Te kierunki studiów produkują bezrobotnych

Znalezienie pracy po takich kierunkach jak politologia czy filozofia graniczy z cudem. Młodzi ludzie jednak nadal bardzo chętnie je wybierają.

Te kierunki studiów produkują bezrobotnych

17.03.2010 | aktual.: 17.03.2010 14:14

Z raportu wykonanego przez OBOP na zlecenie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, wynika że według młodych osób, kierunki ścisłe są dla nich po prostu zbyt trudne. Dlatego wybierają np. politologię.

- Prawdę mówiąc poszedłem na politologię z braku laku, nie wiedziałem co innego wybrać. Muszę przyznać, że w szkole źle mi szło z matematyki, dlatego wszystkie kierunki ścisłe odpadły. Nie interesuję się literaturą, dlatego nie zdecydowałem się też na polonistykę, pozostała politologia i historia. Wybrałem ten pierwszy kierunek, bardzo mi się podoba, ale rzeczywiście jeszcze nie myślałem co mógłbym robić później – mówi Tomek Halicki, student drugiego roku politologii.

Niektórzy specjaliści twierdzą, że rzeczywiście młodzi mają problem z matematyką. Już w podstawówce i liceum są źle uczeni. Nauczyciele nie potrafią zainteresować przedmiotem, a uczniowie po kilku niepowodzeniach po prostu się zniechęcają. Mówią sobie, że nigdy nie nauczą się matematyki i nie ma co próbować, by to zmienić. Konsekwencje takiego myślenia są opłakane. Młodzi wybierają te kierunki, które nie mają nic wspólnego z matematyką – idą po najlżejszej linii oporu. Kłopot w tym, że pracy dla tak dużej rzeszy humanistów po prostu nie ma. Na przykład „Rzeczpospolita” podawała, że na jedną ofertę pracy dla politologa w Polsce przypada aż 581 bezrobotnych politologów.

- Znam wiele osób, które świetnie sobie radzą, a są po studiach humanistycznych. Miały pomysł na siebie i doskonale się znalazły na rynku pracy. Z kolei są też tacy, którzy nie radzą po kierunkach ścisły. Dlatego jest to sprawa dość indywidualna – mówi Magdalena Wryk, doradca personalny.

Absolwentka politologii z Gdańska mówi wprost: studiując ten kierunek straciła czas i pieniądze. Studiowała na prywatnej uczelni, która nie cieszy się zbyt dobrą sławą. Żeby móc opłacić naukę, pracowała w osiedlowym „warzywniaku”. Gdy się obroniła, stwierdziła że studia właściwie nic jej nie dają.

- Wysłałam setki CV, a byłam raptem na kilku rozmowach o pracę – w urzędzie wojewódzki, fundacji, która pozyskuje unijne środki i agencji reklamowej. Za każdym razem słyszałam, że nie mam żadnego doświadczenia i że lepiej by było, gdybym szukała pracy a handlu. Jestem zrozpaczona. Bo poszłam na studia, żeby mieć wyższe wykształcenie i żeby nie musieć sprzedawać. Z kolei musiałam pracować w sklepie, żeby móc opłacić te studia. Teraz okazuje się, że istotniejsze jest doświadczenie niż dyplom – opowiada Anna Jamroży, absolwentka z Gdańska.

Podobnych przykładów jest wiele. Ze swojego dyplomu nie jest też zadowolony Andrzej, który z kolei studiował psychologię.

- Musiałbym pracować w szkole. Tymczasem zupełnie mi to nie pasowało. Żeby zaś pracować jako terapeuta musiałbym iść na studia podyplomowe, szkolić się dalej. A na to z kolei nie mam pieniędzy. Dlatego obecnie pracuję jako taksówkarz, zupełnie zerwałem z psychologią – twierdzi Andrzej Hryniewicz, mieszka i pracuje w Warszawie.

Kim zaś można być po filozofii? Jakub twierdzi, że to świetne studia, ale oferty pracy skierowanej do absolwenta filozofii nie ma co nawet szukać w portalach ogłoszeniowych.

- Ja wybrałem świadomie ten kierunek, interesowałem się filozofią. Dlatego niczego nie żałuję. Ale też wiedziałem, że dużo ryzykuję i muszę mieć jakiś plan. Założyłem fundację i pomagam ludziom po wypadkach samochodowych. Organizuję też szkolenia, mam niewielkie wydawnictwo. Mam dużo pracy i jasne cel. Ale bez pomocy rodziny na początku, nie dałbym rady założyć tej organizacji – mówi Jakub Jędrysiak.

Absolwenci to grupa społeczna, wśród której bezrobocie rośnie lawinowo. W porównaniu z poprzednim rokiem jesienią liczba bezrobotnych absolwentów zwiększyła się aż o 56,4 proc. Wzrost bezrobotnych widać w konkretnych urzędach pracy. Na przykład w 2008 r. w Powiatowym Urzędzie Pracy w Gdańsku było zarejestrowanych 152 absolwentów szkół wyższych do 26. roku życia. W 2009 r. już 353. Specjaliści nie mają wątpliwości, że młodzi ludzie bezmyślnie wybierają się na studia, sami nie do końca wiedzą co chcieliby robić. Najczęściej wybierają te kierunki, na które najłatwiej jest im się dostać.

- Wielu młodych myśli, że najważniejsze jest to, żeby mieć jakikolwiek dyplom. Wybierają słabe uczelnie i kierunki, po których nie ma pracy. Często wybierają kilka kierunków, które, można powiedzieć, się wykluczają wzajemnie. Idą na przykład na filologie polską i robią jakieś studia, np. podyplomowe i związane z biologią. Tu nie ma kontynuacji, jedne studia drugich nie uzupełniają. Taki wybór ma sens, jeśli chcemy się całkowicie przekwalifikować, stwierdziliśmy, że ten zawód nam nie pasuje, to robimy coś innego. Jakie kierunki produkują bezrobotnych? Trudno generalizować, ale najczęściej na brak pracy narzekają osoby po politologii, psychologii, filozofii, europeistyce, socjologii – komentuje Joanna Pogórska, doradca personalny, psycholog społeczny.

(toy)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1152)