Walczy z patologią w Zakopanem. Usłyszał: Odpuść, to mafijne pieniądze
We wrześniu uruchomił Tatrzański Patrol Budowlany i zachęcił Zakopiańczyków do zgłaszania samowoli budowlanych. Odzew jest ogromny. - Usłyszałem wielokrotnie, żebym przestał się tym zajmować. Że są tu jakieś mafijne pieniądze zaangażowane, a ja mam rodzinę, dzieci - mówi WP Finanse Piotr Zając, pomysłodawca inicjatywy z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Podhale.
Adam Sieńko, WP Finanse: Wchodząc na Antałówkę, natknąłem się na kontener mieszkalny. Stoi praktycznie na samej górze. W tle piękny widok na Tatry.
Piotr Zając, TONZ: Jego mieszkanka to bardzo miła pani, ale sam kontener stoi tam nielegalnie. Właścicielka uważa jednak, że skoro nie jest on przytwierdzony do gruntu, to wszystko odbywa się w pełni legalnie. Nie zważa na fakt, że to teren Parku Kulturowego Kotliny Zakopiańskiej i nie można tam stawiać żadnych budowli mieszkalnych.
Gdyby wszedł pan wyżej, zobaczyłby pan jednak więcej takich "ciekawych" samowoli.
Jak to?
Dosłownie kawałek dalej mamy sławny dom jednego z burmistrzów Zakopanego, który też powstawał bez zgód nadzoru budowlanego. Budynek został z czasem zalegalizowany, co, biorąc pod uwagę przypadki, z którymi się spotykam, jest wyjątkiem.
Co ciekawe, w cieniu za domem byłego burmistrza powstała już w zasadzie kolejna samowola, która jest na wykończeniu. I tak to się dzieje w naszym mieście. Gdy poszedłem w temacie samowoli do urzędu miasta, usłyszałem: proszę pana, to Zakopane. Tu każdy ma coś za uszami.
Król mebli z Sulęcina. Liczył na szybki zarobek. Puściły mu nerwy
Dlaczego akurat w Zakopanem?
Presja inwestycyjna plus wysokie ceny gruntów. W zasadzie każda inwestycja przeznaczona na wynajem gwarantuje tutaj jakiś zysk. Zakopane stało się przez to jednym z najdroższych miast do życia w Polsce. To powoduje, że ludzie szukają nowych dróg zarobku.
Inna sprawa, że statystyki dotyczące wystawiania pozwoleń na budowę w porównaniu z innymi powiatami nie rzucają na kolana. Na decyzje czeka się po prostu długo.
Dlatego Zakopiańczycy budują się na własną rękę?
Liczba tych samowoli jest ogromna. Nie było jednak do tej pory jakiejś energii, żeby coś z tym robić. Powiedziałbym wręcz, że często jest na nie ciche przyzwolenie ze strony sąsiadów. Dochodzi do tego rozczarowanie osób, które chciałyby uporządkować inwestycje budowlane, ale sądzą, że nie ma to sensu. A wręcz obawiają się działać.
Dlaczego?
Usłyszałem wielokrotnie, żebym przestał się tym zajmować. Że są tu jakieś mafijne pieniądze zaangażowane, a ja mam rodzinę, dzieci. "Po co będziesz się narażał?" - tłumaczono mi.
Boi się pan?
Trudno mi się odnieść do tych ostrzeżeń. Sam fakt, że są one formułowane, wiele jednak mówi o podejściu zakopiańczyków do tematu samowoli.
Może zastanawia ich pana motywacja.
Szczerze? Jestem z Krakowa, przeprowadziłem się do Zakopanego trzy i pół roku temu za namową swojej żony. Wcześniej unikałem tego miasta. Chodzi o nagromadzenie reklam, budynków, które architektonicznie do siebie nie pasują.
Dołączyłem do Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Na przełomie roku uruchomiłem akcję Chrońmy Bachledzki Wierch. Pod moją petycją podpisało się ponad 900 osób. Zrozumiałem, że mam poparcie.
I pojawił się pomysł powołania Podhalańskiego Patrolu Budowlanego?
Na różnych spotkaniach cały czas przewijał się temat samowoli budowlanych. Chciałem coś z tym zrobić, bo ludzie są pozostawieni trochę sami sobie. Urzędy nie przejmują się pismami od pojedynczych osób.
Jako stowarzyszenie mamy tę moc sprawczą, że możemy stać się stroną postępowania, nawet jeżeli dana samowola nas nie dotyczy. W przypadku indywidualnych osób jest inaczej. Trzeba wykazać przed urzędem, że działka, na której powstaje nielegalnie nowy budynek, przylega do naszej działki. I jesteśmy przez to poszkodowani.
