Szczyt w Paryżu a sprawa polska
W pierwszym odruchu możemy cieszyć się, że w weekend w Paryżu poległ pomysł tworzenia specjalnego europejskiego funduszu na rzecz ratowania systemu bankowego.
06.10.2008 | aktual.: 06.10.2008 08:50
Przegląd dnia
Bo dlaczego Polska miałaby wpłacać do niego jakąkolwiek składkę - choćby proponowane 3 proc. PKB od każdego z państw - skoro nasze banki, jak zewsząd słyszymy, mają się świetne i akurat im żaden ratunek nie jest potrzebny? Jeśli niektóre banki za naszą zachodnią granicą nawarzyły sobie piwa, to niech je teraz same wypiją. A jeśli już ktokolwiek ma im pomagać, to niech to będą ich własne rządy, a nie nasz, prawda?
W drugim odruchu powinna najść nas jednak refleksja. Primo, samo skupienie toksycznych aktywów od banków lub ich wsparcie kapitałowe nie musi oznaczać zaprzepaszczenia pieniędzy. Gdy sytuacja się ustabilizuje, aktywa mogą stracić dużą część swojej toksyczności i dać całkiem przyzwoity zysk, a udziały w uratowanych bankach mogą okazać się dużo więcej warte niż obecnie. Secundo, nasz system bankowy nie jest samotną wyspą i skutki kryzysu też odczuwa - żeby tylko wspomnieć kłopoty z pozyskaniem franków na wypłatę kredytów. Eskalacja problemów nie jest w niczyim interesie, także nie w naszym, więc trzeba zrobić wszystko, żeby jej zapobiec. Tertio, kryzys finansowy wpędza Starą Europę w recesję i nam też powinno zależeć, żeby była ona jak najłagodniejsza. Inaczej i z naszą gospodarką może być krucho.
Nie miejsce tu na podliczanie bilansu strat i korzyści. Dobrze jest jednak uświadomić sobie, że sprawa z ratowaniem europejskich banków nie jest tak czarno-biała, na jaką wygląda.
Tomasz Goss-Strzelecki
Tekst z kolumny nr 2 Gazety Giełdy Parkiet