Wyższe kary za wycięcie drzew bez zezwolenia
Zanim weźmiesz się za porządkowanie posesji, schowaj piłę i siekierę do szafy. Wycięcie drzewa może cię kosztować setki tysięcy złotych. Prawo chroni nawet krzewy.
07.11.2013 | aktual.: 08.11.2013 11:37
Niedawno rolnik z województwa warmińsko-mazurskiego dostał rachunek za wycięcie topoli. Jego wysokość: na 101 tys. zł. Właściciel działki w Łodzi za nielegalnie ścięty buk musi zapłacić 150 tys. Obaj postanowili z ogromnymi grzywnami walczyć i skierowali sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ich zdaniem kary są niewspółmierne do wyrządzonych czynów.
- Jednym z moich klientów, który skarży wysokie kary, jest osoba, która uprzątnęła teren po uderzeniu pioruna. Choć drzewo było już zniszczone, a on jedynie je pociął i tak musi zapłacić ogromną grzywnę - mówi łódzka adwokat Joanna Pustelnik-Jaźwiec.
Sprawa przed Trybunałem czeka na rozstrzygnięcie. Prawo nie różnicuje kar w zależności od tego, czy drzewo było zdrowe, czy stare i zniszczone. O pozwolenie musimy starać się prawie zawsze. W ustawie o ochronie środowiska przewidziano kilka sytuacji, w których zgody mieć nie trzeba, ale to nieliczne wyjątki.
- Bez zezwolenia ściąć można drzewa, krzewy lub konary mające nie więcej niż 10 lat. O pozwolenie nie musimy się też starać w przypadku drzew owocowych pod warunkiem, że działka, na której rosną, nie jest wpisana do rejestru zabytków oraz nie leży w granicach parku narodowego lub rezerwatu przyrody - tłumaczy Zofia Krawczyk, przedstawiciel Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ds. zieleni.
Na każdą inną wycinkę wymagane jest pozwolenie. Aby je uzyskać, musimy złożyć wniosek w urzędzie gminy lub miasta, właściwym dla miejsca zamieszkania, tytuł prawny do nieruchomości, gatunek drzewa lub drzew, które chcemy wyciąć, a także obwód pni zmierzony na wysokości 130 centymetrów.
Do tego musimy podać informację na temat rodzaju działki: czy jest ona budowlana, czy rolna. Przepisy wprowadzone w zeszłym roku sugerują także dołączenie do wniosku mapy albo rysunku z działką, budynkami i umiejscowieniem drzew do wycięcia. Nie musi to być dokument przygotowany przez geodetę.
Konieczne jest za to sensowne umotywowanie wycinki. Nie pomoże argument, że rośliny nam się nie podobają, czy zasłaniają ładny widok. Zazwyczaj pozytywnie wniosek zostanie rozpatrzony, jeśli chcemy pozbyć się drzew czy krzewów, które zagrażają bezpieczeństwu osób lub mienia albo zamierzamy się po prostu budować i drzewa to uniemożliwiają.
Ale uwaga! Zgodnie z wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego sami nie możemy decydować o tym, czy drzewo stanowi zagrożenie. W 2009 r. podczas wichury od drzewa, które rosło na posesji Pani Ewy, odłamał się jeden konar, a drugi przechylił się na ogrodzenie. W jej ocenie istniało zagrożenie bezpieczeństwa ludzi oraz pojazdów parkujących na posesji. Dlatego kobieta zdecydowała się na wycięcie pozostałości drzewa.
Władze miasta nałożyły potem na nią karę w wysokości 25 tys. zł za nielegalną wycinkę. Pani Ewa odwoływała się od wyroku, ale ostatecznie NSA stwierdził, że "nie można usprawiedliwiać nielegalnego wycięcia drzewa stanem wyższej konieczności, zagrożeniem życia bądź zdrowia czy interwencjami mieszkańców posesji".
Urzędnicy mają 30 dni na wydanie zgody, jeśli w tym czasie nie dostaniemy decyzji odmownej to zgodnie z ustawą o ochronie środowiska oznacza to, że zapadła decyzja pozytywna. Jednak w tym czasie może nas odwiedzić miejski albo gminny ogrodnik, który dokona oceny sytuacji. W przypadku negatywnej oceny i braku zgody możemy postarać się o decyzję na przesadzenie drzewa lub zaproponować kompensację, czyli w zamian za wycięcie posadzenie nowego drzewa w innym miejscu.
Przedsiębiorcy płacą więcej
Jeśli występujemy z wnioskiem o wycinkę na prywatnej działce, to po otrzymaniu zgody nie będziemy musieli nic zapłacić. W gorszej sytuacji są firmy i przedsiębiorcy, jeśli prowadzą działalność gospodarczą na prywatnej działce. W sytuacji, gdy chcą usunąć drzewo, np. planują przebudowę parkingu dla swoich klientów, muszą wnieść opłaty.
