Wysokie pensje i stoły do ping-ponga. Tak Niemcy zachęcają Polki do pracy
Niemieccy rolnicy oferują Polkom pracującym przy zbiorach truskawek stawki sięgające 76 zł za godzinę. Tak wysokie zarobki to efekt rosnącej konkurencji o wykwalifikowanych pracowników sezonowych - informuje publiczny nadawca Mitteldeutscher Rundfunk. Poza pensją mogą oni liczyć na wiele udogodnień.
Niemieccy rolnicy, w obliczu rosnącej konkurencji, muszą podnosić stawki dla pracowników sezonowych - tak wynika z rozmów, które przeprowadził publiczny nadawca Mitteldeutscher Rundfunk z rolnikami zatrudniającymi cudzoziemców, głównie z Europy Środkowo-Wschodniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytaliśmy na Podlasiu o truskawki. " Jedz albo wyrzuć"
Ile zarabia się przy truskawkach w Niemczech? Polki z wysokimi stawkami
Gospodarstwo Martina Becka w Saksonii-Anhalt zatrudnia głównie kobiety z Polski. Ich wynagrodzenie jest jednym z najwyższych w branży, co przyciąga doświadczonych pracowników.
"Fakt", powołując się na informacje publicznego nadawcy, podaje, że Polki zbierające truskawki w tym gospodarstwie mogą zarobić nawet 17-18 euro brutto za godzinę, czyli ok. 76 zł brutto za godzinę. Takie wynagrodzenie otrzymują najbardziej doświadczone pracowniczki. To znacznie więcej niż niemiecka stawka minimalna, która wynosi 12,82 euro (ok. 55 zł) za godzinę.
Beck podkreśla, że rosnące oczekiwania pracowników zmuszają rolników do oferowania lepszych warunków.
- Nie stać nas na płacenie niskich pensji i zapewnianie nędznego zakwaterowania - podkreślił Simon Schumacher z zarządu sieci producentów szparagów i jagód. Zwrócił uwagę, że pracownicy sezonowi są mobilni i szybko reagują na lepsze oferty. Dlatego rolnicy w Niemczech muszą dostosować się do nowych realiów rynku pracy.
Poza konkurencyjnymi stawkami rolnicy inwestują w poprawę warunków życia pracowników. Oferują zakwaterowanie z dodatkowymi udogodnieniami, takimi jak boiska sportowe, stoły do ping-ponga czy darmowy internet. Robert Dahl, dyrektor plantacji truskawek Karls, zaznaczył, że "to nie luksus, a nowy standard". który ma przyciągnąć i zatrzymać pracowników.
Jak dodał, wojna w Ukrainie wpłynęła na rynek pracy sezonowej w Niemczech. Wcześniej dominowali studenci z Ukrainy, a teraz większość pracowników pochodzi z Rumunii. Mimo tego niemieccy rolnicy wciąż mają problemy, aby znaleźć osoby o wysokiej wydajności i dodatkowych umiejętnościach.
"Żądają 500 zł i nie chcą pracować"
Z niedoborem pracowników do zbierania owoców zmagają się też polscy rolnicy. - Myślę, że w tym roku zabraknie pracowników, jeśli przymrozki nie przerzedzą naszych upraw. Nasadzenia są dwukrotnie większe, a pracowników ubyło trzykrotnie. Przed 2022 r. zatrudniałem w tym okresie 320 osób, a obecnie mam niewiele ponad 100 - przyznał w rozmowie z WP Finanse Cezary Sygocki, właściciel agencji właściciel agencji pracy CZARSTON z woj. mazowieckiego, który sam również posiada uprawy owoców.
Alex Kartsel, wiceprezes agencji pracy EWL Group, zwrócił uwagę, że widoczny jest znaczący spadek zainteresowania wśród Ukraińców. - Jeszcze kilka lat temu stanowili znaczną część zatrudnionych w tym sektorze. Obecnie częściej wybierają oni oferty pracy w innych branżach lub w krajach, które oferują lepsze warunki pracy i wyższe zarobki - stwierdził.
Wśród obcokrajowców, którzy otrzymali w ubiegłym roku zezwolenie na pracę sezonową poza Ukraińcami, dominują kolejno obywatele Kolumbii, Filipin, Nepalu, Kazachstanu, Gruzji i Uzbekistanu. - Są coraz bardziej roszczeniowi. Chcą zarabiać 500 zł, a ich wydajność jest bardzo słaba - ocenił właściciel agencji CZARSTON.