Szef NBP proponuje, by Polska nie wchodziła do ERM2

Polska powinna domagać się, by przed wejściem do strefy euro zwolniono nas z konieczności pozostawania w tzw. wężu walutowym ERM2 - uważa szef NBP Marek Belka. Zdaniem prezydenta uzyskanie "ekstra warunków" przed przyjęciem wspólnej waluty jest możliwe.

Szef NBP proponuje, by Polska nie wchodziła do ERM2
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

04.04.2013 | aktual.: 05.04.2013 07:49

W czwartek w Pałacu Prezydenckim odbyła się debata "Jak trwale spełnić kryteria nominalne strefy euro?". Eksperci zwracali uwagę, że Polska przed przyjęciem wspólnej waluty potrzebuje reform, które uelastycznią nasz budżet, tak by można było reagować na niespodziewane kryzysy (np. zwiększając wydatki, ale nie przekraczając przy tym progów ostrożnościowych).

W debacie nie brakowało głosów, że silnej gospodarce waluta euro nie jest potrzebna, a także wskazujących na konieczność poczekania z przystąpieniem, aż sama strefa euro się "wyremontuje". Większość ekonomistów oceniła jednak, że przyjęcie euro byłoby korzystne dla Polski.

- Bardzo nie lubię systemu ERM2, uważam, że powinniśmy mówić o tym, że to jest bardzo poważna bariera, która uniemożliwi Polsce wchodzenie do strefy euro - mówił Belka. - Polska powinna jasno mówić, że nie wchodzi do ERM2. Chcecie nas w strefie euro, zaproście, ale bez tego kryterium - przekonywał. - Bezczelne? Trzeba być bezczelnym - dodał.

ERM2 określane jest przedsionkiem wspólnotowej waluty. Objęcie tym kryterium oznacza, że wahania kursu waluty krajowej nie mogą być wyższe niż +/- 15 proc. w stosunku do euro przez minimum 2 lata.

Prezes NBP wyjaśniał, że wejście Polski do tego mechanizmu jest bardzo niebezpieczne, bo mamy duży rynek walutowy (większy niż Brazylia), a zadeklarowanie obrony kursu złotówki w określonym przedziale wystawia nas na potencjalne ataki spekulacyjne.

- Gdybyśmy zdeklarowali, jaki jest graniczny kurs waluty, którego musimy bronić, to na pewno rynek chciałby to sprawdzić. To jest tak, jakbyśmy zapraszali do spekulacji wszystkich inwestorów na całym świecie - tłumaczył.

Belka przyznał, że zdaje sobie sprawę, że zapisy traktatowe UE wykluczają możliwość wejścia do strefy euro bez wchodzenia do ERM2, ale - jak podkreślił - zawsze jest możliwość elastycznej ich interpretacji.

Jego zdaniem, gdyby ze względów politycznych Szwedzi zdecydowali, że chcą wejść do strefy euro, rozłożono by im czerwony dywan i powiedziano: "zapomnijmy o ERM2". - Czekam na taką sytuację w przypadku Polski - powiedział Belka.

Prezydent Bronisław Komorowski ocenił, że możliwe jest otrzymanie "ekstra warunków" przystąpienia do strefy euro. Zastrzegł, że może się to jednak wydarzyć tylko wtedy, gdy spełnimy podstawowe kryteria konwergencji, a poza tym będziemy atrakcyjni dla "17" nie tylko jako partner polityczny, ale również gospodarczy. - Jest perspektywa czerwonego dywanu, ale na nią trzeba mocno zapracować - stwierdził.

Pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro Jacek Dominik przyznał, że kryterium kursowe jest w tej chwili bardzo trudne do spełnienia. - Potrzebujemy mniej więcej trzech lat pewności, że to kryterium zaczynamy spełniać na trwałe. Minimum dwa lata musimy być w systemie ERM2 i do tego musimy mieć pewność, że wszystkie kryteria będą przez nas spełniane trwale w kolejnych latach bez większych problemów już po wstąpieniu do systemu ERM2 - podkreślił.

Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polski Ryszard Petru uważa, że pozostawanie w ERM2 nikomu nie służy, ale Polska nie ma na forum UE takiej siły, by udało się jej doprowadzić do zniesienia tego kryterium.

Ekspert zwrócił uwagę, że czynnik kursu walutowego w istotny sposób wpływa na inflację i dług publiczny (jego część jest denominowana w walutach obcych). - Mamy bardzo ograniczone pole manewru, przy całym szacunku dla siły NBP, aby w warunkach skrajnych dług i inflację opanować - podkreślił.

Były minister finansów Grzegorz Kołodko podkreślał, że przed przyjęciem wspólnej waluty kluczowa będzie batalia dot. tego, jaki będzie kurs wymiany złotówki na euro. - Będziemy pod wielkim naciskiem zagranicy, zwłaszcza Niemiec i Francji oraz lobbystów złej sprawy w Polsce, żeby złoty był jak najsilniejszy - przewidywał.

Tymczasem - jak wskazał - aby polski eksport był opłacalny, a gospodarka konkurencyjna, nasza waluta nie powinna być ani silna, ani słaba. Kołodko uważa, że optymalnym kursem byłoby 4,2 zł za euro.

Szef komisji finansów publicznych Dariusz Rosati przekonywał, że przystąpienie do wspólnej waluty jest korzystne zarówno politycznie jak i ekonomicznie.

Samą likwidację kosztów transakcyjnych związanych z wymianą waluty oszacował na 8-11 mld zł rocznie. Wskazał też na niższe stopy procentowe w strefie (tańszy kredyt), a także brak kosztów zabezpieczania się przed ryzykiem kursowym. Rosati szacuje, że wszystko to razem może dać gospodarce nawet od 1,5 do 2 proc. PKB dodatkowo.

Źródło artykułu:PAP
europolska w strefie eurobelka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)