Źle o szefach, źle o pracownikach – w sieci roi się od kłamstw i pomówień
Chcesz dokopać szefowi, który cię zwolnił albo poniżył? Brutalnie skrytykować firmę, która ci podpadła?
30.08.2011 | aktual.: 30.08.2011 09:46
Co prawda, pewne ryzyko jednak istnieje. Rada dla sfrustrowanych, wściekłych, żywiących urazę: trzeba uważać, kogo i za co się krytykuje. Wykrycie autora donosu albo oczernienia skierowanego przeciwko osobie prywatnej, wysłanego z kafejki internetowej, jest w zasadzie niemożliwe. Ale… nawet w Internecie nie wszystko uchodzi na sucho. Przekonał się o tym niedawno internauta, który na stronie instytucji samorządowej „obsmarował” funkcjonariusza policji. Policjanci odnaleźli jego komputer po numerze IP. Z kolei niektórzy szefowie zatrudniają moderatorów specjalnie po to, by ci wyszukiwali dotyczące ich firm niepochlebne opinie i usuwali je. Takie działania nigdy do końca jednak nie zniwelują wywołanych szkód. Jeśli niepochlebny wpis znalazł się na popularnym forum, przed usunięciem mógł znaleźć wielu czytelników. Pogląd funkcjonujący w świecie biznesu, że jedna zła opinia o firmie równoważy działanie dziesięciu dobrych, nie jest pozbawiony sensu.
- Wiem, że to nierealne, ale uważam, że takich frustratów, co to siedzą przy piwsku przed ekranem i tylko patrzą, komu dowalić, trzeba by karać, i to surowo! – denerwuje się właściciel małej firmy przewozowej z okolic Trójmiasta. Kilka miesięcy temu odkrył bardzo niepochlebne wpisy na temat swojej solidności finansowej. Wpisy, jak zapewnia, zupełnie niezgodne z prawdą. – Jakby taki dostał 20 tys. grzywny, to by się zastanowił, co wypisuje!
Jako przykład praw dżungli panujących w Internecie, jeden z moderatorów podaje wpis dotyczący bardzo lubianego polskiego sportowca. – Zawodnik ten opowiadał o przeżytych olimpiadach. Zwierzył się, że na niektórych zawodach sportowcy bywali odcięci od świata i nie wiedzieli, co się dzieje. Komentarz internauty: „Ty nieuku p…ny, jakbyś umiał czytać, to byś wiedział, co się dzieje!”. Jeśli takim słownym błotem jest obrzucany medialny ulubieniec, oznacza to tylko jedno: każdy z nas musi liczyć się z atakiem. *Oczerniają mnie – co robić? *
Widzisz na popularnym forum wpis krytykujący cię jako szefa, pracownika, człowieka. Jak sobie z tym radzić? Co zrobić, jak walczyć? Psycholog Paweł Brzeziński przestrzega przed używaniem słowa „walka”, bo to może oznaczać, że rzeczywiście jakiś problem istnieje. – Nie bronię się, jeśli nie czuję się winny. Jeśli chcę walczyć, to znaczy, że mam z czym. Daję sobie przyzwolenie wewnętrzne na takie myślenie, zgodnie z którym jakaś część zarzutów może być prawdą. Myślę wtedy: a może ktoś coś wie, może czegoś nie pamiętam? Jeśli ktoś ma zachwiane poczucie własnej wartości, odkrycie na forum oczerniającego wpisu może być dla niego poważnym problemem.
Jeśli jednak jesteśmy pewni swego, powinniśmy zareagować stanowczo. Psycholog radzi, by odpisać oszczercy i zaproponować bezpośrednie spotkanie. – Odpowiedzieć mu: Jeśli tak myślisz, ujawnij się. Jeśli pracujesz tam, gdzie ja, przyjdź i powiedz mi to w twarz. Miej odwagę. Nie ma sensu wchodzenie w pyskówki na forum, bo one niczego nie zmienią. Nie ma też po co iść z taką sprawą do sądu. Znacznie skuteczniej będzie powiadomić administratora sieci i poprosić go o natychmiastowe usunięcie wpisu. Administrator ma też możliwość zablokowania użytkownika, który nie potrafi zachować się w sieci.
Oczernianie robi zły piar firmom i pracodawcom. Ale może też zepsuć sieciowy wizerunek pracownikom. Zdarzają się szefowie, którzy przed przyjęciem nowego pracownika szperają w sieci, szukając o nim wiadomości. Bywa, że podchodzą oni poważnie do nie popartych konkretami anonimów. - Później potrafią podczas wstępnej rozmowy wypalić wprost: „Czytałem o panu niepochlebne opinie na forum”. Właściwie można by im odpowiedzieć: „A ja czytałem, że Michael Jackson wciąż żyje!”. Mało kto jednak jest zdolny do podobnej riposty.
Co grozi za pomówienie umieszczone w sieci? Grzywna, kara ograniczenia wolności lub jej pozbawienia do lat dwóch. W przypadku, gdy autor pomówienia ma pecha i został wykryty, sąd często namawia jednak do ugody. Może ona polegać na wycofaniu się przez oczerniającego z głoszonych twierdzeń i przeproszeniu na tej samej stronie, na której poprzednio pojawił się tekst z pomówieniem. Sąd będzie jednak wymagał dowodu w sprawie, czyli np. zrzutu ekranu danej strony z widocznym oczerniającym tekstem. Internauci bardzo często wysuwają argument, że sądowa walka z krytycznymi opiniami jest ograniczaniem wolności słowa. Nie przekonuje ich twierdzenie, że wolność słowa nie może oznaczać prawa do obrażania, szargania wizerunku człowieka bądź firmy, czy szerzenia nieprawdy. Dlatego walka z oczernianiem w sieci zapewne nigdy do końca nie zostanie wygrana.
Tomasz Kowalczyk/MA