Zakaz lotów do Polski. Polacy z Malty komentują decyzję rządu
Darmowe testy dla wszystkich, bezwzględny zakaz imprez masowych, pozamykane lokale. "Jest bezpieczniej niż w Polsce" - komentują Polacy, którzy od trzech lat mieszkają na Malcie.
Od drugiego września obowiązuje zakaz lotów do niektórych krajów. Do 15 września nie polecimy bezpośrednio do Polski m.in. z Hiszpanii, Malty, do Czarnogóry czy Albanii. Z pewnymi wyjątkami. Zgodę na taki lot może wydać na przykład prezes Rady Ministrów.
Zdaniem Polaków mieszkających na Malcie taki zakaz to przesada.
"Wystarczyłoby przecież wprowadzić obowiązek kwarantanny lub wymagany test przed przylotem do Polski, jak robią to inne kraje UE" - piszą do nas Karolina i Piotrek, autorzy bloga podróżniczego Rudeiczarne, którzy od trzech lat mieszkają na Malcie.
All inclusive po polsku. Tak branża radzi sobie z kryzysem
Malta zaliczyła ostatnio gwałtowny wzrost zachorowań na COVID-19. Po tym jak od połowy czerwca zachorowań praktycznie nie notowano, w sierpniu liczba nowych przypadków zaczęła rosnąć do ok. 50 dziennie.
Rekordowy był 14 sierpnia - 72 nowe przypadki.
W przypadku maleńkiej Malty, która liczy sobie ok. pół miliona mieszkańców, to dużo. Co się stało?
- Zdjęto obostrzenia. Otwarto lokale, przywrócono możliwość organizacji imprez, w tym np. wesel. Zaczęło się od jednej imprezy zamkniętej w hotelu, na którą przyszła zarażona osoba, potem liczba zachorowań zaczęła gwałtownie rosnąć - mówi Piotr Andruszko, współautor bloga Rudeiczarne. - Otwarto też lotniska i przywrócono ruch turystyczny, co zbiegło się w czasie ze wznowieniem imprez.
Dziś imprez organizować nie wolno, a obostrzenia wprowadzono na nowo.
- W każdej przestrzeni zamkniętej, jak autobus czy korytarz hotelowy, trzeba nosić maseczkę - mówi Piotr Andruszko. - Nie mogą się odbywać żadne imprezy, a wszystkie bary poza tymi serwującymi jedzenie są zamknięte.
Na wzrost zachorowań, jak mówią polscy podróżnicy, spory wpływ mieli też libijscy migranci, uratowani na morzu i przetransportowani na Maltę.
Początkowo migranci zakażeni koronawirusem byli zaliczani do oficjalnych statystyk. To się jednak zmieniło.
- Ostatecznie jednak po kilku dniach negocjacji, za zgodą Komisji Europejskiej, zostali ze statystyk usunięci. Poddawani są jednak natychmiastowej kwarantannie i testom zaraz po przybyciu na Maltę i nie mogą opuszczać izolatorium do czasu uzyskania negatywnego wyniku testu na obecność koronawirusa - mówi Karolina Miller.
Mały kraj, dużo testów
Gwałtowny wzrost liczby chorych to jedno. Ale oceniając decyzję o zakazie lotów, warto - zdaniem naszych rozmówców - spojrzeć też na liczbę testów, jakie wykonuje się w danym kraju.
Według oficjalnych statystyk, na Malcie dziennie przeprowadza się od 4 do 5 testów na tysiąc mieszkańców. W Polsce na tysiąc osób przypada jakieś pół testu dziennie.
"Sami pochodzimy z Podkarpacia, na którym do dziś wykonano ok. 54 tys. testów na całe województwo, które jest przecież dużo większe niż sama Malta. Na maleńkiej Malcie do dziś wykonano 192 tys. testów. Więc jest różnica" - piszą Karolina i Piotrek.
- Od ponad tygodnia mamy dużo więcej przypadków ozdrowień niż nowych zakażeń, co skutkuje aktualnym poziomem 428 aktywnych przypadków, podczas gdy jeszcze tydzień temu było ich ok. 700. Ostatniej doby przeprowadzono 2067 testów na niecałe 500 tys. mieszkańców - mówi Karolina Miller.
Zupełnie inna jest też procedura wykonywania takich testów. Są darmowe i może się po nie zgłosić każdy.
- Wystarczy zadzwonić na infolinię i się umówić. Jeśli ktoś ma objawy, taki test będzie wykonany jeszcze tego samego dnia, najpóźniej następnego. Jeśli nie ma jak dojechać, przyjedzie po niego odpowiednio wyposażony samochód - opowiada Piotr. - Jeśli nie ma objawów, to trzeba poczekać kilka dni i umówić się na termin. Sami przechodziliśmy takie testy już dwa razy, teraz czekamy na trzeci w związku z wylotem do Grecji.
Zakaz lotów na Maltę i z Malty ma obowiązywać przynajmniej do połowy września. Na razie nie ma w planach objęcia turystów obowiązkowymi testami, czy kwarantanną.
Koszt komercyjnego badania na obecność koronawirusa to ok. 500 złotych.