Trwa ładowanie...

Spowiedź dyrektora łapówkarza: Jesteś w polityce to masz pieniądze i bogatych kolegów

Sam wziął 5 milionów złotych łapówek za ustawianie rządowych przetargów informatycznych. W zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary Andrzej M. (40 l.) zaczął jednak sypać w śledztwie. Czy jego zwierzchnicy mają się czego bać? Sądząc po tym, co uważa na ich temat - chyba tak.

Spowiedź dyrektora łapówkarza: Jesteś w polityce to masz pieniądze i bogatych kolegówŹródło: Fotolia, fot: pkstock
d3o3zzj
d3o3zzj

Andrzej M. po wyjściu z aresztu prowadzi bloga w internecie. Pisze głównie o informatyzacji. Jest w tej branży niekwestionowanym ekspertem, ale też niestety perfidnym łapówkarzem. Nie oszczędza polityków Jeden z wpisów Andrzej M. poświęcił polityce i ludziom, którzy w niej robią kariery. Nie zostawia na nich suchej nitki.

Czy są jeszcze tacy politycy, którzy byliby w stanie uprawiać sztukę rządzenia dla wspólnego naszego dobra? Może są... tylko ja ich jeszcze nie spotkałem, nawet w telewizorze - pisze na swoim blogu były dyrektor Centrum Projektów Informatycznych MSWiA.

Pieniądze dają władzę. Dla Andrzeja M. sytuacja jest oczywista. Kto ma pieniądze – ma kolegów. A kto ich nie ma, jest ciągle potrzebującym i kolegów nie ma. Jeśli wówczas zaangażujesz się w politykę, zaczynasz stanowić „narzędzie trendów biznesowych”. Zaczynasz mieć licznych wpływowych kolegów. Gdy angażujesz się bardziej, „liczą się z tobą, niekiedy werbują cię, co skutkuje rozkwitem umówionego biznesu”.

A co, jeśli trafiasz do rządu? Tu Andrzej M. nie ma żadnych wątpliwości - jak masz posadę i „pociągającą perspektywę protekcji oraz bardzo wielu majętnych nierzadko kolegów”, to „masz pieniądze i nieograniczoną oraz nieskrępowaną perspektywę ich zwielokrotniania, niekoniecznie dla dobra nas wszystkich”.

I jak w świetle tych wyznań uwierzyć, że nikt mający większą od niego władzę nie wziął łapówki za przetargi informatyczne?

d3o3zzj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3o3zzj