Taksówkarz narzeka, taksówkarz strajkuje, taksówkarz kasuje. 110 zł za 8,5 km

110 złotych za nieco ponad 8-kilometrowy kurs - tyle zapłacił klient gdańskiej niezrzeszonej taksówki. Wszystko legalnie. W Gdańsku nie obowiązują jeszcze taryfikatory określające maksymalne opłaty. Mógłby zapłacić nawet tysiąc złotych za kilometr i byłoby to zgodne z prawem. Ale to się wkrótce skończy.

Taksówkarz narzeka, taksówkarz strajkuje, taksówkarz kasuje. 110 zł za 8,5 km
Źródło zdjęć: © wykop.pl
Witold Ziomek

10.09.2018 | aktual.: 10.09.2018 17:27

Gdańsk, godz. 20, okolice galerii handlowej. Użytkownik portalu Wykop wsiada do taksówki. 8,5 kilometra dalej okazuje się, że kurs kosztował ponad 100 złotych.

- Pan Michał policzył sobie 20 zł za trzaśnięcie drzwiami i 10 za każdy kilometr na pierwszej taryfie - opisuje internauta, umieszczając na portalu internetowym zdjęcie paragonu.

Pytam, czy widział cennik.

- Nie pamiętam, nie zwróciłem uwagi. Myślałem o czymś innym, był już półmrok. To była po prostu pierwsza taxi na postoju przed galerią. Naprawdę wolę zalożyć, że cennik był i ja go nie zauważyłem, niż kogokolwiek oskarżać o oszustwo - odpowiada internauta.

Jeśli cennik w aucie był, to znaczy, że tak wysoka stawka za przejazd jest legalna. Maksymalne kwoty, jakich taksówkarze mogą zażądać za usługi, mogą ustalać władze miasta. W Gdańsku dopiero niedawno zajęto się problemem i przepisy w tej sprawie wejdą w życie pod koniec września.

- Takich widełek czy maksymalnych stawek w ogóle nie powinno być, a ceny powinny być ustalane w oparciu o zdrowy rozsądek - ocenia Tadeusz Stasiuk z Samorządnego Związku Zawodowego Taksówkarzy RP. - Ale rynek mamy jaki mamy, dużo jest kierowców jeżdżących nielegalnie albo w tzw. "szarej strefie" i takie widełki cenowe faktycznie powinny być ustalone. Bo jeśli ich nie ma, to kierowca może zażądać nawet i 1000 złotych za kilometr, i jeśli taka kwota będzie wpisana do umieszczonego w widocznym miejscu cennika, to wszystko jest zgodne z przepisami.

Czy 110 zł za 8-kilometrowy kurs to dużo? W gdańskich taksówkach za "trzaśnięcie drzwiami" płaci się zazwyczaj od 6 do 8 złotych. Stawka za kilometr w 1 taryfie wynosi od 1,80 do 2,70 zł.

- Wydawało mi się to sporo, ale zapłaciłem bez dyskusji. Rzadko zdarza mi się brać taxi, do tego była sobota, wieczór. Potem z ciekawości sprawdziłem stawki i dostarło do mnie, że to była wyjątkowa podróż - komentuje internauta.

Wyjątkowa tym bardziej, że firma, która wystawiła paragon, od kwietnia jest zawieszona. Licencja taksówkarska jej właściciela wygasła rok wcześniej.

- Cieszę się, że wszystko nabrało rozgłosu. Nie tylko ja będę teraz sprawdzał cennik zanim wsiądę. Chciałbym jednak, żeby ta sprawa dla mnie w tym momencie się skończyła - komentuje internauta. - Wie pan, nie po drodze mi do kłótni i ganiania się po urzędach czy sądach.

To nie pierwszy przypadek drastycznie wysokich stawek w gdańskich taksówkach. Przed wakacjami internet obiegło zdjęcie paragonu na ponad 40 złotych za kurs długości niespełna 3 km. Opłata początkowa wynosiła w tym przypadku 25 złotych.

Będą zmiany

Mieszkańcy Gdańska zazwyczaj wiedzą, z których taksówek korzystać, a które omijać szerokim łukiem. Astronomiczne ceny przejazdów dotykają głównie turystów. Władze miasta dostrzegły problem. 28 czerwca rada miejska podjęła uchwałę regulującą najwyższe dopuszczalne ceny usług taksówkarskich.

Uchwała wejdzie w życie 28 września. Od tego momentu "trzaśnięcie drzwiami" nie będzie mogło byc droższe niż 9 złotych. Za kilometr w pierwszej taryfie pasażer zapłaci maksymalnie 4 zote.

- Otrzymanie takiego wysokiego paragonu nie będzie już możliwe - mówi Alicja Bittner z gdańskiego magistratu. - Liczniki będą mogły być legalizowane tylko w obrębie dopuszczalnych kwot.

Obraz
© Shutterstock.com

- To sprawi, że klienci będą chętniej korzystali z legalnych taksówek - ocenia Tadeusz Stasiuk. - Będą mieli pewność, że cena nie przekroczy pewnego pułapu i wybiorą bezpieczniejszą i pewniejszą taksówkę zamiast nielegalnych przewozów. Wiele miast wprowadza maksymalne stawki, to jest faktycznie potrzebne.

Opłaty ukryte

Wysokie stawiki za kilometr nie są jedynymi opłatami, które niekiedy budzą zdziwienie pasażerów taksówek.

Jeden z taksówkarzy zamieścił niedawno post, szydzący z klienta, który nie chciał zapłacić dodatkowych 5 złotych za przewóz bagażu i kolejnych 5 za włączenie klimatyzacji. Jeśli wierzyć taksówkarzowi, klient wezwał policję. Ale dodatkowe opłaty były wyszczególnione w cenniku, więc ukarany nie został kierowca, a klient, który zdaniem policjantów dopuścił się nieuzasadnionego wezwania funkcjonariuszy.

Dodatkowe opłaty mogą dotyczyć m.in. rozmowy z taksówkarzem, czy zmiany stacji radiowej.

- O ile jeszcze włączenie klimatyzacji można w jakiś sposób połączyć ze zwiększonymi kosztami dla kierowcy, o tyle dodatkowa opłata za bagażnik w samochodzie osobowym to już przesada - komentuje Tadeusz Stasiuk. - Pamiętajmy, że nie wszystko można wpisać do cennika usług. Regulamin przewozów taksówkami ustanawiają samorządy, jeśli mamy wątpliwości, warto to sprawdzić i zgłosić do odpowiedniego urzędu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (224)