Wykorzystaliście to już?
Może to pana zaskoczy, ale zgłosiła się nas kancelaria prawna z Warszawy.
Z Warszawy?
Tak, chodzi o sprawę strzelnicy w Poroninie. Klienci owej kancelarii nie są właścicielami działek przylegających do terenu strzelnicy, nie mają więc wglądu w akta. Kancelaria poprosiła nas, żebyśmy zajęli się tą sprawą. To ponad 300 stron dokumentacji.
I o co z tą strzelnicą chodzi?
Powstała na zboczu Gubałówki. Jest samowolą budowlaną, tj. nie uzyskała wszystkich potrzebnych zezwoleń. Pierwsze kary, idące w setki tysięcy złotych, zostały na właściciela już nałożone. Lasy Państwowe ukarały inwestora za wycięcie na użytek obiektu części drzew. W dodatku okoliczni mieszkańcy skarżą się na hałas.
Tego jest dużo więcej. Podobno spłynęło do was 25 zgłoszeń w ciągu pierwszego 2,5 tygodnia działalności.
To prawda. Odkąd uruchomiliśmy kampanię informacyjną na Facebooku i media zaczęły pisać o patrolu budowlanym, jesteśmy zalewani nowymi informacjami. O zdecydowanej większości samowoli usłyszeliśmy po raz pierwszy.
O czym piszą zgłaszający?
Że sąsiad wybudował obok nielegalnie domek na wynajem. Że na terenie otuliny jest właśnie budowany apartament do celów komercyjnych, a tam są tereny rolne, na których go postawić nie wolno.
To brzmi jak bardzo dużo pracy.
Dlatego gromadzę wokół siebie grono wolontariuszy. Wymyśliłem sobie taki proces, że dostajemy zgłoszenie, jedziemy na miejsce, robimy dokumentację zdjęciową, patrzymy, co tam się dzieje, czy są tablice informacyjne. Następnie oznaczam lokalizację na Google, żebym miał koordynaty do pisma wysyłanego do urzędu.
Sprawdzam, czy przepisy w ogóle pozwalają na zabudowę terenu, czy nadzór budowlany wydał na nią pozwolenie. Dalszym etapem jest monitorowanie odpowiedzi z urzędów.
W pierwszym rzędzie zamierzamy zająć się inwestycjami, które dopiero się zaczynają, bo będzie je można zatrzymać w trakcie budowy. Docelowo zajmiemy się jednak wszystkimi zgłoszeniami, które dostajemy. Obiecałem sobie, że bez względu na to, kogo będzie dotyczyło zgłoszenie, jako patrol będziemy chcieli je rzetelnie przeanalizować.
Spodziewa się pan oporu?
Już teraz w komentarzach pod postami spotykam się z zarzutami, że szerzymy donosicielstwo. Internauci piszą, że te czasy, gdy sąsiad donosił na sąsiada, już minęły. Zawsze odpowiadam, że nie chodzi o donosicielstwo, tylko o równość społeczną. Jedni ludzie nie realizują samowoli budowlanych, bo prawo dla nich coś znaczy. Inni zupełnie się przepisami nie przejmują.
Jest zresztą taka teoria, że jeżeli w państwie, w którym nie wolno przechodzić na czerwonym świetle ludzie zaczną ignorować ten przepis, to zaczyna walić się ustrój.
Sądzi pan, że prawdziwa?
Na pewno efekt stawiania samowoli budowlanych jest taki, że ludzie zaczynają czuć przyzwolenie na łamanie prawa. Kojarzy pan słynną na całą Polskę sprawę z "poidłem dla koni"?
Przypomnijmy.
Miejscowy inwestor twierdził, że stawia poidła dla koni. Zamiast nich, w iście błyskawicznym tempie powstało pięć domów pod wynajem. Wszystko to dzieje się w rejonie Bachledzkiego Wierchu, czyli na terenie parku kulturowego. Uchwała zabrania tam stawiania takich konstrukcji.
Jak zareagowali mieszkańcy?
Pamiętam, jak na miejsce budowy przyjechała wizja lokalna z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Ludzie, którzy tam przyszli, mówili, że jeżeli urzędnicy nic z tym nie zrobią, to sami zaczną stawiać domy obok. - Bo czemu on ma zarabiać, a ja tracę pieniądze tylko dlatego, że przestrzegam prawa? 5 tys. zł grzywny odrobię sobie w 10 dni - argumentowali.
Inwestora to nie ruszało?
