Wyznania męskiej prostytutki ku przestrodze

Jarosław Gadalski opowiada w "Super Expressie" swoją straszną historię ku przestrodze innym.

04.12.2008 | aktual.: 04.12.2008 07:10

Niech nikomu się nie wydaje, że jest coś takiego jak łatwe i szybkie pieniądze. Takiej iluzji dał się zwieść Jarosław Gadalski, który pracował jako... męska prostytutka. Chciał świetnie zarabiać i mieć spokojne życie. Zamiast tego zarabiał niewiele za wyuzdany seks z mężczyznami.

Pan Jarek z niewielkiej mieściny pod Ostrołęką przyjechał do Warszawy. Nie znalazł pracy. Wtedy w jego ręce wpadła gazeta z ogłoszeniem o pracy w męskiej agencji towarzyskiej.

- Pomyślałem: łatwa kasa, a przy okazji połączę przyjemne z pożytecznym - opowiada. Przystojny i dobrze zbudowany bez problemu znalazł zatrudnienie. - Zapewniali mnie, że będę obsługiwał kobiety, ale okazało się, że jest inaczej - mówi.

Swoje pierwsze zlecenie wspomina jak najgorszy koszmar. - Pojechałem do hotelu, zapukałem do drzwi, a w nich zobaczyłem... ważącego jakieś 150 kilogramów mężczyznę. Byłem przerażony, ale już nie mogłem się wycofać. Na szczęście on chciał tylko masaż - wspomina.

Potem było jeszcze gorzej. Zlecenie za zleceniem, praca na okrągło - dniami i nocami. - Bywało tak, że w jedną noc musiałem obsłużyć wielu klientów. Gdybym był gejem, pewnie przyszłoby mi to łatwiej. A tak połykanie viagry było na porządku dziennym - mówi.

Za ciągłe poniżenie i upadek na moralne dno pan Jarek dostawał marne grosze. Za godzinę wynajęcia męskiej prostytutki klient płacił od 300 zł. - A ja dostawałem z tego tylko 50 zł. A resztę zgarniał właściciel agencji - opowiada pan Jarek. Tego było już dla niego za wiele. - Postanowiłem uciec przed bagnem i przyrzekłem sobie, że już nigdy więcej tam nie wrócę. Nikomu nie życzę, aby przechodził przez to, przez co ja musiałem przejść - mówi.

seksprostytutkaagencja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)