Zawód Superbohater? On wie, na czym polega istota pracy
Nie masz pracy? Jest tyle do zrobienia. Czasem uśmiech na twarzy drugiego człowieka jest znacznie cenniejszy niż pieniądz. W Kaliszu pojawił się Superbohater, który ideą bezinteresownego działania zarażał mieszkańców miasta
15.10.2012 | aktual.: 17.06.2014 09:34
– Miałem nadzieję, że ta postać stanie się symbolem, który zarazi mieszkańców miasta chęcią niesienia pomocy. Tak, żeby po mieście nie musiał codziennie biegać bohater w przebraniu, ale żeby w ludziach obudziła się ta otwartość na drugiego człowieka – tłumaczy. Czy inicjatywa zaraziła mieszkańców chęcią działania? - Jeden ze znajomych, który uważał mój pomysł za nieco szalony, opowiedział mi historię, jak na widok starszej pani, niosącej ciężkie siatki, zainspirowany naszą inicjatywą, impulsywnie podszedł do niej, żeby jej pomóc. Choć pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy, była: „o, tu by się przydał superbohater”, sam wszedł w jego rolę. Powiedział mi później, że to spotkanie było czymś nieprawdopodobnym. Właśnie dla tak drobnych rzeczy warto było podjąć tę inicjatywę – zauważa Sebastian Jochan.
Nie można jednak powiedzieć, że całe miasto zostało zarażone chęcią działania. - Nie wszędzie udało nam się dotrzeć, nie każdy też jest optymistycznie nastawiony. Pojawiły się głosy mieszkańców, którzy uważali, że to zła inicjatywa, bo Superbohater powinien się zajmować poważniejszymi sprawami niż czyszczenie ławek i mycie okien. Było też trochę malkontenckich głosów, ale one właśnie pokazują nasze nastawienie do rzeczywistości – zauważa. Dodaje, że jesteśmy dobrym społeczeństwem, jednak bywamy zagonieni. - Dlatego tak ważne są niekomercyjne inicjatywy, które pokazują, co jest tak naprawdę ważne, dając nam jednocześnie dużo pozytywnej energii do działania – tłumaczy.
Sebastian Jochan na co dzień pracuje jako realizator dźwięku w teatrze. Swój dwumiesięczny urlop, który mógł wykorzystać w czasie wakacji poświęcił na realizację akcji niesienia pomocy mieszkańcom miasta. W czasie realizacji inicjatywy powstał film. - Najpierw chcemy się przekonać, na ile wiarygodnie będzie oddawał to, co się wydarzyło naprawdę. Jeśli dojdziemy do wniosku, że niesie naszą intencję, to na pewno będziemy chcieli go pokazać wszystkim, żeby był inspiracją dla innych osób.
Po dwóch miesiącach trzeba było wrócić do pracy, ale telefon Superbohatera jest nadal czynny. Akcja, choć odbiła się medialnym echem, od pewnego czasu nie spotyka się z odzewem mieszkańców. Dopóki akcja żyła swoim życiem, telefon odzywał się. Ale odkąd powstał medialny szum wokół projektu, zamilkł, nikt już nie dzwoni. – To daje do myślenia. Czy telewizja jest już na tyle niewiarygodna, bo oferuje odbiorcom tylko medialne twory, niemające nic wspólnego z rzeczywistością? – zastanawia się twórca pomysłu.
Czy ludzi takich jak Sebastian można liczyć w tysiącach? - Wolontariat w Polsce jest egzotyką, uważaną za zajęcie dla naiwnych. Często ludzie decydują się na wolontariat dla zdobycia punktów istotnych przy wyborze szkoły, awansie, zmianie pracy, więc w takim przypadku nie jest to bezinteresowna praca. Również w krajach dobrobytu, gdzie są długie tradycje wolontariatu jak na przykład w krajach skandynawskich, mówi się o niedoborze wolontariuszy. Dominuje konsumpcja i wygoda – komentują filozofki Ewa i Elżbieta Okroy.
Psycholog Karina Węgielnik zauważa, że nie da się ukryć faktu, że pracujemy dla pieniędzy. Ale gdy odłączymy aspekt finansowy praca ma w sobie wiele innych ważnych dla człowieka wartości. - Przekonują nas o tym przykłady osób, które zmieniają pracę na mniej płatną, ponieważ czują, że w obecnej nie realizują ważnych dla siebie wartości – zauważa psycholog. - Także przykłady osób, które pracują zawodowo, choć ich status finansowy jest tak wysoki, że nie musiałyby tego robić. Dzieje się tak, ponieważ praca zaspokaja wiele różnych potrzeb człowieka. Znana i często przywoływana teoria motywacji Abrahama Maslowa mówi o tym, że potrzeby człowieka można rozumieć w kategoriach piramidy, gdzie potrzeby uporządkowane są hierarchicznie, a człowiek po zaspokojeniu potrzeb z bardziej podstawowych poziomów zaczyna realizować te z poziomów wyższych. Te podstawowe to oczywiście potrzeby fizjologiczne jak głód oraz potrzeba bezpieczeństwa, i ich zaspokojeniu służy zarabianie pieniędzy – za nie kupujemy jedzenie czy leki,
opłacamy mieszkanie, odkładamy je „na czarna godzinę”. Ale praca służy zaspokajaniu również potrzeb z pozostałych poziomów. Są to potrzeby społeczne jak poczucie przynależności do grupy, potrzeba szacunku oraz potrzeba samorealizacji, czyli własnego rozwoju. Niedostrzeganie tych potrzeb przez pracodawców jest częstym błędem – wśród kadry kierowniczej częste jest przekonanie, że ludzie od pracy chcą tylko wynagrodzenia finansowego. Oczywiście, każdy z nas potrzebuje pieniędzy, ale równie ważne i motywujące w pracy jest to, że mamy możliwość kontaktów z innymi ludźmi, rozwijania swoich umiejętności poprzez np. uczenie się od mentora czy podejmowanie wyzwań zawodowych – tłumaczy Karina Węgielnik.
Zauważa jednak, że praca wykonywana tylko ze względów finansowych nie musi wykluczać naszych altruistycznych działań, a robiąc coś dla innych robimy coś dla siebie. - Altruizm nie jest darmowy. Pomagamy z wielu, często nie do końca świadomych przyczyn: aby poczuć się lepiej, dowartościować się, zyskać uspakajającą pewność że na świecie jest dobro, mieć nadzieję że „i mnie kiedyś pomogą”, być mniej samotnym, zapomnieć o tym że sami kiedyś potrzebowaliśmy pomocy i jej nie otrzymaliśmy, by poczuć się silnym. Te nieświadome motywacje w żadnej mierze nie obniżają wartości altruistycznych czynów, leżą one po prostu u ich podłoża z powodu natury człowieka. Robiąc coś dla innych, robimy coś tak naprawdę dla siebie – mówi psycholog, Karina Węgielnik.
MD/JK