Wyższy VAT oznacza, że życie będzie droższe

Z Andrzejem Sadowskim, ekonomistą, wiceprezydentem Centrum im. Adama Smitha, rozmawia Anna Szejda.

Wyższy VAT oznacza, że życie będzie droższe
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

02.08.2010 | aktual.: 03.08.2010 11:02

Rząd planuje podnieść podatek VAT z 22 do 23 procent. Czy powinniśmy się obawiać, że ta zmiana odbije się niekorzystnie na zawartości naszych portfeli?
Oczywiście, że tak. Rząd nie ma własnych pieniędzy, więc korzysta z tych, które zabiera obywatelom poprzez podatki. Więcej pieniędzy w budżecie państwa to mniej pieniędzy w kieszeniach każdego z nas. Wszyscy prędzej czy później zorientujemy się, że wszelkie opłaty są wyższe. VAT to podatek od naszej konsumpcji. Po jego podwyżce zdrożeją opodatkowane nim towary i usługi, więcej zapłacimy więc za mieszkanie, żywność, odzież czy paliwo. Życie będzie po prostu droższe.

Premier Donald Tusk twierdzi, że wraz z ministrem finansów szukają rozwiązań, aby ceny żywności nie wzrosły…
To obraża inteligencję Polaków. Mamy do czynienia z szerzeniem ciemnoty i próbą oszustwa z premedytacją. Przecież, jeśli producenci zaczną ponosić większe koszty, choćby z powodu wyższych opłat za energię czy transport, to w efekcie podniosą ceny żywności. Przypomnijmy, że nie kto inny, jak premier Tusk mówił w swoim expose, że Polacy mają prawo do niższych podatków. Ich podnoszenie to efekt złego rządzenia i zaniechania reformy finansów publicznych. Rząd ma teraz wybór: albo doprowadzi do niezbędnych zmian, odblokuje gospodarkę i przestanie prześladować przedsiębiorców, albo będzie podnosił podatki i przerzucał koszty swojej nieudolności na obywateli.
Koszty, które dziury budżetowej i tak nie załatają.

Wyższy podatek VAT ma zasilić budżet państwa o 5 mld zł. Nie okaże się, że życie "Kowalskiego" stanie się droższe, a kondycja finansowa państwa nadal będzie w kiepskim stanie?
Obawiam się, że tak właśnie będzie, bo żeby zlikwidować deficyt budżetowy, potrzeba o wiele więcej niż te pięć miliardów. Rządowi to nie pomoże, a "Kowalskiemu" może zaszkodzić. Dziś już nie tylko najbogatsi Polacy płacą podatki za granicą. Nawet taksówkarze zaczęli uiszczać składki ZUS w innych państwach Unii Europejskiej, ponieważ są niższe niż w Polsce. Jeśli okaże się, że u nas podatki wzrosną, zwiększy się motywacja do wchodzenia w szarą strefę i przenoszenia się z ich płaceniem poza granice kraju. Kiedy ostatnio rząd zmniejszył opodatkowanie za wynajem mieszkań, to dostał znaczniej więcej pieniędzy, bo ludziom nie opłacało się tego ukrywać. Teraz będzie odwrotnie. Takie rządzenie doprowadzi nas do sytuacji, jakiej doświadcza Grecja, szybciej, niż politykom się wydaje.

Polecamy w wydaniu internetowym: wroclaw.naszemiasto.pl

andrzej sadowskideficytbudżet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)