Z wielkiej nędzy do pieniędzy
On – chłopak z gdańskiego blokowiska. Ona – wychowała się w biednej, peryferyjnej dzielnicy miasta
16.08.2012 | aktual.: 16.08.2012 09:30
On – chłopak z gdańskiego blokowiska. Ona – wychowała się w biednej, peryferyjnej dzielnicy miasta. Dziś Marcin i Katarzyna Plichtowie mają po 28 lat i obracają dziesiątkami milionów złotych. Jak możliwa jest tak szybka droga od nędzy do pieniędzy?
Marcin Stefański – tak brzmiało pierwsze nazwisko człowieka, który dziś jest na ustach całej Polski. Mieszkał w bloku z wielkiej płyty na gdańskim osiedlu Chełm. – Nie miał zbyt wielu kolegów, trzymał się z boku. Nawet się z niego trochę śmialiśmy. Ot, taka podwórkowa ofiara losu – wspomina dziś jeden z jego rówieśników.
Uczył się w liceum ekonomicznym, na studia nie poszedł. Miał już wtedy co innego na głowie – biznes o nazwie Multikasy. Ludzie opłacali tam rachunki za prąd i inne media z mniejszą prowizją, niż na poczcie czy w banku. Ale w pewnym momencie przelewy przestały wpływać na konto zakładu energetycznego.
Stefański został skazany za przekręt na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Ale pieniędzy pokrzywdzonym nie oddał do dzisiaj. Potem było jeszcze kilka biznesów i kilka sądowych spraw, które zakończyły się wyrokami, m.in. za wyłudzenia kredytów. Wszystko wyglądało podobnie – zakładany interes szybko był likwidowany, zostawały długi i wezwania od komorników. – Nie chcę o tym z panem rozmawiać, nie chcę być z nim kojarzony – mówi jeden z ówczesnych wspólników Stefańskiego.
Następną firmą były Salony Finansowe Ex. Tak naprawdę nie był to salon, tylko raczej niewielka kanciapka przy al. Grunwaldzkiej we Wrzeszczu. Śmierdziało tam wilgocią, by zabić zaduch, ciągle paliły się świeczki zapachowe.
Biznes, polegający na pośrednictwie kredytowym, prowadził już razem z przyszłą żoną. Katarzyna jest dziewczyną z Lipiec, jednej z najbardziej zapuszczonych dzielnic Gdańska. – Ambitna, chciała pracować w banku i liczyć pieniądze, mówiła, że marzy o sławie. Zawsze wszędzie jej było pełno. Czy to konkurs recytatorski, czy występy w chórze, wiadomo było, że Kasia będzie brylować – mówi jej koleżanka z podstawówki. Mieszkali wtedy u niej, w zdewastowanym domku przy ruchliwej ulicy.
– Początkowo wszystko wyglądało w porządku. Ona była sympatyczna, on wzbudzał wesołość, bo ciągle chodził ubrany w zbyt ciasny, żółty sweterek – opowiada jeden z kontrahentów. – Potem jednak zaczęły się problemy. Po prostu, trudno było od nich dostać pieniądze za faktury. Pan Marcin miał milion sposobów, by przełożyć spotkania w sprawie kasy. Ciągle trapiły go jakieś problemy, nietypowe wydarzenia. Po prostu ściemniał. W międzyczasie Stefański stał się Plichtą. Potem był ślub z noszącą to nazwisko Katarzyną. – Plichta brzmi bardziej medialnie – tłumaczył wtedy decyzję o zmianie nazwiska przedsiębiorca.
Na bazie „salonów” Ex w 2009 roku powstał Amber Gold, błyskawicznie zdobywając klientów i czyniąc ze swych właścicieli bogaczy. Skąd Plichta miał na to pieniądze, skoro jeszcze niedawno nie był w stanie oddawać kilkuset złotowych kwot? To chyba największa tajemnica biznesmena z Gdańska...
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Dzielne strażaczki! One ugaszą każdy pożar
MA