Koncerny walczą z problemem, który stworzyły. Jak pozbyć się plastiku?
Instytuty naukowe, miliony wydane na badania i nowoczesne opakowania - tak globalne koncerny walczą z hydrą, którą same wyhodowały. A wszystko i tak rozbija się o systemy recyklingu, które działają jak grill podczas deszczu.
Do dziś po sieci krąży zdjęcie kubeczka po jogurcie Yoplait, wyrzuconego na kanadyjską plażę. Lekko zabrudzony, ale w świetnym stanie. Znaleziono go w 2016 roku, ale pochodzi z roku 1976. Napis na kubeczku przypomina, że wyprodukowano go na igrzyska olimpijskie w Montrealu. Dziś koncerny spożywcze wstydzą się przeszłości i obiecują, że w ekspresowym tempie wyeliminują śmieci z obiegu.
Nestle to jeden z największych na świecie producentów żywności paczkowanej. W ofercie ma niemal wszystko: przekąski, wody, napoje, chrupki, jedzenie dla zwierząt. Wielkie wzburzenie w świecie miłośników ekologii budzą do dziś na przykład kapsułki z kawą do specjalnych ekspresów. Ekspresy do kawy na kapsułki sprzedaje nie tylko Nestle, choć to ten koncern jest liderem rynku. Podobne produkty ma Illy, Tchibo czy Jacobs. Kilka lat temu swoje kapsułki wprowadziła też Biedronka.
Odrobina kawy opakowana w aluminiową kapsułkę to niewielki śmieć, ale na świecie sprzedają się ich setki milionów. Dziś należące do Nestle Nespresso chwali się tym, że wprowadziło nowe kapsułki, wykonane w 80 proc. z aluminium pochodzącego z recyklingu. A do tego w wielu krajach skupuje lub zbiera swoje kapsułki, by je przetopić na nowe.
Dziś ta szwajcarska firma obiecała, że do 2025 roku wszystkie opakowania będą nadawały się do recyclingu lub powtórnego użycia. Włączając w to papierki po batonikach lub cukierkach czy butelki po wodzie mineralnej. Już dziś chwalą się tym, że 87 proc. ich opakowań nadaje się do recyklingu – w tym ponad 60 proc. plastików.
- Jeśli byśmy nie robili nic z plastikiem, jego ilość w oceanach potroi się do roku 2040 – ostrzega Véronique Cremades-Mathis z Nestle.
Inni giganci robią podobnie
Większość dostępnych obecnie produktów do czyszczenia i prania zawiera substancje chemiczne pozyskiwane z paliw kopalnych – nieodnawialnych źródeł węgla. Unilever, producent takich środków jak Omo, Cif czy Domestos, deklaruje, że do 2030 roku przejdzie wyłącznie na odnawialne lub poddane recyklingowi źródła węgla. Na razie mówi jedynie o produktach do prania i czyszczenia, nie o kosmetykach. Ale strona korporacyjna tej firmy obecnie poświęcona jest w większości tematom ekologicznym – plastik, węgiel i odpady to sprawy wiodące. Unilever zadeklarował, że do 2039 roku osiągnie zerową emisję zanieczyszczeń netto. Czyli nawet jak naśmieci, to w pełni to zrekompensuje. Nestle planuje osiągnięcie takiej neutralności dopiero na 2050 rok.
Ale to Nestle jako pierwsza firma ze swojej branży uruchomiło w Lozannie instytut naukowy do opracowywania nowych opakowań. Mniej plastiku, więcej papieru, rozkładające się papierki. Jednak najwięcej chce uzyskać poprzez… powrót do przeszłości. Promuje kupowanie jedzenia dla psów i kotów na wagę, do własnych pojemników, wody do własnych butelek. Czyli nie opakowania, ale jak najwięcej na wagę – zupełnie tak, jak kilkadziesiąt lat temu.
Tu też jest największy problem, na jaki zwracają uwagę koncerny. To wszystko wymaga zmian w mentalności i sposobie robienia zakupów. A także w systemach recyklingu odpadów. Jak przyznają w Nestle, są takie kraje (na przykład w Azji), gdzie jedynie 1 proc. plastiku wraca do obiegu.
W Polsce też nie jest pod tym względem różowo. Dopiero w tym roku powinniśmy osiągnąć próg 50 proc. recyklingu. W praktyce oznacza to, że połowę śmieci, które nadają się do przetworzenia lub powtórnego wykorzystania, po prostu marnujemy.
Dlaczego tak jest? Niewspółmiernie do innych krajów, w Polsce bardzo mało za produkowane przez siebie odpady płaci przemysł. O ile za tonę wprowadzonego na rynek plastiku w Niemczech, Austrii, Litwie i innych krajach UE firmy płacą kilkaset euro, tak w Polsce opłaty te oscylują wokół kilku euro. Zdaniem ekspertów podwyższenie tych opłat zapewniłoby od 2 do 3 mld zł wpływów rocznie. Pieniądze te ściągnęłyby ciężar finansowej odpowiedzialności z mieszkańców i ulżyły samorządom.