Tak firmy walczą z nałogowcami
Przerwy na papierosa zajmują pracownikowi średnio 40 minut z ośmiogodzinnego dnia pracy. W skali roku oznacza to blisko 20 dni pracy „puszczonych z dymem”. Straty finansowe wynikające z zatrudnienia jednego palacza mogą zatem sięgać nawet do kilku tysięcy złotych rocznie.
14.07.2014 | aktual.: 15.07.2014 09:40
Przerwy na papierosa zajmują pracownikowi średnio 40 minut z ośmiogodzinnego dnia pracy. W skali roku oznacza to blisko 20 dni pracy „puszczonych z dymem”. Straty finansowe wynikające z zatrudnienia jednego palacza mogą zatem sięgać nawet do kilku tysięcy złotych rocznie.
Ile firmy tracą?
- Dla przykładu, godzina pracy osoby zarabiającej 2 tys. zł netto to 12,50 zł. Załóżmy, że wychodzi na papierosa pięć razy dziennie, na 10 minut, czyli 50 minut każdego dnia nie pracuje, co daje kwotę 10,42. Miesięcznie jest to już 208,40 zł, a rocznie 2 500,80 zł. Łatwo policzyć jakie są koszty, jeśli takich pracowników jest 10 czy 100 – mówi Leszek Zając z firmy Alan Systems, produkującej komputerowe systemy analizy czasu pracy.
To, że pracownika nie ma przy biurku kiedy pali, nie jest jedynym problemem. Nałogowi palacze mają bowiem również problemy z koncentracją, wykazują wyższy poziom stresu, są mniej zdyscyplinowani. Ponadto obecność osób palących na terenie przedsiębiorstwa może przyczyniać się również do konfliktów między palącymi i niepalącymi. Prawdopodobnie dlatego większość Polaków popiera zakaz palenia w miejscu pracy.
Dopłata do pensji
Coraz częściej również pracodawcy włączają się do walki z tym problemem, a ich pobudki i sposoby walki z nałogiem pracowników są różne.
– Właściciel firmy był nałogowym palaczem. Przeszedł poważną operację płuc – mówi Małgorzata Jaromska, szefowa kadr w firmie Promotech. – Teraz stara się zachęcić innych do zerwania z nałogiem i promuje tę myśl w naszym zakładzie – dodaje.
Jak? Płacąc pracownikom za niepalenie. Ci z załogi, którzy zadeklarowali, że całkowicie zrywają z nałogiem, dostają co miesiąc dodatek do wynagrodzenia w wysokości 100 zł. Pozostali po 20 zł miesięcznie, ale są zobligowani do powstrzymywania się od palenia w czasie pracy. Na dymek mogą sobie pozwolić tylko podczas piętnastominutowej przerwy. Ci, którzy w ogóle nie zamierzają rozstawać się z nałogiem, nie dostają nic.
Albo odpracujesz, albo niższe wynagrodzenie
Tak dobrze nie jest w mazowieckim urzędzie marszałkowskim. Urzędnicy dostali ultimatum: albo odpracowują czas spędzony na dymku, albo dostają niższe wynagrodzenie.
– Pracodawca ma płacić za pracę, a nie przerwy w pracy na papierosa. Takiej sytuacji tolerować nie można, zwłaszcza że urząd utrzymuje się ze środków publicznych. Nie widzimy potrzeby, aby podatnicy płacili za czas, w którym urzędnicy wychodzą zapalić – mówi Waldemar Kuliński, sekretarz województwa i dyrektor Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego.
Podkreśla również, że urząd nie chce ograniczać niczyjej wolności i jeśli pracownik chce palić papierosy, może wyjść z pracy. Musi jednak ten czas odpracować. - To chyba rozwiązanie uczciwe dla obu stron? Tym bardziej, że w przypadku osób palących kilka papierosów dziennie, możemy mówić nawet o godzinnej absencji – mówi.
Grupowe sesje
Firmy Benefit System czy Piklington zdecydowały się natomiast zafundować swoim pracownikom grupowe sesje antynikotynowe metodą behawioralno-poznawczą Free Forever.
– Zdecydowaliśmy się na program antynikotynowy w firmie z prostego powodu: zdrowie naszych pracowników jest dla nas bardzo ważne. Jeśli grupowa terapia antynikotynowa jest przeprowadzana przez pracodawcę - przynosi wyjątkowe rezultaty. Spotykający się ze sobą na co dzień w pracy członkowie grupy, są dla siebie wzajemnie wsparciem – mówi Adam Kędzierski, członek zarządu Benefit Systems. – Od terapii minęło już kilka miesięcy i nadal większość uczestników nie pali. Z naszych obserwacji wynika również, że terapie przynoszą wiele korzyści finansowych i społecznych nie tylko jednostkom, ale też firmie – dodaje.
Palący problem dymka w czasie pracy dotyka również szpitale
Pod koniec ubiegłego roku Szpital Miejski w Zabrzu (palacze stanowią 36 proc. całego personelu) zorganizował konferencję "Szpital wolny od tytoniu, w trosce o zdrowie pracowników i pacjentów", którą rozpoczął trzymiesięczną kampanię antynikotynową. Na terenie szpitala pojawiły się ulotki i plakaty zachęcające do rzucenia palenia.
- Choroby związane z paleniem i absencja pracowników powodują, że rocznie szpital traci 320 dni pracy. Wyjścia palących pracowników na papierosa poza teren szpitala pociągają za sobą jeszcze większe straty. Jeżeli przyjmiemy, że dziennie pracownik wypala w pracy 5-7 papierosów, to w skali całego roku palący pracownicy szpitala poświęcą na to w sumie 3750 dni pracy – wyliczał wówczas prof. Witold Zatoński, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów warszawskiego Centrum Onkologii i autor programu antynikotynowego.
jm, AS