Nadchodzi zmiana percepcji banków spółdzielczych na Catalyst

Banki spółdzielcze przez lata stosowały konserwatywne podejście do kredytobiorców, przez co ich portfele kredytowe psują się w mniejszym stopniu niż banków komercyjnych. Ale konserwatywne podejście ma to do siebie, że jego zwolennik może też zardzewieć.

Nadchodzi zmiana percepcji banków spółdzielczych na Catalyst
Źródło zdjęć: © obligacje.pl

21.10.2013 13:49

Banki spółdzielcze - jako sektor - nie są przystosowane do działania w warunkach niskiej inflacji i niskich stóp procentowych - zauważyła Komisja Nadzoru Finansowego w raporcie poświęconym bankom spółdzielczym opublikowanym w październiku.

Jeszcze rok, a tym bardziej dwa lata temu, takie zdanie mogłoby wydawać się herezją. Podczas gdy banki komercyjne tworzyły miliardy złotych rezerw na kolejne złe kredyty, wskaźnik nieregularnie spłacanych kredytów w przypadku banków spółdzielczych regularnie oscylował wokół 6 proc. (6,4 proc. na koniec czerwca 2013 r., bez zmian od marca) i jest z grubsza dwa razy niższy niż w przypadku banków komercyjnych. Bardzo długo wydawało się zatem, że konserwatywne, nieco skostniałe podejście do bankowości, z jakim utożsamiano banki spółdzielcze, ma swoje zalety, widoczne zwłaszcza w okresie kryzysu na rynkach finansowych.

Okazuje się jednak (nie po raz pierwszy), że lepsze jest dynamiczne przystosowywanie się do nowych warunków nawet kosztem chwilowych strat, niż kurczowe trzymanie się tych samych zasad bez względu na okoliczności. Opinia KNF nie jest oczywiście bezzasadna - w otoczeniu niskich stóp procentowych wyniki odsetkowe banków spadły, a ponieważ niskie wskaźniki wypłacalności utrudniają walkę o nowych klientów kredytowych, niższe są także przychody prowizyjne. Jeśli dodać, że jednocześnie wskaźnik kosztów do dochodów w przypadku banków spółdzielczych przekracza średnio 80 proc. (w bankach komercyjnych jest to 50,7 proc.), otrzymujemy obraz instytucji, które są drogie w utrzymaniu, nieefektywne i tracące klientów i dochody.

Daleko do elity

Jak każda opinia wyrażona na podstawie statystyki, tak i ta powyższa jest krzywdząca dla tych banków, które wymykają się przeciętności. Niestety, w przypadku banków spółdzielczych, których obligacje notowane są na Catalyst, znajdziemy częściej potwierdzenie opinii KNF niż jej zaprzeczenie. I nie tylko to. Warto odnotować, że większość banków spółdzielczych z Catalyst ma wskaźniki wypłacalności na niższym poziomie, niż średnia dla sektora (14,4 proc.) monitorowanego przez Komisję. Średnia dla Catalyst to 11,69 proc.

Niskie wskaźniki wypłacalności są źródłem nowych znaków zapytania dla banków, które utrzymują je na niskim poziomie. Banki te, nawet gdyby chciały, mają poważnie ograniczone możliwości zwiększenia akcji kredytowej i - dzięki temu - poprawy wyników prowizyjnych czy odsetkowych. Jedynym lekarstwem na poprawę sytuacji jest w takim przypadku cierpliwe oczekiwanie na wzrost inflacji i stóp procentowych, który mógłby poprawić wyniki odsetkowe i tym samym zyski banków, w konsekwencji prowadząc do wzrostu kapitałów własnych i na końcu – wskaźników wypłacalności.

Konsekwencje diagnozy

Jednak takich perspektyw na dziś nie ma. Wzrost stóp procentowych, nawet jeśli jest spodziewany w terminie z grubsza 12 miesięcy, będzie miał łagodny przebieg. Banki muszą wykazać się więc dużą cierpliwością licząc na poprawę wyników.