To sławny człowiek na Podhalu, takich samowoli ma w portfolio zdecydowanie więcej. Tłumaczył się ponoć chorobą, która polega na tym, że nie rozumie prawa. Bo ma własną działkę, więc dlaczego ktoś miałby mu zabronić zagospodarowania jej wedle uznania?
Sąd był jednak bezlitosny. Inwestor został skazany. "Poidło dla koni" ma zostać usunięte na jego koszt, a teren przywrócony do pierwotnej formy.
Uważam to za ogromny krok naprzód. Wręcz przełom. To pierwsza taka decyzja od ponad 60 lat. Na razie tylko w I instancji, ale wciąż działa to na wyobraźnię.
Wyobraźnię innych inwestorów?
Komornik wszedł na konto i zabezpiecza pieniądze na rozbiórkę. To będzie przełom na skalę Zakopanego. Deweloperzy mogą uznać, że ich pieniądze nie są bezpieczne, jeżeli inwestują w coś, na co nie mają pozwolenia. A jeżeli wyrok się uprawomocni, ruszy przecież demontaż domków. Jeżeli faktycznie ta rozbiórka zostanie dokonana, myślę, że coś pęknie w tej mentalności akceptacji dla łamania prawa.
Do tej pory sądy nie czepiały się inwestorów?
Sądy mielą, ale mielą bardzo wolno. Można je zresztą dodatkowo spowalniać. Jeden z deweloperów ze Stanów Zjednoczonych wykorzystywał do tego instytucję skutecznego doręczenia. Wezwanie za ocean nie jest przecież tak łatwo dostarczyć.
Bywa też tak, jak w Dolinie Białego, gdzie komercyjny inwestor dostał pozwolenie na odbudowę starego pensjonatu, z delikatnym powiększeniem, a zbudował gigantyczny gmach. Wysoki na pięć pięter i z parkingiem podziemnym. Ceny sięgały kilkudziesięciu tysięcy złotych za metr.
Co z nabywcami?
Nie wiadomo, jak i czy odzyskają te pieniądze. W 2022 r. prace nad apartamentowcem wstrzymał Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Budynek był już niemal gotowy.
Gdy powiedział pan o przechodzeniu na czerwonym świetle, pomyślałem, że może na Podhalu nikt na sygnalizację nie zwracał uwagi. A teraz przyszło państwo i mówi, że trzeba się do niej bezwzględnie stosować.
Usłyszałem kiedyś od znajomego, że gdyby Tatry nie zostały przekazane Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu, to na każdej górce i zboczu stałoby już "poidło dla koni", apartamentowce i hotele. Myślę, że miał rację.
Jest to z drugiej strony jakiś przejaw przedsiębiorczości.
Zakopane czy szerzej Podhale było pierwszym w Polsce regionem, które miało swój własny styl architektoniczny. Rodzina mojej żony dalej chodzi w tradycyjnych strojach na ważne święta i imprezy. Te przejawy kultury ludowej są piękne i wyjątkowe w skali całego kraju.
Podhale powinno te tradycje kultywować. W tej całej chińskości, bylejakości, jaka zalewa polskie góry to, co jest najcenniejsze, czyli korzenie, zaczyna zanikać. Niedawno szukaliśmy na 15-lecie firmy prezentu i chcieliśmy kupić coś "zakopiańskiego". Mieliśmy z tym nie lada problem. W końcu odezwałem się do członków TONZ-u i znalazłem człowieka, który zajmuje się renowacją mebli i wyszukuje różne lokalne perełki. Udało nam się znaleźć reprodukcję robioną przez lokalną artystkę. Ale takich miejsc jest mało.
Ten sam proces dotyczy budynków. Samowole budowlane niszczą krajobraz oraz spójność architektoniczną. To oskórowanie tego miasta z jego ducha i tradycji.
Może w czasach globalizacji, w 2025 r., tożsamość miasta nie jest już dobrem samym w sobie?
Nie chciałbym być odbierany jako skrajnym konserwatystą, czy kulturowy taliban, ale głęboko wierzę, że w tym skomercjalizowanym świecie coraz więcej ludzi powraca do korzeni i zaczyna się nimi interesować. Tradycja stanowi o tym, kim naprawdę jesteśmy. Daje nam poczucie wyjątkowości, którego przecież wszyscy szukamy.
Można budować wizerunek, markę miasta i dobrobyt mieszkańców właśnie na tej wyjątkowości. Na tym, że Zakopane jest inne. Ludzie jeżdżą przecież do Saint Moritz, dlatego, że ten kurort jest piękny, spójny, bo ma swoją tradycję. Ma swoją duszę i unikalny charakter. A Zakopane to wszystko właśnie traci.
Rozmawiał Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl