Wyhamują pęd spółki Giesche po majątek Katowic

Reaktywowana pięć lat temu spółka Giesche, która rości sobie prawa do niemal jednej trzeciej Katowic, znowu ma problemy z prawem.

Wyhamują pęd spółki Giesche po majątek Katowic
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

29.01.2011 | aktual.: 31.01.2011 09:56

Prokuratorzy zaskarżyli decyzję sądu, która umożliwiła właścicielom akcji sprzed 80 lat zwołanie walnego zgromadzenia spółki. To na nim wybrano zarząd, który domaga się zwrotu majątku przedwojennego potentata przemysłowego.

Jeśli sąd przyzna rację prokuratorom, będzie można podważyć wyroki, na mocy których Giesche próbuje odzyskać dawny majątek. Przed wojną do tej spółki z amerykańsko-niemieckim kapitałem należała niemal jedna trzecia Katowic: osiedla, kopalnie, działki. Majątek w czasie PRL-u został znacjonalizowany.

Według Ministerstwa Finansów, w roku 1960 Amerykanie otrzymali od Polski odszkodowanie za utracony majątek. Akcje przywieziono do kraju. Miały być zniszczone. Zostały jednak zawiezione do składnicy makulatury i... jakimś cudem trafiły w ręce znanego warszawskiego kolekcjonera. Miał je przez 10 lat.
- Te akcje miały charakter kolekcjonerski i nie mogły służyć do reaktywacji spółki - mówi prokurator Małgorzata Słowińska z katowickiej Prokuratury Okręgowej. - Stało się jednak inaczej. Dlatego teraz prokuratura chce wrócić do źródeł konfliktu, czyli do momentu uznania przez sąd, że nabywcy akcji mają prawo zwołać walne zgromadzenie.

Jeśli uda się cofnąć te decyzje - majątek należący obecnie do miasta, Górniczo-Hutniczej Spółdzielni Mieszkaniowej oraz do Katowickiego Holdingu Węglowego - będzie bezpieczny. Sprawę rozpatruje katowicki Sąd Rejonowy. Prokurator Słowińska złożyła skargę, argumentując, że są nowe okoliczności w postaci zeznań kolekcjonera Ryszarda K., od którego obecni członkowie zarządu Giesche odkupili akcje. K. podkreślił, że miały one tylko wartość historyczną.

- To nie są nowe okoliczności. Prokuratorzy zeznania kolekcjonera znali już kilka lat temu - ripostował mec. Leszek Pachulski, pełnomocnik Giesche.
To rzeczywiście prawda. Tyle że kolekcjoner o charakterze akcji zeznał w postępowaniu karnym. Śledczy nie mogli wykorzystać jego oświadczenia w postępowaniu cywilnym, bo naraziliby się na zarzut ujawnienia tajemnicy. Niedawno przesłuchali go ponownie i na tej podstawie wnieśli skargę.

W 2010 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że Giesche nie może żądać zwrotu przedwojennego majątku. Wyrok nie jest prawomocny. W tej sprawie toczy się też postępowanie karne. W lutym lub marcu prokuratorzy z Tarnobrzegu skończą pisać akt oskarżenia przeciwko członkom zarządu Giesche. Zarzucają im próbę wyłudzenia majątku ogromnej wartości - ok. 341 mln zł. Zarzuty usłyszało sześć osób.

gieschekatowiceroszczenia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)