Zbiórka w internecie - czy coś nam za nią grozi?

Polska piosenkarka Julia Marcell w sieci zebrała 50 tys. dolarów na wydanie swojej debiutanckiej płyty. Zach Braff, główny aktor serialu "Hoży Doktorzy", zrealizuje film jako reżyser dzięki sumie 3 mln dolarów, na którą złożyło się 46 tys. internautów. Ty też możesz tak znaleźć wsparcie dla swojego pomysłu. Pytanie jednak brzmi: co na to fiskus?

Zbiórka w internecie - czy coś nam za nią grozi?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

24.05.2013 | aktual.: 31.05.2013 07:33

Idea finansowania społecznościowego, czyli crowdfundingu, jest prosta. Twórca przedstawia swój pomysł na jednym z wielu portali, które zbierają tego typu ogłoszenia. Deklaruje, co chce zrobić, ile pieniędzy potrzebuje i na co ma zamiar dokładnie je przeznaczyć. Każdy, kto wejdzie na stronę, może o pomyśle przeczytać i jeśli zechce, wesprzeć go swoimi pieniędzmi. Z reguły za datki przewidziane są pewne upominki. Jeśli w wyznaczonym czasie, np. 2 miesięcy, twórca projektu zbierze zakładaną sumę, to ją dostanie. Jeśli nie, wszystkie wpłaty wrócą do właścicieli.

W ten sposób można zbierać właściwie na wszystko. Od rzeczy związanych z kulturą, jak wspomniane wydanie płyty czy zrobienie filmu, do szukania inwestorów na własny biznes. Ciekawym przykładem z polskiego rynku jest projekt urządzenia D+Sensor, które może uratować życie wielu osobom, zwłaszcza cukrzykom. To opaska monitorująca podstawowe parametry życiowe chorego, która w razie kłopotów wyśle informację osobie bliskiej lub od razu pogotowiu. Do tej pory 114 osób wpłaciło łącznie 14 263 zł. Jeśli projekt ma się udać, to do 31 lipca autorzy muszą zebrać 100 000 zł.

Gdzie kłopot? Otóż finansowanie społecznościowe w Polsce nie jest uregulowane prawnie. Dla samego crowdfundingu to nie problem, bo dobrze się rozwija i bez regulacji, ale pojawiają się tu problemy natury podatkowej. W końcu przekazujemy albo otrzymujemy pieniądze. A to może już być interesujące dla fiskusa.

Archaiczne prawo

W Polsce brak jest przepisów, które regulowałyby zbieranie pieniędzy w Internecie. Ustawa, która reguluje kwestie o zbiórkach publicznych, jest dosyć archaiczna. Pochodzi z 15 marca 1933 r.

- Co do zasady ustawa ta reglamentuje wszelkie formy publicznego zbierania ofiar w gotówce lub naturze na określony z góry cel. Zgodnie z art. 1 tej ustawy wszelkie publiczne zbieranie wymaga uzyskania uprzedniego pozwolenia władzy. Jeżeli zbiórka obejmuje więcej niż jedno województwo, a w Internecie trudno o inną możliwość, zgody na jej przeprowadzenie udziela właściwy minister - obecnie jest nim minister administracji i cyfryzacji - twierdzi Paweł Kobierzewski, starszy prawnik z kancelarii prawnej Trinity Waluga i Wspólnicy.

Prawnik zauważa, że ustawa mówi także o całym procesie. Organ administracji publicznej przed wydaniem decyzji musi zbadać, czy cel zbiórki jest zgodny z prawem oraz czy z punktu widzenia interesu publicznego jest on godny poparcia. Z ustawy wynika, że za takie cele uważa się w przede wszystkim cele religijne, państwowe, oświatowe, zdrowotne, kulturalno-społeczne i społeczno-opiekuńcze.