Wszystko zależy od gatunku drzewa oraz grubości pnia. W rozporządzeniu wydawanym przez ministra środowiska we wrześniu lub październiku podawane są stawki za na następny rok. Opłatę za wycięcie drzewa oblicza się mnożąc wskaźnik za gatunek drzewa, dla grubości pnia mierzonego na wysokości 1,3 metra oraz grubość pnia podaną w centymetrach.
I tak przedsiębiorca, który chce usunąć kilkudziesięcioletni dąb o obwodzie 100 cm, mnoży jego obwód przez stawkę dla dębu wynoszącą 89,39 zł i współczynnik za grubość pnia 2,37. W sumie za zgodne z prawem ścięcie drzewa będzie musiał wnieść opłatę w wysokości 21 185,43 zł.
W kilku sytuacjach przedsiębiorca nie będzie musiał ponosić kosztów. Dzieje się tak, gdy na wycinkę drzewa nie potrzeba zezwolenia, usunięte mają zostać rośliny obumarłe lub zagrażające bezpieczeństwu ludzi lub mienia. Kolejnymi wyjątkami, kiedy nie muszą płacić, jest wycinka drzew, które kolidują w budowie lub przebudowie dróg publicznych i linii kolejowych oraz usuwanie drzew z grobli stawów rybnych i w związku z pracami melioracyjnymi.
Drzewo ukradli? I tak zapłacisz
Chociaż stawki za pozwolenie na wycinkę wydają się być wysokie, to jeszcze bardziej zaboli grzywna za nielegalne wycięcie. Zgodnie z obowiązującymi przepisami są one trzy razy wyższe od standardowej opłaty. Kary są identyczne dla osób prywatnych i firm. Dla wspomnianego wcześniej dębu o obwodzie 100 cm grzywna wyniesie więc 63 556,29 zł.
Wprawdzie zapowiedziano zmiany w prawie i zmniejszenie kar z trzykrotnej wielokrotności do dwukrotnej, jednak póki co prace nad przepisami jeszcze trwają.
- Projekt ustawy został przygotowany przez Rządowe Centrum Legislacyjne i jeszcze w tym miesiącu trafi do konsultacji m.in. Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Następnie zostanie przekazany do Komitetu Stałego Rady Ministrów i dalej na Radę Ministrów i do parlamentu. Bardzo nam zależy na szybkim przyjęciu tej ustawy - powiedział nam Artur Koziołek,rzecznik prasowy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.
Czasem dochodzi tutaj do absurdów, takich jak rok temu w województwie pomorskim. "Rzeczpospolita" podała, że złodziej wyciął z działki 50 sosen, sąsiad zadzwonił z donosem na nielegalną wycinkę i okradzeni ludzie zostali ukarani przez wójta grzywną w wysokości 456 tys. zł. Na nic nie zdały się wyjaśnienia, że do wycinki doszło w wyniku przestępstwa.
Działka była duża, rosło na niej 7 tys. drzew, i dlatego na początku trudno było zorientować się, że doszło do kradzieży. W takich sprawach ludzie często odwołują się do sądów administracyjnych. W większości przypadków orzekają one, że aby kara mogła być nałożona, to wycinka musi być świadoma. Niestety, zdarzają się takie absurdy, jak tłumaczenia, że obowiązkiem właściciela jest dopilnowanie, aby nikt nie wyrządził szkody na jego działce i to on ponosi odpowiedzialność niezależnie od tego, czy wiedział o wycince, czy nie.
Lepiej nie ruszać też starszych niż 10 lat krzewów. Za 1 mkw. wycięcia takiego zagajnika kara wynosi 249,79 zł. W związku z tym, że kwoty są tak wysokie, ustawodawca zezwala rozłożenie kar na raty, ale na okres nie dłuższy niż trzy lata.
Analogiczne kary zostaną na nas nałożone, jeśli urzędnicy udowodnią nam, że do uschnięcia drzewa doszło z naszej przyczyny, np. zabetonowaliśmy powierzchnię wokół klonu czy dębu, by ułatwić sobie dojazd do garażu. Co ważne - kary są wymierzane przez urzędnika, a nie przez sąd. Oczywiście nikt z urzędu gminy czy miasta nie chodzi i nie sprawdza, kto i gdzie wycina drzewa. Najczęściej o nielegalnej wycince informują nieżyczliwi nam sąsiedzi.
Kary za nielegalne wycięcie przedawniają się po pięciu latach. Poza tym wójt, burmistrz lub prezydent miasta mogą odstąpić od wymierzenia kary, jeśli zobowiążemy się, że za wycięte drzewa posadzimy nowe. Jeśli urzędnicy nie będą dla nas łaskawi, to na zapłacenie kary mamy 14 dni od decyzji o jej przyznaniu.