Rolnik stracił słomę na zimę. "Prawie tysiąc balotów poszło z dymem"
W Wójcinie (woj. kujawsko-pomorskie) spłonął stóg słomy należący do miejscowego rolnika. Na polu pracowało sześć zastępów straży pożarnej. Poszkodowany twierdzi, że doszło do podpalenia, które było efektem wieloletniego nękania.
Jak donosi "Gazeta Pomorska" w nocy z 23 na 24 września 2025 r. w Wójcinie (gm. Piotrków Kujawski) wybuchł pożar stogu słomy. Ogień zauważyła matka rolnika, która w wyniku zdarzenia doznała silnego stresu i wymagała pomocy medycznej. Na miejsce wezwano straż pożarną oraz pogotowie ratunkowe.
Czekali na tira z towarem za tysiące złotych. To do nich przyjechało
Spłonął cały zapas słomy
Prawie tysiąc balotów poszło z dymem. Nie mamy nic, a utrzymujemy 200 sztuk bydła, w tym sto krów mlecznych - przyznał Tomasz Marek, właściciel gospodarstwa, w rozmowie z gazetą.
Jak przyznaje, dzień przed wybuchem pożaru ścinali kukurydzę pod stogiem i w ten sposób "odsłonili dostęp do niego od drogi publicznej".
Według niego to nie pierwszy taki incydent. Mężczyzna podkreślił, że od czterech lat jego rodzina jest nękana. Dzień przed pożarem ktoś zniszczył im sieczkarnię, wrzucając do kukurydzy stalowe pręty.
OSP Piotrków Kujawski poinformowała, że spłonął cały zapas słomy i siana. Straty są ogromne, a rolnik nie ma czym karmić zwierząt.
Rolnik twierdzi, że to podpalenie. Służby sprawdzają
Marek podejrzewa, że stóg został podpalony. Twierdzi, że ktoś oblał słomę łatwopalną cieczą. Policja prowadzi dochodzenie, a funkcjonariusze byli na miejscu zarówno przed, jak i po pożarze.
Rolnik zorganizował już miejsce u sąsiada na słomę, którą zaoferowali mu inni mieszkańcy. Podkreśla, że otrzymuje wiele telefonów z propozycją pomocy i jest wdzięczny za wsparcie.
Na miejscu przez cały dzień pracowało sześć zastępów straży pożarnej, które dogaszały pogorzelisko. Akcja była trudna ze względu na rozmiar zniszczeń i konieczność zabezpieczenia terenu.
Pożar słomy i agresywny rolnik w Obroczu
Do pożaru na polu doszło również w sierpniu 2025 r. w Obroczu (woj. lubelskie). Straży z OSP KSRG Zwierzyniec ruszyli alarmowo do pożaru słomy, ale ostatecznie wcale nie gasili ognia.
Właściciel terenu zachowywał się agresywnie i, według świadków, trzymał widły, uniemożliwiając strażakom interwencję. Dopiero po przybyciu patrolu policji możliwe było bezpieczne gaszenie pożaru tłumnicami.