Tanie linie są tanie tylko z nazwy

Niskokosztowe linie lotnicze to fikcja. Wprawdzie bilet jest bardzo tani, ale kiedy doliczymy wszystkie dopłaty okaże się, że na przelot wydamy tyle, co na podróż z tradycyjnym przewoźnikiem - pisze "Rzeczpospolita".

Tanie linie są tanie tylko z nazwy
Źródło zdjęć: © AFP | Sebastien Bozon

11.02.2014 | aktual.: 11.02.2014 10:04

W 2013 roku linie lotnicze na świecie zgarnęły z tytułu najróżniejszych dopłat 42,6 mld dol. - wynika z analizy Ideaworks. Do pobierania dodatkowych opłat przyznaje się 79 przewoźników, ale zdaniem analityków robi to przynajmniej 180.

Podróżni płacą za: jedzenie i picie, bagaż wniesiony na pokład, bagaż nadany na lotnisku, za koc i poduszkę, słuchawki, dostęp do internetu i programu rozrywkowego, rezerwację miejsca w samolocie. Można jeszcze długo wymieniać.

Jeszcze pięć lat temu wpływy z tego tytułu były mało znaczące. Zdaniem Tony'ego Tylera, dyrektora generalnego Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), winni są sami konsumenci, a linie lotnicze wykorzystały sytuację.

Przewoźnicy próbują wprowadzać najróżniejsze opłaty, nie wszystkie się przyjmują. Tak było z opłatą za toaletę w Ryanair.

Innym sposobem na zarabianie na klientach są programy lojalnościowe. Za jeden z najkorzystniejszych dla pasażerów uważany jest Miles & More, wymyślony przez Lufthansę i wprowadzony również przez LOT. Oferty milowe w internecie pozornie interesujące w istocie atrakcyjne nie są, bo... w czasie rezerwacjach wyskakują najróżniejsze dopłaty.

Dlaczego linie lotnicze działają w ten sposób? Tłumaczy to Krzysztof Moczulski z serwisu lotnictwo.net.pl. Przez ostatnie lata spadały ceny biletów, a rosły ceny ropy naftowej. Teraz podstawowych cen raczej podnieść się nie da, więc przewoźnicy nie mieli innego wyjścia, jak przerzucić koszty na usługi dodatkowe.

tanie linie lotniczelotbilety
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)