Wysyp kandydatów do zawodu maklera

Do dwóch tegorocznych egzaminów przystąpiło aż 817 kandydatów na maklera. W ostatnich latach nigdy tak wiele osób nie chciało zdobyć licencji zawodowej.

Wysyp kandydatów do zawodu maklera
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

14.10.2009 | aktual.: 18.10.2009 13:28

- Kryzys powoduje, że ludzie uciekają w wiedzę. W niepewnych czasach zarówno do inwestowania na giełdzie, jak i sukcesu na rynku pracy, potrzeba więcej wiedzy - mówi Paweł Cymcyk, analityk firmy A-Z Finanse i członek zarządu Związku Maklerów i Doradców (licencja nr 2031).

86 nowych maklerów

Wczoraj wieczorem Komisja Nadzoru Finansowego podała, że na 374 osoby, które przystąpiły do drugiego i ostatniego tym roku egzaminu zdało 86 (wśród nich tylko pięć to kobiety).

Oznacza to, że prawie jedna czwarta zdających zdobyła licencję. Ostatni raz tak wysoki współczynnik zdawalności można było obserwować w 2004 r. Najwyższy wynik, bo 209 punktów na 240 osiągnął Jan Woźniak.

Przed egzaminem z ostatniego weekendu na listę maklerów papierów wartościowych wpisanych było 2066 osób. W tym 65 osób, które zdały w tym roku w marcu. Oznacza to, że w sumie lista maklerów papierów wartościowych powiększy się w tym roku aż o 151 osób. Jednak spośród wszystkich posiadaczy licencji w zawodzie pracuje tylko kilkaset.

Wysiłek popłaca

Ci, którzy zdobędą licencje i uda im przedostać do elity, zarabiają krocie.

Maklerzy z warszawskich działów sprzedaży instytucjonalnej zarabiają średnio dziesięć razy więcej niż wynosi przeciętne wynagrodzenie w Polsce. Ale pensje najlepszych są zdecydowanie wyższe. Za najlepiej zarabiającego na rynku uznawany jest Stanisław Waczkowski, szef maklerów w Ipopema Securities. Tylko w 2008 r. jego wynagrodzenie wyniosło 4,4 mln zł.

Dla porównania w tym czasie prezes giełdowej spółki zarobił średnio ponad 1 mln zł. Takie wynagrodzenie możliwe do osiągnięcia jest tylko dla pojedynczych jednostek, jednak problemów z pracą ludzie z licencją raczej nie mają. - Jeśli chodzi o osoby z licencją, to nie znam nikogo, kto chce pracować, a nie może sobie znaleźć pracy w branży - twierdzi Paweł Cymcyk.

Słowa te potwierdzają pracodawcy. Jarosław Skorulski, który posiada licencję nr 4, a dziś jest szefem Allianz TFI, przychylniej patrzy na osoby ze zdanym egzaminem.

Chodzi o pierwszą pracę

- Licencja świadczy o pewnym poziomie wiedzy na temat rynku kapitałowego, która jest również przydatna np. w sprzedaży produktów finansowych - przekonuje Skorulski. - Dlatego osoby z uprawnieniami mają u nas większe szanse.

Co jest głównym powodem starań o zdobycie uprawnień? - Większość podchodzących do egzaminu to osoby młode, którym dzięki uprawnieniom łatwiej później znaleźć pierwszą poważną pracę - mówi Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego.

Odpowiedzi kandydatów są podobne. - Nie tyle wiedza, co sama licencja jest niezbędna do rozwoju. Chcę ją traktować jako przedsmak licencji doradcy inwestycyjnego i dalszej kariery - wyjaśnia Krzysztof Doliński, któremu tym razem jeszcze nie udało się zdać egzaminu. Jak zwykle o licencję ubiegali się też aktywni inwestorzy, którzy chcą w ten sposób zwiększyć swoją wiedzę.

Większość odpada

Ci, którym się nie udało, podkreślają, że na egzaminie najtrudniejsza jest część prawnicza, która stanowi połowę pytań.

Wymaga ona doskonałej znajomości nie tylko ustaw i rozporządzeń regulujących rynek kapitałowy, ale i szczegółowych zasad obrotu giełdowego. Oprócz prawa są pytania z matematyki finansowej czy etyki.Sam zakres tematyczny obowiązujący na egzaminie na maklerów papierów wartościowych jest określony w komunikacie komisji egzaminacyjnej publikowanym na stronie KNF co najmniej 90 dni przed testem.

Problemy zdającym sprawia też konstrukcja egzaminu. Za każdą dobrą odpowiedź można dostać 2 pkt, zła „kosztuje” 1 pkt. Oznacza to, że przy odpowiedzi na wszystkie 120 pytań, żeby zdać, trzeba mieć 94 dobre odpowiedzi.

Wojciech Iwaniuk
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)