Słaby złoty zaboli kredytobiorców
18.10.2008 09:02
Coraz wyższe raty i tysiące osób, których nie stać na spłacanie kredytów hipotecznych zaciągniętych w obcych walutach. Coraz droższe wakacje zagraniczne i nieopłacalne zakupy w USA czy Europie. Taki może być scenariusz w Polsce, jeśli osłabienie złotego okaże się długotrwałym efektem kryzysu finansowego.
Chaos na rynkach i realną groźbę recesji gospodarczej na całym świecie coraz mocniej odczuwają klienci naszych banków, którzy spłacają kredyty we frankach, dolarach, euro czy japońskich jenach. Polski złoty w ostatnich dniach mocno traci na wartości, a wraz z tym systematycznie rosną płacone przez nas co miesiąc raty. Wczoraj za franka płacono już średnio 2,36 zł, czyli o 36 groszy więcej niż jeszcze na przełomie lipca i sierpnia. Również kurs dolara czy euro poszybował w górę. Amerykańska waluta kosztuje już 2,66 zł, aż o 25 proc. więcej niż jeszcze latem tego roku.
Słabnący złoty to duży problem dla osób spłacających kredyty w walutach obcych. Na mieszkania pożyczyliśmy już ok. 80 mld zł we frankach, euro, dolarach oraz jenach. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że ponad 60 proc. kredytów pod zastaw nieruchomości jest udzielanych w walutach obcych. W najgorszej sytuacji są osoby, które zaciągnęły kredyt hipoteczny pod koniec lipca, gdy frank kosztował ok. 2 zł. W przypadku kredytu na 300 tys. zł ich rata w październiku wynosi już o ok. 300 zł więcej niż jeszcze w sierpniu. A do tego zadłużenie wzrosło w wyniku umocnienia się franka o ok. 54
Polecamy: » Zobacz raport "Czy kryzys dotknie Polskę?" » Chcesz wziąć kredyt? Porównaj oferty banków » Zobacz raport "Bankructwa banków na świecie" src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1474239600&de=1474299000&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=USDPLN&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=CHFPLN&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=1"/>
tys. zł - z 300 do 354 tys. zł.
Tak szybki spadek wartości złotego miał miejsce dziesięć lat temu, gdy kryzys finansowy uderzył w Rosję. Wtedy również nasza waluta leciała w dół o kilkanaście procent w ciągu kilku dni. Dlatego też ostatnie wahania na rynku to duży szok, bo złoty umacniał się systematycznie od ośmiu lat, a najszybsze tempo wzrostu wartości notował od 2005 r. Mocny do tej pory złoty zaczyna słabnąć, bo kryzys finansowy zatacza coraz szersze kręgi. Dotarł już do Rosji i Ukrainy, gdzie banki wprowadzają dziennie limity wypłat środków z kont lub wręcz nie pozwalają swoim klientom wycofać pieniędzy.
Pod koniec tego tygodnia kryzys dotarł na Węgry, gdzie zapanowała kompletna zapaść systemu pożyczek międzybankowych. Kraj musiał ratować Europejski Bank Centralny, pompując w niego 5 mld euro pożyczki. W związku z kryzysem węgierskie ministerstwo finansów obniżyło wczoraj prognozę wzrostu gospodarczego na przyszły rok z 3 do zaledwie 1,2 proc. To kiepskie wieści dla naszego kraju.
_ Przez pryzmat tego, co dzieje się na Węgrzech, inwestorzy patrzą teraz na cały region _ - mówi Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion. Z kolei polskie ministerstwo finansów zdaje się ignorować problem, bo cały czas podtrzymuje zapisaną w ustawie budżetowej prognozę wzrostu PKB o 4,8 proc. w 2009 r. Według naszego rządu polska gospodarka, a wraz z nią waluta mają się świetnie.
Niestety inne zdanie mają niezależne instytuty badawcze oraz banki, które w najbardziej optymistycznych scenariuszach zakładają wzrost PKB w przyszłym roku na poziomie 4 proc. Te prognozy do serca wzięli sobie inwestorzy, którzy w ostatnich dniach panicznie wyprzedają polskie akcje, obligacje oraz naszą walutę. A może być jeszcze gorzej.
_ Jeżeli kryzys rozleje się dalej na Czechy czy Słowację, to w ślad za tym również nasza waluta może jeszcze bardziej stracić na wartości _ - ostrzega Kuczyński. Kondycja innych państw w regionie ma bowiem ogromne znaczenie dla postrzegania polskiego rynku. Dowód? Informacje o kłopotach na rynku węgierskim już dwukrotnie spowodowały osłabienie się złotego.
Według pesymistycznego scenariusza kurs franka może skoczyć nawet do 2,50 zł do końca roku. Analitycy pocieszają, że nie powinien dalej rosnąć, a w przyszłym roku złoty powinien się umocnić w stosunku do franka do 2,2-2,3 zł. Dlatego też osoby, które spłacają kredyt we frankach i z przerażeniem obserwują, jak obecnie rosną raty, nie powinny na razie podejmować decyzji o przewalutowaniu.
Warto też pamiętać, że taka operacja wiąże się również z kosztami tzw. spreadu, czyli różnicy kursowej kupna i sprzedaży, na jakiej zarabia bank. W przypadku zamiany waluty z franka na złote sięga ona nawet do 5-6 proc. kwoty zadłużenia. Przykładowo więc, zamieniając dzisiejszy kredyt na 300 tys. zł we frankach na złotówki, zapłacimy dodatkowo ok. 15 tys. zł. Ta kwota spokojnie wystarczy nam nawet na kilkanaście miesięcy wyższych spłat raty kredytu
Eksperci uspokajają, że złoty dostał chwilowej zadyszki i wszystko powinno wrócić do normy w najbliższych miesiącach. Paweł Majtkowski, analityk z firmy doradczej Expander, radzi zostać przy franku.
_ W najbliższym czasie złotówka powinna się umacniać, a w perspektywie naszego wejścia do euro frank może spaść nawet poniżej 2 zł _- uważa Majtkowski. Również osoby, które dopiero teraz chcą wziąć kredyt na mieszkanie, powinny zadłużyć się we frankach.
Mimo wzrostu marż (w niektórych bankach na kredyty we frankach sięgają one już blisko 3 proc.) raty są o co najmniej kilkaset złotych mniejsze niż kredytów w rodzimej walucie. Jeśli bowiem prognozy naszych bankowców się sprawdzą i w przyszłym roku złoty rzeczywiście się umocni, to raty osób biorących teraz kredyt w walucie obcej spadną. A kto nie lubi ryzyka, zawsze może wziąć kredyt w złotówkach, a wtedy niestraszne będą mu notowania naszej waluty. Zwłaszcza, że w przyszłym roku prawdopodobnie czeka nas przynajmniej kilka obniżek stóp procentowych w Polsce.
Tomasz Dominiak, Współpr. M. Olczak
POLSKA Dziennik Zachodni