towary za granicę. 15 stycznia 2015 roku Bank Szwajcarii oficjalnie uznał, że taka obrona waluty przed umocnieniem nie jest już uzasadniona.

Co jednak ciekawe, wśród ekonomistów od razu pojawiły się opinie, że bank zmienił swoją politykę, bo uległ presji spekulantów na rynku walutowym i po prostu nie zdołał obronić swojej waluty.

Wskazał na to w rozmowie z CNBC Adam Myers, strateg walutowy z banku Credit Agricole - już w grudniu 2014 roku można było zaobserwować dziesięciokrotnie wyższy niż zwykle napływ franków do szwajcarskiej gospodarki (34 miliardy franków), co niejako zmusiło władze banku centralnego do porzucenia bronionego wcześniej kursu. I jak dodaje, 15 stycznia "rynek zaczął się poruszać jeszcze na minutę lub wcześniej przed ogłoszeniem komunikatu". - Dużo ludzi stanowiących część z tych 34 miliardów zarobiło olbrzymie pieniądze - zauważył Myers.

Kwota około 5 złotych za franka oznaczała spełnienie najgorszych koszmarów dla ponad 700 tysięcy Polaków, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w tej walucie. Dynamiczny skok franka oznaczał nie tylko wzrost raty kredytowej w przeliczeniu na złote, ale przede wszystkim wzrost całkowitego zadłużenia. W wielu przypadkach jeszcze przed 15 stycznia 2015 roku wartość długów przekraczała wartość nieruchomości. W praktyce oznacza to, że wiele osób nie miało możliwości, by sprzedać swoje mieszkania, bo uzyskane środki nie pozwoliłyby na spłatę całości zadłużenia. Na szczęście, w kolejnych dniach kurs franka się uspokoił i powrócił w okolice 4 złotych.

Sytuacja posiadaczy kredytów we frankach szwajcarskich od wielu miesięcy wzbudza duże emocje polityczne. Prezydent Andrzej Duda ma w piątek złożyć projekt ustawy o pomocy frankowiczom. Więcej na ten temat w money.pl.

Ale mocny skok franka szwajcarskiego to nie tylko problemy kredytobiorców, ale również osób, które postanowiły inwestować oszczędności na rynku walutowym forex. Dla wielu z nich 15 stycznia 2015 roku okazał się katastrofalny w skutkach. Nie dość, że niektórzy stracili całe oszczędności, to jeszcze do dzisiaj niektóre biura maklerskie domagają się od nich zapłaty powstałych wówczas debetów. Cały mechanizm tego zjawiska opisaliśmy dokładnie w money.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)