Streżyńska musiała odejść. Powód? Nie przyjęła oferty "nie do odrzucenia bez konsekwencji" od Gowina
Nie cichną spekulacje na temat przyczyn odwołania Anny Streżyńskiej - jedynego bezpartyjnego i najwyżej ocenianego ministra w rządzie PiS. Nowe światło na sprawę rzuca twitterowy wpis samej Streżyńskiej, która napisała, że dostała od partii Porozumienie propozycję. Chodziło o wstąpienie do nowej partii Jarosława Gowina.
17.01.2018 | aktual.: 17.01.2018 14:33
"PiS wcale ode mnie tego nie żądał" - napisała Streżyńska w odpowiedzi na pytanie, czy partia rządząca uzależniła jej dalsze trwanie na fotelu ministra cyfryzacji od przyjęcia legitymacji partyjnej.
"Propozycja taka (nie do odrzucenia bez konsekwencji) padła od Porozumienia" - ujawniła była minister. "Możliwe, że bym się uratowała, próbując wstąpić do PiS, ale nie umawiałam się na partyjność tylko na pracę, więc nawet mi nie przyszło do głowy próbować" - podkreśliła.
Wojciech Wybranowski z "Do Rzeczy" poprosił Streżyńską, o jasną deklarację, czy straciła pracę w resorcie m.in dlatego, że nie wstąpiła do partii Gowina.
"Nie. Straciłam poparcie dla własnej osoby i podział koalicyjny resortów w nowym rządzie doprowadził do zmiany decyzji o obsadzie resortu" - odparła.
Chwilę wcześniej Streżyńska napisała, że "nie warto było" wejść do partii, żeby zwiększyć szanse na przeprowadzenie reform. "Pracowałam dla wszystkich, a nie dla jakiejś opcji. Resort był otwarty i apolityczny" - stwierdziła.
Dyskusja na temat przyczyn odwołania Streżyńskiej rozgorzała na dobre po tym, gdy sama napisała o "4 miesiącach wysadzania Ministerstwa Cyfryzacji w powietrze".
Współpracownicy Streżyńskiej w resorcie powiedzieli anonimowo Wirtualnej Polsce, że chodziło o szykany, jakie ją spotkały po tym, jak odmówiła wstąpienia do jednej z partii tworzących koalicję rządową.
"Wysadzanie ministerstwa" miało polegać na torpedowaniu działań minister, robieniu jej na złość, podsycaniu plotek, że za chwilę wyleci z rządu.
Pozbawiona zaplecza partyjnego, po zapowiedzi rekonstrukcji rządu Streżyńska zupełnie straciła siłę przebicia. Jak wyjaśnili współpracownicy minister, "gowinowcy, ziobrowcy i pisowcy zaczęli bronić swoich resortów jak chłop zagrody", a Anna Streżyńska została sama.