Czasu może jednak brakować, przynajmniej w części przypadków. Warto zdawać sobie sprawę, że gros obligacji banków spółdzielczych to obligacje podporządkowane, emitowane głównie w 2010 r. z dziesięcioletnim terminem wykupu. Obligacje podporządkowane są zaliczane do kapitałów uzupełniających banków i tym samym powiększają kapitały własne i wskaźniki wypłacalności. Sęk w tym, że na pięć lat od daty wykupu, obligacje te muszą być amortyzowane (w tempie 20 proc. rocznie). Zatem od 2015 r. część banków wykazywać będzie mniejsze kapitały uzupełniające, co może przełożyć się na zmniejszenie wskaźników wypłacalności, choć zapewne w niewielkim tylko stopniu.

Znacznie bardziej ciekawe w tym kontekście wydaje się pytanie, czy relatywnie niskie rentowności obligacji banków spółdzielczych na Catalyst mają wciąż uzasadnienie? Średnia rentowność wynosi bowiem 5,41 proc. brutto (dane z 21 października na podstawie statystyk Obligacje.pl). Jest to odpowiednik obligacji oprocentowanej na 2,7 pkt proc. marży powyżej WBOR6M.

Niezłym punktem odniesienia mogą być obligacje Getin Noble Bank, z którym banki spółdzielcze łączą pomysł na finansowanie działalności (emisje obligacji podporządkowanych), choć dzieli niemal całkowicie odmienna strategia operacyjna. GNB kolejne serie obligacji podporządkowanych emituje z marżą 3 pkt proc. ponad WIBOR6M, a więc wyższą niż wynosi średnia marża w przypadku banków spółdzielczych (skorygowana o bieżące ceny rynkowe obligacji). Wskaźnik wypłacalności GNB wynosi przy tym 12,2 proc. (na 30 czerwca), jest zatem wyższy niż w przypadku średniej dla banków spółdzielczych, zaś jego papiery mają siedmioletni tenor. Na rynku obligacji im dłuższy jest termin wykupu obligacji tym wyższe powinno być oferowane oprocentowanie (z terminem inwestycji rośnie także jej ryzyko). Gdyby wziąć pod uwagę tylko wskaźniki wypłacalności, banki spółdzielcze notowane są z nieuzasadnioną premią wobec GNB, ale też innych banków uniwersalnych – np. BOŚ (rentowność obligacji dwóch serii papierów o 10-letnim tenorze oscyluje
wokół 5,5 proc., a wskaźnik wypłacalności przekracza 14 proc. na koniec czerwca 2013 r.).

I jeszcze jedno

Należy przyjąć, że z biegiem czasu, zwłaszcza gdyby słabe wyniki banków spółdzielczych miały się utrwalić, dojdzie do korekty nastawienia inwestorów wobec banków spółdzielczych, z których przynajmniej część raczej nie zasługuje na wysokie premie (np. 104 proc.) płacone za obligacje. Pewne symptomy tych zmian już zauważamy - obligacje banku z Zabłudowa, którego wskaźnik wypłacalności utrzymuje się tuż nad poziomem 8 proc. (zejście niżej grozi zarządem komisarycznym), jako jedyne spośród banków spółdzielczych notowane są poniżej nominału (rentowność 5,8 proc.).

Stagnacja banków spółdzielczych może wkrótce zostać zakłócona, ale w w kierunku przeciwnym, niż życzyłaby sobie tego KNF czy same banki. Jest tajemnicą poliszynela, że środki pozyskane z emisji obligacji część banków inwestowała w obligacje innych podmiotów gospodarczych. M.in. w obligacje deweloperów takich jak Trust czy Gant. O możliwości upadłości tego ostatniego sąd miał wypowiedzieć się 30 października.

Emil Szweda
Obligacje.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)