Frank poniżej 4 zł. Frankowicze liczą zyski na porażce Wildersa

Ostatni raz kurs franka poniżej 4 zł był w listopadzie ubiegłego roku. W piątek zszedł poniżej tego psychologicznego poziomu. Przyczyn szukać trzeba nie tyle w dobrych wynikach polskiej gospodarki - te akurat były ostatnio mieszane - ile głównie w gorszym od oczekiwań wyniku prawicowej partii Geerta Wildersa w Holandii. Dzięki umocnieniu złotego frankowicze od początku roku zaoszczędzili już 3,3 mld zł.

Frank poniżej 4 zł. Frankowicze liczą zyski na porażce Wildersa
SNB
Jacek Frączyk

17.03.2017 | aktual.: 17.03.2017 17:23

Dwa tygodnie temu Thomas Jordan, prezes Narodowego Banku Szwajcarii (SNB), głośno deklarował obawy o umocnienie franka. Wskazywał na serię wyborów w Europie i ryzyko zwycięstwa któregoś z eurosceptycznych kandydatów.

W takich okolicznościach kapitał miał się - według niego - przesunąć w stronę "bezpiecznej przystani" na rynku walutowym, czyli franka. Ten od dawna jest przewartościowany, a kolejne wzrosty stanowiłyby problem dla szwajcarskich eksporterów. Ich towary traciłyby przewagę cenową na rynkach międzynarodowych.

Okazuje się, że strach był przedwczesny. W pierwszych z tegorocznej serii wyborów, czyli głosowaniu składu parlamentu w Holandii, niosący według analityków ryzyko dla rynku walutowego eurosceptyczny ruch Geerta Wildersa VVD dostał zaledwie 20 mandatów. Przegrał z dotąd rządzącą centro-prawicową Partią Ludową na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Marka Ruttego, która zdobyła 33 miejsc w parlamencie. Ostre zagranie premiera konfliktem dyplomatycznym z Turcją dało efekt i odebrało część głosów - niechętnych imigrantom - Holendrów.

To przełożyło się na ruchy na rynku walutowym. Bezpieczna przystań chwilowo nie jest potrzebna, więc i kurs franka nie rośnie. Względem złotego nawet spada. W piątek po raz pierwszy od listopada ubiegłego roku za franka na rynku forex płacono poniżej 4 zł.

To - trzeba podkreślić - nie jest efekt dobrych wyników polskiej gospodarki. Choć w kwestii zatrudnienia i wynagrodzeń mieliśmy się w czwartek czym pochwalić, to już opublikowane w piątek dane GUS o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej nie były tak dobre, jak jeszcze miesiąc temu i mocno odbiegały w dół od oczekiwań rynku.

Polska gospodarka co prawda nie w pełni wsparła złotego, ale ze strony Szwajcarii kurs franka osłabia utrzymanie ujemnych stóp procentowych przez SNB. Na czwartkowym posiedzeniu zdecydowano u pozostawieniu głównej stopy na poziomie -0,75 proc. co osłabia motywację do utrzymywania środków we franku.

Podwyżka stóp Fed w ostatnią środę sprawia, że inwestorzy są coraz mniej chętni do dopłacania za trzymanie środków w szwajcarskiej bezpiecznej przystani - po prostu gdzie indziej za kapitał dostaną odsetki. Od 9 marca zresztą i szwajcarskie obligacje 10-letnie zaczęły być notowane z dodatnią rentownością - po bardzo długiej przerwie od lipca 2015 r., kiedy trzeba było za ich posiadanie dopłacać.

Frankowicze zaoszczędzili 3,3 mld zł. Na jak długo?

W ciągu tygodnia frank spadł względem złotego o 0,3 proc., a przez miesiąc o 1,6 proc. To dobra wiadomość dla tysięcy osób spłacających kredyty indeksowane o szwajcarską walutę, ale i dla banków, które tych kredytów udzieliły.

Jak pokazują dane NBP, wartość kredytów mieszkaniowych indeksowanych do franka obniżyła się w styczniu tego roku o 2,6 mld zł, czyli o 1,9 proc. Nie tyle jednak kredytobiorcy spłacili lub zmienili kredyt na złotowy, ile po prostu kursu franka spadł o 1,5 proc. w styczniu.

Od początku roku kurs franka spadł o 2,5 proc., co dałoby łącznie 3,3 mld zł spadku wartości kredytów frankowych z końca ub.r.

Na koniec stycznia w księgach banków było aż 131,7 mld zł kredytów indeksowanych do franka szwajcarskiego, co stanowiło 33 proc. wszystkich kredytów mieszkaniowych, zaciągniętych przez polskie gospodarstwa domowe. Takie proporcje stanowią duże zagrożenie dla całego systemu bankowego. Gdyby frank poszybował w górę, wiele osób mogłoby po prostu przestać spłacać swoje zobowiązania lub nie być w stanie uzupełnić zabezpieczenia kredytu.

Zagrożeń jednak nie koniec i idea „bezpiecznej przystani” może zostać już wkrótce odkurzona. 23 kwietnia odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Zwycięstwo Maryny Le Pen, propagującej ideę powrotu franka, ale francuskiego byłoby groźne dla euro. Frank szwajcarski pewnie poszedłby wtedy w górę.

Porażka prawicy w Holandii sprawiła jednak, że rynki finansowe już boją się mniej. Sondaże wskazują co prawda na prowadzenie Maryny Le Pen, ale to tylko w pierwszej turze - na drugą turę utrzymuje się spora przewaga sondażowa jej głównych kontrkandydatów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (279)