W tym zawodzie najwięcej bezrobotnych
Sprzedawcy to grupa zawodowa, która miała w ubiegłym roku największe problemy na rynku pracy w Polsce
Jedynie w przypadku techników-ekonomistów i krawców odnotowano poprawę, odpowiednio o 2,3 proc. i 0,6 proc. Z kolei najbardziej pogorszyła się sytuacja robotników budowlanych (wzrost o 16,5 proc.) i murarzy (13,7 proc.). Wśród pozostałych liczba osób bez pracy zwiększyła się od 1,5 proc. do 9,1 proc.
Gwarantem zdobycia i utrzymania pracy przestały być także studia wyższe. W 2012 r. liczba zarejestrowanych osób z wyższym wykształceniem wzrosła o 9,1 proc. i przekroczyła tym samym 188 tys. Jest to więcej niż średni wzrost bezrobocia wśród 11 grup zawodowych ujętych w klasyfikacji ministerstwa, który wyniósł 7,8 proc.
W najszybszym tempie przybywa w naszym kraju bezrobotnych lekarzy i urzędników wyższego szczebla. Tych pierwszy przybyło 29 proc., a drugich 22 proc. Wśród poszukujących pracy znalazło się również … trzech byłych ministrów. Jak widać, nawet zdobyte na najwyższych stanowiskach doświadczenie i kontakty niekoniecznie muszą uchronić przed smutną rzeczywistością.
Nie mają powodów do radości osoby chcące pracować jako technicy agrobiznesu. W 2012 roku czekała na nich zaledwie jedna oferta, a ilość zarejestrowanych przedstawicieli tego zawodu wyniosła niemal 2,8 tys. Ciężkie czasy nastały też dla absolwentów studiów humanistycznych, w szczególności politologów. O sześć dostępnych wakatów w urzędach rywalizowało bowiem aż 3 647 chętnych. W pośredniaku łatwo też spotkać geografów, socjologów oraz techników żywienia.
Kryzys nie ma litości także dla wykonujących zawody kojarzące się wszystkim z prestiżem i wysokimi zarobkami. Sporo było przedstawicieli wyższej kadry kierowniczej: niemal 500 prezesów, 1,5 tys. dyrektorów i ponad 7,3 tys. kierowników. W urzędach pracy znalazło się także 724 lekarzy i kilkudziesięciu prawników, w tym prokuratorów (6), komorników (7) czy adwokatów (13). Wśród zarejestrowanych byli także dyplomaci.
Wśród lekarzy krajowa średnia wynosi dwóch bezrobotnych na każdy powiat. Nieraz nie pomaga też wykończona specjalizacja, bo w tym gronie znajdują się chociażby pediatrzy, ginekolodzy czy nawet chirurdzy. Wydawać by się mogło, że kolejki w przychodniach sprawiają, że lekarz będzie towarem deficytowym na rynku pracy. Jednak ograniczone środki otrzymywane przez placówki od NFZ nie pozwalają, aby dać zatrudnienie wszystkim zainteresowanym.
Ogółem, z danych MPiPS wynika, że spośród 2 595 ujętych w zestawieniach zawodów, aż 75 proc. zostało zaliczonych do grupy tzw. deficytowych. Oznacza to, że chętnych do podjęcia pracy jest więcej niż wolnych stanowisk oferowanych przez pracodawców. Są jednak branże, gdzie zainteresowani pracą można wręcz przebierać w ogłoszeniach. Rekordzista to kierownik ruchu w zakładzie górniczym. Jeden bezrobotny miał średnio do wyboru 75 ofert zatrudnienia. Na jednego akwizytora/demonstratora wyrobów przypadały zaś 23 wakaty.
Zapotrzebowanie na urzędników podatkowych i osób wyspecjalizowanych do opieki nad starszymi ludźmi również znacznie przewyższało liczbę poszukujących zatrudnienia. Statystycznie były to 22 i 7 ogłoszeń na osobę. Jednak w przypadku opiekunów pojawia się pewien problem. Często wolą oni wyjechać do pracy za granicę np. do Wielkiej Brytanii, co wiąże się z dużo wyższym wynagrodzeniem. Spory wybór mieli też funkcjonariusze służby penitencjarnej (13 ofert na bezrobotnego), doradcy pożyczkowi (9,5) i ubezpieczeniowcy w zakresie emerytur (7,5).
Można też wskazać branże których bezrobocie w Polsce nie występowało. W przeważającej większości są to profesje dosyć nietypowe, który wykonywanie wiąże się ze sporą specyfiką i posiadaniem szczególnych predyspozycji. W pośredniaku nie zarejestrował się m.in. żaden poeta, mim czy iluzjonista. Nie pojawił się także nikt mający za sobą przeszłość parlamentarną.
Krzysztof Kołaski,MA,WP.PL