- Warto w tym miejscu zauważyć, że zakazane jest organizowanie zbiórek publicznych w interesie prywatnym oraz przez osoby fizyczne, co podcina skrzydła wielu indywidualnym inicjatywom. Ponadto zbiórkę mogą przeprowadzić jedynie stowarzyszenia, organizacje i komitety - podsumowuje Kobierzewski.

Czy więc oznacza to, że strony crwodfundingowe swoją działalnością omijają prawo? Niekoniecznie.

- Trudno mówić w ogóle o finansowaniu społecznościowym w kontekście zbiórek publicznych, ponieważ obecnie obowiązująca ustawa nie przystaje do dzisiejszych realiów i tym samym nie ma wiele wspólnego z naszą formą działalności - tłumaczy Jakub Sobczak, założyciel portalu PolakPotrafi.pl. - W przypadku crowdfundingu nie ma mowy o zbieraniu ofiar w gotówce lub w naturze, które reguluje ustawa - wszelkie środki są przesyłane przelewem bankowym przy pomocy bezpiecznych kanałów płatności - dodaje.

Sobczak jest zdania, że gdy w ramach danego projektu mamy do czynienia z realnymi świadczeniami wzajemnymi, działalność portalu nie podlega pod działanie ustawy o zbiórkach publicznych.

Podatki - kiedy trzeba zapłacić?

W przypadku crowdfundingu wszystko rozbija się o wspomniane na początku upominki dla darczyńcy. Z reguły przewidywane są różne progi kwot, za które ofiarowane są różne przedmioty czy nawet usługi. Co innego dostaniemy, gdy wpłacimy 50 zł, a co innego gdy tylko 1 zł.

- W zamian za przekazane środki finansujący otrzymuje często świadczenia o charakterze symbolicznym. Na przykład podziękowanie - listownie czy na stronie projektu. W takim przypadku mamy do czynienia z umową darowizny. Najważniejszy jest tu zamiar darczyńcy. Opodatkowaniu podlega jedynie wpłata od jednej osoby, której kwota przekracza 4902 zł, jeśli osoba zaliczana jest do III grupy podatkowej - tłumaczy Jakub Sobczak.

Twórca portalu PolakPotrafi.pl zauważa, że w przypadku jego serwisu darowizny z reguły tego progu nie przekraczają. Dodatkowo obydwie strony umowy są informowane przez stronę, że jest to typowa, nieodpłatna darowizna.

Co jeśli dostajemy coś w zamian za wpłatę? Wtedy, zdaniem Sobczaka, dochodzi do umowy sprzedaży objętej podatkiem od czynności cywilnoprawnych. - Jednak, ze względu na niewielką wartość świadczeń, umowy takie nie przekraczają często progu 1 tys. zł wymagającego zapłaty podatku - objaśnia Sobczak.

Chcesz pomagać bez podatku? Dawaj mało

Zdaniem prawnika, Pawła Kobierzewskiego, samo otrzymanie nagrody w zamian za wsparcie finansowe to za mało. Istotna jest wartość gadżetu w zestawieniu z kwotą dofinansowania. Jeśli dysproporcja pomiędzy tymi wartościami będzie znaczna, autor projektu może mieć duże problemy, aby wytłumaczyć się z niej przed urzędem skarbowym.

- Powyższy problem dotyczy jednak tylko tych sytuacji, gdy kwota dofinansowania od danego wspierającego przekroczy 4902 zł. Darowizny o niższej wartości nie są bowiem opodatkowane, nie ma również obowiązku składania zeznania podatkowego do tych transakcji - uspokaja Kobierzewski.

Prawnik pytany o ewentualne ryzyko podatkowe dla pośredników czy osób, które proszą o wsparcie, odpowiada, że spoczywa ono ewentualnie na beneficjentach. - W razie kontroli skarbowej będą musieli wykazać, iż nagrody, które przekazali osobom wspierającym, są ekwiwalentne do otrzymanej gotówki. Jeśli to się nie uda, będą zobowiązani zapłacić podatek od zatajonej darowizny wynoszący 20 proc. jej wartości - podsumowuje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)