Weterynarz z Pruszkowa zatrzymany za fałszowanie świadectw
Zarzut przyjęcia korzyści majątkowej
postawiła prokuratura zatrzymanemu przez Centralne Biuro
Antykorupcyjne powiatowemu lekarzowi weterynarii z Pruszkowa -
poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz
Martyniuk.
14.11.2008 | aktual.: 14.11.2008 17:48
Lekarz miał w zamian za łapówki, bez przeprowadzenia badań zwierząt, wystawiać świadectwa weterynaryjne dla bydła eksportowanego za granicę. O sprawie jako pierwszy poinformował kanał TVP Info. Według TVP Info, lekarz miał nie przebadać 200 tys. sztuk zwierząt.
_ Zaprzeczam, by jakaś wielka liczba zwierząt mogła zostać przepuszczona za granicę bez badań przez tego jednego lekarza _ - powiedział na konferencji prasowej minister rolnictwa Marek Sawicki. Minister zaznaczył, że jeden przyłapany weterynarz nie może psuć opinii wszystkim uczciwie pracującym.
Sawicki zapewnił, że krajowe inspekcje pomiędzy sobą wymieniają się informacjami dotyczącymi nieprawidłowości w dokumentach. _ My również codziennie stwierdzamy jakieś nieprawidłowości w dokumentacji, czy jakości produktów wwożonych do Polski i informacje o tym kierujemy do poszczególnych krajów, nie do mediów _ - dodał.
Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek poinformował, że lekarz pełnił funkcję od czerwca 2007 r. Przyznał, że miał informacje o jego zatrzymaniu 19 października, jednak był związany tajemnicą śledztwa. Zapewnił też, że kraje, do których eksportowane były zwierzęta, poinformowano już o nieprawidłowościach. Strona polska zapewniła, że zwierzęta nie były chore.
Związek wyjaśnił, że powiatowy lekarz weterynarii wystawia świadectwa dla zwierząt ze swojego powiatu. Jeśli na jego terenie znajduje się firma, która pośredniczy w handlu lub eksportuje zwierzęta hodowane gdzie indziej, to te zwierzęta i tak posiadają świadectwa ze swojego powiatu.
W wydanym w piątek oświadczeniu Główny Lekarz Weterynarii podał, że inspekcja weterynaryjna kontroluje wszystkie transporty zwierząt wysyłane z Polski w ramach handlu wewnątrzwspólnotowego oraz do państw nie należących do Unii Europejskiej. "Do czasu otrzymania informacji o zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne przesyłki bydła (...) Główny Lekarz Weterynarii nie posiadał żadnych sygnałów o tak poważnych nieprawidłowościach" - zaznaczył w oświadczeniu Związek.
"Od samego początku całej sprawy Główny Inspektorat Weterynarii ściśle współpracuje z organami ścigania w celu jak najszybszego wyjaśnienia wszystkich aspektów" - podał. "Główny Inspektorat Weterynarii nie otrzymał od tych służb żadnych informacji o naruszeniach prawa weterynaryjnego w zakresie zdrowia zwierząt w odniesieniu do tych transportów" - zaznaczył szef inspekcji. Związek zapewnił, że wydał wojewódzkim lekarzom weterynarii polecenie, do pilnego wykonania dodatkowych kontroli wywozu żywych zwierząt do państw członkowskich Unii Europejskiej. Kontrola ma dotyczyć "prawidłowości wykonywanych czynności przez urzędowych lekarzy weterynarii, jak i wystawiania dokumentacji dla zwierząt wprowadzanych do handlu wewnątrzwspólnotowego".
"Wykryte przypadki naruszeń przepisów muszą być każdorazowo zgłaszane organom ścigania w celu ukarania osób winnych, które poprzez takie postępowanie powodują utratę zaufania do polskich organów nadzoru weterynaryjnego" - poinformował w oświadczeniu Główny Lekarz Weterynarii.
"Chciałbym podkreślić, że powyższa sytuacja ma charakter incydentalny, a wszelkie sygnały na temat uchybień dotyczących dokumentacji weterynaryjnej towarzyszącej przesyłkom zwierząt pochodzących z Polski są niezwłocznie wyjaśniane ze służbami weterynaryjnymi krajów przeznaczenia zwierząt" - zapewnił Główny Lekarz Weterynarii.
Również Komisja Europejska stoi na stanowisku, że wykryty przez polskie władze przypadek nie może rzutować na cały system kontroli weterynaryjnych w Polsce. Nie ma mowy o wprowadzeniu embarga na polskie mięso, skoro polskie władze zrobiły to, co do nich należało.
_ Komisja Europejska jest zadowolona, że dochodzenie przeprowadzone przez polskie władze umożliwiło zidentyfikowanie osób odpowiedzialnych _ - powiedziała odpowiadająca za sprawy zdrowia rzeczniczka Nina Papadulaki.
_ KE jest przekonana, że przez polskie władze zostaną podjęte odpowiednie działania _ - dodała, przypominając, że nałożenie sankcji za złamanie przepisów dotyczących wprowadzania żywności na rynek jest obowiązkiem polskich władz - jak przewiduje to unijne prawo.
Zgodnie z unijnymi przepisami, weterynarze nie mają prawa wystawiać certyfikatów dotyczących zwierząt albo mięsa, którego nie przebadali ani nie skontrolowali; zakazane jest podpisywanie certyfikatów in blanco, albo niepełnych. Do krajów członkowskich należy zapobieganie nadużyciom w tym zakresie oraz ich ściganie. W szczególności, unijne prawo zezwala na zawieszenie na czas przeprowadzenia śledztwa uprawnień dla osób, które mogły dopuścić się fałszerstw.
Temistokles Brodowski z CBA potwierdził, że przed trzema tygodniami biuro zatrzymało lekarza weterynarii z Pruszkowa. Odmówił podania szczegółów. Również prokuratura nie chciała podać więcej informacji. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk ujawnił jedynie, że lekarz usłyszał zarzut przyjęcia korzyści majątkowej.
Według TVP Info, śledztwo CBA rozpoczęło się po zatrzymaniu transportu 200 cieląt do Holandii. Niektóre z nich były wycieńczone, a kilkadziesiąt nie miało świadectw zdrowia. Bydło wysyłała firma z Grodziska Mazowieckiego, a łapówki miała wręczać właścicielka firmy. Lekarz miał dostawać po kilka złotych za każde nieprzebadane zwierzę, łącznie ponad 300 tys. zł. Również właścicielka miała usłyszeć zarzuty.