- Mogliśmy tylko stać i obserwować, jak dorobek życia znika w oczach. 15 minut. I już było po biznesie, cały spłonął - opowiada Andrzej Malewski. Jest przed 30-tką, w podwarszawskiej miejscowości prowadzi pasiekę. Wraz z żoną sprzedaje miody. A w zasadzie sprzedawał, bo kilka dni temu majątek ich życia strawił ogień.